To chyba najbardziej znany kompleks zabytkowych budowli w Wietnamie, nie bez powodu wpisanych na listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.
Do My Son możemy najłatwiej dostać się z Hoi An. W każdym biurze bez problemu wykupicie wycieczkę. My jednak postanowiliśmy być samowystarczalni i dotrzeć tam na skuterze.
To jak do tej pory, była to chyba nasza najdłuższa wycieczka skuterem w Azji. Jak wiadomo, uwielbiamy się przemieszczać w ten sposób – jesteśmy całkowicie niezależni. Jednak ruch na drodze dojazdowej do My Son, jest delikatnie mówiąc nieco szalony. Jak tylko mieliśmy okazje zjeżdżaliśmy z głównej drogi i jechaliśmy polnymi drogami pomiędzy polami ryżowymi i przez malutkie wioseczki. Nie muszę chyba mówić, że ta cześć wycieczki była najbardziej urokliwa i bardzo przyjemna. Oczywiście nawigacja w telefonie była na tej wyprawie bardzo potrzebna…
Ale wracajmy do tajemniczego My Son. Budowle tutaj starsze są od świątyń Angkoru w Kambodży. Świątynie powstawały w okresie od IV do XIII wieku, w czasie istnienia państwa Czampa.
Może nie są tak imponujące jak te w Kambodży, jednak z ocalałych fragmentów możemy się tylko domyślać, że kiedyś zachwycały szczegółami i bogactwem detali.
Niestety najbardziej smutne jest to, że świątynie, które zachowały się w stosunkowo dobrym stanie do naszych czasów, zostały prawie doszczętnie zniszczone przez wojska amerykańskie w czasie wojny. Teren został zbombardowany, bo była tam baza Wietkongu. Do dziś widać tutaj leje po bombach, a w przewodnikach są ostrzeżenia, aby nie wychodzić poza wyznaczone ścieżki, bo ciągle jest tam dużo min i niewybuchów. Przy rozminowywaniu terenu świątyń po wojnie zginęło kilkanaście osób…
Warto dodać, że po tym ataku reakcja społeczności międzynarodowej była tak ostra, że do końca wojny wprowadzono zakaz lotów w tej okolicy.
Największa budowla, zniszczona właśnie przy bombardowaniu ponieważ była na niej radiostacja Wietkongu, miała około 28 metrów, co pokazuje jak kiedyś pięknie musiał wyglądać cały ten kompleks.
Ogromy wkład w odrestaurowanie zabytkowych świątyń miał Polak, Kazimierz Kwiatkowski. Pracował w Hoi An i My Son jako konserwator zabytków od 1981 roku, aż do swojej śmierci w 1997 roku. Pamięć o jego zasługach jest ciągle żywa – są dedykowane mu tablice pamiątkowe w Hue, My Son, a w Hoi An stoi jego pomnik.
Jeśli chcecie zwiedzać Wietnam szlakiem świątyń, przydatna może byc mapa która była w muzeum.
Informacje praktyczne
Wycieczka z biurem autobusem 9$, gdy chcemy jechać autobusem a wracać łódką – cena 13$
Wstęp do kompleksu 150 tys (ten koszt nie jest włączony w cenę wycieczek)
Na obszar, gdzie są świątynie, od kas biletowych zabiera nas bezpłatny meleks (to ok. 2 km).
My pojechaliśmy do My Son skuterem. Pierwsza trasa, którą pojechaliśmy miała ok. 40 km. Była krótsza, ale przez wioski, pola ryżowe i miejscami wręcz ścieżkami. Dlatego wracaliśmy już główną drogą – wtedy trasa jest nieco dłuższa – ok. 45 km.
Postarajcie się możliwie wcześnie rano wyjechać – gdy na drogę ruszą busy i autobusy jest delikatnie mówiąc tłoczno i mało przyjemnie…
Więcej o Wietnamie znajdziecie TUTAJ
Informacje praktyczne – noclegi, przejazdy, samoloty – TUTAJ