Za kierownicą w Kanadzie spędziłem ponad 51h. Przejechaliśmy w tym czasie 3430km i zdarzało się nawet po 6 godzin jazdy w ciągu jednego dnia. Nie czyni mnie to jeszcze ekspertem, ale było sporo czasu na obserwacje i przemyślenia. Przypuszczam też, że część z poniższych punktów dotyczy w równym stopniu USA, ale jeszcze nie dane nam było tego zweryfikować. ;)
Co prawda ciężko byłoby przenieść z przestronnej Kanady do zatłoczonej Europy autostrady mające po 8-10 pasów ruchu w każdą stronę (serio!), ale jest kilka innych rzeczy, które warto 'zaimportować’.
1. All-way STOP.
Na początku wydaje się to pozbawione sensu. Dojeżdżasz do skrzyżowania, a tam ze wszystkich stron znak STOP. Kto rusza pierwszy, jeśli wszyscy stoimy? Odpowiedź jest banalnie prosta: ten, kto pierwszy do skrzyżowania dojechał. :)
I teraz wyobraź sobie tradycyjny polski widoczek, czyli skrzyżowanie obstawione zaparkowanymi samochodami. Dojeżdżasz z podporządkowanej i nie masz szans bezpiecznie włączyć się do ruchu, bo zwyczajnie nie widzisz czy coś nadjeżdża. Ryzyko kolizji dosyć wysokie, szczególnie, że nasi rodacy uwielbiają przekraczać dozwoloną prędkość w najmniej odpowiednich miejscach. Gdyby z każdej strony na takim skrzyżowaniu trzeba było się zatrzymać, ryzyko byłoby minimalne – jeśli nie widzisz nikogo przy liniach zatrzymania na pozostałych drogach, to spokojnie jedziesz dalej. Tylko tyle i aż tyle.
2. Styl jazdy.
Przed wyjazdem usłyszałem opinię, że Kanadyjczycy jeżdżą fatalnie, że się wloką i ogólnie człowieka szlag trafia za kierownicą. Zupełnie się z tym nie zgadzam – to w Polsce trafia mnie szlag, gdy na ograniczeniu do 90 ktoś pomyka radośnie 50tką. W Kanadzie przez 11 dni jazdy tylko raz zdarzyło się, że ktoś jechał na pustej niemal drodze o 20-30km/h poniżej limitu. Jeśli tylko natężenie ruchu na to pozwala, to wszyscy jadą z maksymalną dopuszczalną prędkością, a nawet 15-20km/h powyżej (policja nie zatrzymuje jeśli przekroczy się limit o mniej niż 20km/h). I to niezależnie od tego czy jadą wypasioną bryką prosto z salonu, 18-kołowym truckiem, czy 20-letnim gratem.
Wszystko to sprawia, że ruch na kanadyjskich drogach jest spokojny, ale bardzo płynny. Nie ma problemów ze zmianą pasa, czy włączaniem się do ruchu.* No i generalnie jest bezpiecznie. Przez prawie 2 tygodnie nie widzieliśmy ani jednego wypadku, czy choćby zwykłej stłuczki. W Krakowie, przez pierwsze 2 dni po powrocie, mijałem 3 stłuczki. Potem przestałem liczyć. ;)
O ruszaniu sprzed świateł Polska kontra reszta świata można by napisać książkę. Widocznie paliwo u nas jest wciąż za tanie, skoro startujemy jak do wyścigu, tylko po to by 500m dalej ostro hamować. ;)
3. Cenniki mandatów i kary za przekraczanie prędkości.
Zawsze powtarzam, że rozpędzić to się każdy głupi potrafi, gorzej z zatrzymaniem. Dla tych o nieco bardziej gorącym temperamencie przy drogach postawiono cenniki: 20+ = $95, 30+ = $120, itd. Działa, szczególnie na turystę z wypożyczonym samochodem, któremu wypożyczalnia dołoży do tego jeszcze swoją prowizję za późniejsze ściąganie kasy. ;)
Cennik kończy się na +50… podobnie jak jazda. Karą za przekroczenie dopuszczalnej prędkości o więcej niż 50km/h jest $10 tys. i odholowanie pojazdu. ;)
Nie jest to jednak jeszcze najwyższy mandat, jaki można dostać za prędkość. Stosunkowo łatwo zarobić mnożnik x2. Wystarczy, że na oznaczonym obszarze robót drogowych będą obecni robotnicy.
Jeszcze słów kilka o kontrolach prędkości. Wszyscy policjanci z „suszarkami”, jakich widzieliśmy w akcji, byli dobrze schowani. W największym napotkanym przez nas „polowaniu” brało udział 5 radiowozów… za krzakiem na środkowym pasie zieleni stał radiowóz, a obok na krzesełku policjant z radarem. Kilkadziesiąt metrów dalej dwa radiowozy gotowe do startu. A za kolejne 2km upolowana „zwierzyna” + dwa radiowozy, jeden przed zatrzymanym, drugi 100m za nim. Tak na wszelki wypadek. ;) Dla pełni obrazu dodajmy jeszcze znaki informujące o kontrolach prędkości z powietrza.
4. Bus-pas dla wszystkich.
No prawie… dla wszystkich, którzy na pokładzie mają więcej niż jedną osobę. Nie wszędzie to funkcjonuje, bo np. w Ottawie nie można. Do tego na niektórych autostradach skrajny lewy pas też jest przeznaczony dla autobusów i osobówek z min. 2 osobami. Bezcenne jeśli jest duży ruch – suniesz wtedy prawie pustym pasem wyprzedzając wszystkich.
5. W prawo na czerwonym.
Kiedyś mieliśmy małą zieloną strzałeczkę. Unia zabrała, a dała w zamian strzałeczkę świecącą, lub nie. W Kanadzie po prostu można skręcać w prawo na czerwonym. Oczywiście pamiętając o tym, że nie mamy wtedy pierwszeństwa. ;)
Działa wszędzie poza Montrealem, o czym informują duże tablice przy wjeździe do miasta. :D
6. Budowanie dróg z myślą o przyszłości.
Budujemy autostradę, ale nie mamy pieniędzy i/lub potrzeby by robić od razu jezdnie na 4-5 pasów w każdą stronę. Co robimy? Zostawiamy na środku 20-50m pasa zieleni. Skoro już i tak odstawiamy cały cyrk z wykupem ziemi i wywłaszczeniami, to zróbmy to tak, by był spokój na kilkadziesiąt lat. Jak kiedyś będzie trzeba, to dorobimy na środku dodatkowe pasy, a do tego czasu niech tam rosną krzaki, za którymi schowa się radiowóz z radarem. ;)
7. Omijanie stojących na poboczu.
Nie wiem czy to przepis, czy tylko zwyczaj, ale jeśli na poboczu stoi samochód, a w danym kierunku są przynajmniej dwa pasy ruchu, to nikt nie przejeżdża bezpośrednio przy zaparkowanym pojeździe. Wszyscy automatycznie zjeżdżają na lewy pas.
8. Linia ciągła nie blokuje skrętów.
Jak u nas wygląda zakaz wyprzedzania w miejscu gdzie jest dużo wjazdów na posesje? Podwójna ciągła, przerywana co kilka metrów… w Kanadzie uproszczono system maksymalnie. Podwójna ciągła zabrania wyprzedzać, ale pozwala na lewoskręty. Niby drobiazg, a o ile mniejszy chaos w oznakowaniu poziomym.
9. Z dwóch pasów jeden.
Podobne rozwiązania widzieliśmy już np. w Wielkiej Brytanii. Kiedy zanika pas, to zazwyczaj nie ma wyraźnego oznaczenia który się właściwie kończy. Zwyczajnie znika linia przerywana, rozdzielająca pasy, a 50-100m dalej jest już za wąsko by jechać obok siebie. Nikt nie jest uprzywilejowany, trzeba się dogadać.
Oczywiście nie mówimy tu o chwilowych zmianach w ruchu (np. roboty drogowe). Wtedy nikt się nie bawi w przemalowywanie oznakowania – po prostu znika jeden z pasów.
Ale nie ma też tego, co u nas, czyli ustawiania się na docelowym pasie 2km wcześniej. Dodajmy jeszcze Tira-Strażnika-Porządku, który blokuje zanikający pas na kilometr przed zwężeniem (żeby przypadkiem go ktoś nie wyprzedził) i będzie pełny obraz polskich dróg. Znacie to, prawda? Kogo nigdy tir nie zepchnął na pas zieleni niech podniesie rękę. ;)
10. Automaty.
'Last but not least’, czyli samochody z automatyczną skrzynią biegów. Tak się jakoś potoczyły losy światowej motoryzacji, że w Europie wolimy sami zmieniać biegi. Po 51h z automatem stwierdzam, że ręczne zmienianie biegów to niepotrzebna komplikacja. Gaz i hamulec w zupełności wystarczają do tego by ruszyć i się potem zatrzymać. Jeśli dodać do tego, że ruszając pod górkę nie trzeba się bawić z hamulcem ręcznym (auto po puszczeniu hamulca rusza, a jeśli jest zbyt stromo, to po prostu stoi w miejscu czekając na wdepnięcie w gaz), to mamy samochód wręcz idealny do jazdy po mieście.
A czego nie warto?
Na zakończenie zmącę lekko ten idealny obraz. Pierwsze, co rzuca się Europejczykowi w oczy, to nie najlepsze oznakowanie dróg. Zarówno sygnalizację świetlną, jak i pozostałe znaki, mamy w Europie znacznie lepiej dopracowane.
Tam trzeba się szybko przestawić na to, że spora część istotnych informacji to tabliczki z napisami. Dajmy na to sygnalizator do skrętu w lewo w wersji zielonej ma strzałkę, a w czerwonej nie – nad/pod/obok jest tabliczka „skręt w lewo”. Na dodatek znaki i sygnalizatory są najczęściej za skrzyżowaniem. Bywa też np. tak, że za skręt w lewo odpowiada sygnalizator drugi od lewej – czyli dojeżdżasz do skrzyżowania, a tam od lewej: zielone, czerwone, zielone. ;]
Znaki na skrzyżowaniach, to najczęściej małe tabliczki upchnięte gdzieś pod sygnalizatorem. I tak wjechałem w Montrealu w jednokierunkową pod prąd. Nie było zakazu skrętu w prawo, nie było też zakazu wjazdu. Była za to mała biała tabliczka za skrzyżowaniem, z zieloną obwódką, informująca że można na wprost i w lewo, oraz niepozorna czarno-biała strzałka przed skrzyżowaniem, informująca, że po prawej jest jednokierunkowa:
Od tego czasu uważnie studiowałem bliższe i dalsze otoczenie skrzyżowań wszelkich. ;)
Więcej widoczków z Kanady znajdziecie tutaj:
* No chyba że z blachami z Quebec jeździsz po Ontario. Tak nam się jakoś trafiło, że na lotnisku w Toronto dostaliśmy samochód zarejestrowany w Quebecu. Wtedy się zdarzy, że czasem ktoś zajedzie drogę, a przy włączaniu się do ruchu dojedzie do zderzaka i zabije wzrokiem. ;)
11 komentarzy
Podpisuje sie obiema rekami, doswiadczylismy dobrodziejstw AllStop i innych wynalazkow Polnocnej Ameryki. Najwieksze wrazenie zrobila na mnie srednia predkosc po 3miesiacach jezdzenia (16tys mil) wyszlo nam dokladnie 50mph bez tzw kozakowania na drodze. W tym bylo toczenie sie po SF, Seattle, Chicago i na Manhatanie w Wielkim Jablku.
Swoja droga dobry blog ;)
Dziękujemy :) Pozdrawiam serdecznie!
All-way STOP – próba zainstalowania tego na polskiej ziemi skończyła by się częstym mordobiciami na środku skrzyżowań. Rozwiązania trzeba dobierać do charakteru narodu :)
I bez tego się zdarzają… co wcale nie znaczy, że należy bezradnie rozłożyć ręce „bo tak tu już jest i nic się z tym nie da zrobić”. Poza tym to nie z narodem jest problem, tylko z jednostkami nie nadającymi się do funkcjonowania w społeczeństwie. ;)
Witam,
już myślałem, że to tylko moje spostrzeżenia z jazdy po Kanadzie. Jeszcze gdyby do tych 10 punktów dodać ważność mandatu 3lata i kierowanie go do ubezpieczyciela, było by super na drogach. Moja znajoma w Kanadzie dostała mandat na 16$ a w następnym roku jej ubezpieczenie OC wzrosło o 1400$. Może wtedy wielu naszych ułańskich kierowców jeździło by spokojniej i bezpieczniej.
No powoli (zdecydowanie zbyt wolno), ale coś się u nas rusza w tej kwestii. Najnowszy pomysł jest taki, że punkty karne znikają po roku, ale pod warunkiem że został zapłacony mandat (podobno ok. 33% mandatów jest nieściągalna). Niestety chyba jeszcze nie wiadomo czy i kiedy weszłoby to w życie. No ale nie oszukujmy się, nie chodzi tu o poprawę bezpieczeństwa na drogach, tylko o ściąganie większej kasy. Najnowszy przykład: pierwszy w Małopolsce pomiar prędkości średniej będzie zamontowany na Zakopiance, na odcinku, na którym w ub. roku doszło do 3 niegroźnych wypadków.
Witaj mieszkam w Montrealu I jest tu troche inaczej , mandatów za 16 $ wogóle niema no może z 40-50 lat temu .jest 15 punktów po otrzynaniu mandate zabierają ci punkty np. za przejechanie znaku Stopu dostajesz 150$ I 3 punkty , maj na to wda lata aby punkty wróciły , Do tego dochodzi tak jak pisałeś podwyżka ubezpieczenia ,ale bez przesady to ok 100-200-na rok I dochodzi też podwyższona opłata rejestracyjna , przeż te dwa lata , Ja jeżdze ok 150-200 km dziennie po Montrealu taka praca ,
Uszanowanko.
Tak czytam…czytam…i niestety powstrzymac się, od komentarza, nie mogę…
Meszkam w Kanadzie już trzy lata. Jeżdżę codziennie-dużo. Razz że lubię, dwa – związane jest to też z moją pracą – budownictwo(firma dla której pracuję działa w BC, Albercie i Saskatchewan.
Po trzech latach z czystym sumieniem stwierdzam, że Kanadyjczycy nie potrafią jeździć. Nie umieją włączyć się do ruchu, zmienić pasa. Za nic mają kulturę jazdy – a co za tym idzie – pośrednio i bezpieczeństwo.
Szczególnie kierowcy liftowanych „pickupów” mają się za królów szos. Z premedytacją blokują lewy pas, jadąc znacznie poniżej dozwolonej prędkości, by dać do zrozumienia „kto tu rządzi”.
Wspomniałeś, że spędziłeś za kółkiem 51 godzin (3430km).
Wnoszę, że nie wyjechaliście poza Quebec lub Ontario. HWY 1 (wschód – zachód) ma przeszło 7800km. ON i QC to dosyć cywilizowane rejony. Prawdziwa jazda zaczyna się w prowincjach centralnych – Manitobie, Saskatchewan, Albercie… SK ma najwyższy w Kanadzie wspólczynnik pijanych kierówców na drogach. W weekendowe wieczory trzeba być naprawdę czujnym. Policja w nosie ma, że strzeliłeś sobie piwko, czy pięć i zmieniasz pasy ruchu bez kierunkowskazów na dziesięć metrów przed skrzyżowaniem. …ale spróbuj przekroczyć limit prędkości choć odrobinę-z miejsca jesteś kryminalistą!
Ruszanie spod świateł…Cóż-gdy stoją obok siebie RAM1500 i F150- prawie zawsze kończy się „kto pierwszy”. Podobnie mają kierowcy Mustangów vs Camaro, itp. Zdarzyło mi się nawet z policjantem „brać” spod świateł, bo – jak później wyznał ciekaw był, „czy mam ikrę”;)
W zasadzie mógłbym-z doświadczenia ponad 170 tys km za kierownicą w Kanadzie- zaprzeczyć wszytkim pozytywom o których wspomniałeś…ale po co? Kazdy z nas odbiera zupełnie inaczej to co tu przeżył. Cieszę się że są ludzie którzy znaleźli tu coś pozytywnego na drodze:)
…jeez…jak ja tęsknię za europejskimi drogami!
Pozdrawiam!
Dzięki za wyczerpujący komentarz. :)
Tak jak napisałeś, byliśmy tylko w Quebec i Ontario, które faktycznie mogą być bardziej cywilizowane niż pozostałe regiony. Dlatego wyraźnie podkreślam, że doświadczenia i obserwacje możemy mieć nieco powierzchowne, a na pewno mocno subiektywne. Każdy ma inne doświadczenia – ja te 3.5 tys. km automatycznie porównuję z mniej więcej 200 tys. km przejechanymi w sporej części po Polsce (poza Europą przejechałem w sumie może z 10 tys. km). I w tym zestawieniu Kanada (przynajmniej ta część, w której byliśmy) jest zdecydowanie na prowadzeniu jeśli chodzi o samopoczucie za kierownicą. ;)
Do tego dochodzi oczywiście kwestia odpowiedniej „próby statystycznej” – przypuszczam, że po kilku miesiącach poruszania się po Ontario, mógłbym nieco zmienić zdanie na temat Kanadyjczyków za kierownicą.
Ja właśnie wczoraj oddałem samochód po przejechaniu 1600 km, jeździłem po Montrealu, Toronto, Mississauga i Ottawie.
Mam generalnie całkowicie odmienne zdanie, ale porównuje do Niemiec i Szwajcarii nie do Polski.
Co mi się nie podobało:
1) 4-stop skrzyżowania są wyjątkowo nie efektywne, jestem przekonany że rondo jest dużo lepsze, a w kanadzie widziałem tylko 1 w Mississauga.
2) Stan dróg jest zły albo bardzo zły.
3) Ograniczenia prędkości na autostradach są wyjątkowo niskie (ale to pewnie z powodu punktu 2)
4) kierowcy nie przestrzegają przepisów, w szczególności ograniczenia prędkości i w szczególności w Montrealu. (ale to pewnie z powodu punktu 3)
5) brak nakazu jazdy prawym pasem to jakaś pomyłka…
6) brak asferycznych lusterek w samochodach!!!!
7) bardzo dużo samochodów w opłakanym stanie na ulicach…
8) nie widziałem ani jednej sytuacji żeby ktoś ułatwił włączenie się na ruchu poprzez zmianę pasa na lewy..
9) brak uprzejmości na drogach, nie ma co liczyć że ktoś nas wpuści z podporządkowanej…
10) bardzo ograniczona ilość stacji benzynowych i parkingów na autostradach.
11) bardzo złe oznaczenia na drogach.
12) korki, korki, korki…
neutralne:
1) automatyczne skrzynie biegów, uczucie jak jazda zabawką :)
co mi się podobało:
1) bardzo tania benzyna
2) pomysł z expresowa autostrada przez Toronto
Generalnie bardzo się rozczarowałem Kanadą, zostaję w Szwajcarii :)
Nie byłem w Kanadzie, nie byłem w USA ale jako „drogowiec” wiem, że to oni czerpią doświadczenia z Europy a nie na odwrót. Wiem na pewno, że mają kiepskie technologie odnośnie jakości mieszanek asfaltowych i betonowych.
Mi (wiem tylko z opisów, filmów, zdjęć) nie podoba się sygnalizacja świetlna. Prosty przykład: dlaczego w Europie są sygnalizatory pionowo? Bo nawet daltonista (wiem, nie dostanie prawka) wie, że u góry jest zawsze czerwone! W poziomym ustawieniu (jakie są często w USA) nie zawsze czerwone jest po tej samej stronie!