Plan na Japonię mieliśmy może nie bardzo rozbudowany, ale jak na podróż z dzieckiem dość obszerny. Udało się prawie wszystko zrealizować. Podobnie jak w czasie wcześniejszych wyjazdów na gorąco notowaliśmy to, co zaraz po przylocie do Japonii nas zaskoczyło, rozśmieszyło czy zachwyciło. Zapraszam na nasze subiektywne podsumowanie.
Jeśli mamy wybrać kila miejsc które bardzo się nam podobały to zdecydowanie Kioto, wyspa Miyajima, ogród Koko-en w Himeji i Nikko.
Zachwyciły nas:
- Cudowne ogrody – często przy prywatnych domach też można zobaczyć małe dzieła sztuki.
- Japończycy są niesamowicie uważni – Japończyk prawie nigdy nie wejdzie Ci w kadr gdy robisz zdjęcie, ani też nie potrąci. Mamy zwyczaj, od wielu już lat, robienia sobie wspólnego zdjęcia z ręki – modne ostatnio słówko „selfie” – w Japonii nie jest to łatwe, bo zawsze się ktoś pojawiał żeby nam pomóc.
- Rozczulająca uprzejmość, dopracowana do takiej perfekcji, że masz wręcz pewność, że jest szczera… nawet wtedy, kiedy niekoniecznie tak jest. Jesteśmy pewni, że po wizycie w Japonii takiej uprzejmości będzie nam brakować już wszędzie na świecie.
- Zachwycające dekielki ze studzienek kanalizacyjnych! Kolekcjonuję ich zdjęcia od lat i ten wyjazd był jak wisienka na torcie mojej kolekcji.
- Washlet – wiadomo, o tym chyba myśli każdy słysząc o Japonii. Faktycznie są prawie wszędzie, ale zdążają się też tradycyjne toaletki azjatyckie, lub jak ktoś woli – na narciarza. Mycie jak mycie, ale ciepła deska to zupełnie nowe doznanie, które chciałoby się zatrzymać na dłużej. Niestety u nas to droga impreza – cena w Polsce to ok 4 tys.
- Shinkanseny – są wzorem i ideałem! Ich najcudowniejsze cechy w kolejności subiektywnej: czyste, wygodne, szybkie, punktualne, śliczne… Serio, można regulować zegarki. Bardzo rzadko zdarza się więcej niż minuta opóźnienia. Zresztą nie można sobie na to pozwolić jeśli wszystko ma działać sprawnie. Na trasę Tokio-Kioto w ciągu godziny wyjeżdża ok. 10ciu składów, i tyle samo w drugą stronę.
- Ptysie z kombini – musiały się znaleźć na tej liście. Były tak pyszne i idealne, prawie jak shinkanseny. ;)
Japończyk też człowiek, a właściwie jaki?
- Japończyk to nie Omańczyk, ale do Malwinki zawsze ktoś się uśmiechał i kilka razy wylądowała na rękach u japońskich cioć. Gdziekolwiek się pojawiała zaraz było słychać chórek „kawaii”.
- Japończycy lubią stać w kolejkach – co ma swoje zalety jeśli już musimy z nimi w tej kolejce utknąć: nikt się nie pcha i każdy grzecznie czeka na swoją kolej (kolejka do autobusu, pociągu, świątyni, do zrobienia zdjęcia z jakąś atrakcją, …).
Czasem jest to jedna wręcz kuriozalne. Tak było na wyspie Miyajima: kolejka ponad 50 osób stała do restauracji gdzie było tak na oko 10 miejsc. ;) - Wiele razy słyszeliśmy, że jest problem z angielskim. Rewelacyjnie może faktycznie nie jest, ale jeśli ktoś mówi, że w Japonii jest słabo z angielskim, to… na pewno nie był w Chinach. I pewnie też nie był we Francji. ;)
- Może to daleko posunięte uogólnienie, ale Japończycy wydają się być dosyć jednorodnym społeczeństwem – jeśli coś spodoba się jednemu, spodoba się większości (tak jak washlety).
- Z zaobserwowanych ciekawostek: nie zdarza im się zginanie banknotów – zawsze dostawaliśmy idealnie gładkie… w końcu danie komuś wymiętego papierka byłoby okazaniem braku szacunku do drugiej osoby. ;)
Co się nam nie podobało? Niewiele, i głównie drobiazgi:
- Ultra cienki papier toaletowy.
- Częsty brak mydła w toaletach publicznych i najczęściej tylko zimna woda w kranie. ;))
- Brak koszy na śmieci. Ciężko jakiś trafić na ulicy czy w parku – ok, przeżyjemy, możemy śmieci zabrać ze sobą. Ale brak koszy w niezliczonych toaletach, w których zmieniałam Malwince pieluszkę (tak, były tam stanowiska do przewijania) to już na prawdę przesada.
- Niezbyt intuicyjne oznaczenia na dworcach – w Chinach czy Malezji było znacznie lepiej. Nie żebyśmy się od razu gubili (chociaż zdarzyło się i to), ale w Chinach wystarczył rzut oka, a w Japonii trzeba było się zatrzymać i porozglądać.
- Znacznie bardziej uprzejmi ludzie w Kioto niż w Tokio. No i też wyraźnie mniej zabiegani. Kioto to faktycznie taki Kraków gdzie prawie zawsze jest sobota po południu… Tokio z kolei to wypisz, wymaluj zabiegana Warszawa, gdzie ludzie są bardziej zamknięci w sobie i znacznie mniej kontaktowi.
- Totalny chaos ciągów komunikacyjnych w metrze – a Chinach jednak nikt na siebie nie wpadał… Japonia jest jakby ciut ciaśniejsza. ;)
5 komentarzy
Zazdroszczę Wam takiej wycieczki *-* bardzo chciałabym kiedyś odwiedzić Japonię, a po przeczytaniu tej notki moja chęć jest jeszcze większa ;)
PS urocza z Was rodzinka ^_^
Hej, dziękujemy! Trzymamy kciuki – marzenia się spełniają! My jesteśmy tego najlepszym przykładem! :) Pozdrawiam serdecznie
oj jak ja bym teraz chciala sie nawycieczke jakas wybrac xd
Hej, Chciałam podpytać jakie mieliście ubezpieczenie dla dziecka? Jedziemy we wrześniu z 2,5 latkiem.
Pozdrawiam!
Hej, my standardowo od lat ubezpieczamy się w Compensa. Mamy tam bardzo fajne warunki, ale na wszelki wypadek sprawdź też inne firmy. Pozdrawiam i powodzenia!