Z Bangkoku lecimy do Kambodży. Do Siem Reap – bramy do świątyń Angkoru. To tak naprawdę główny cel w naszej trzytygodniowej wyprawy do Azji. To też spełnianie wielkiego marzenia…
Nocowanie.pl - najlepsze noclegi w dobrej cenie. Rezerwuj online!
Zaraz po przylocie czekały nas formalności związane z wizą. Mieliśmy trochę obaw, bo naczytaliśmy się sporo o przekraczaniu granicy w Kambodży. Nie byliśmy do końca pewni czy będziemy płacić za wizę dla Malwinki, czy musimy mieć zdjęcie do wizy, itp., itd. Okazało się, że poszło całkiem sprawnie i bez większych utrudnień. Na pytanie czy zdjęcie w paszporcie wystarczy do wizy padła odpowiedź twierdząca, tyle tylko że doliczają $2 za skanowanie zdjęcia. Po tym rachunek był już prosty: 3 paszporty = $96, Marek zapytał czy na pewno, bo jest z nami dziecko. Wtedy kwota zmalała do $64.
Z paszportami w garści i z nowiutkimi wizami ruszyliśmy na spotkanie z Kambodżą. Po raz pierwszy w naszej karierze podróżników, czekał na nas ktoś z karteczką z nazwiskiem. Nasz hotel wysłał po nas Pana z tuk tukiem. Miło.
Pierwsze zetknięcie naszej Malwinki z tuk tukiem nie zapowiadało wielkiej miłości. Była dosłownie przerażona pędem powietrza, otwartą przestrzenią. Na szczęście, tylko ta pierwsza wycieczka z lotniska była taka emocjonująca. Każdy kolejny przejazd był już tylko przyjemnością i Malwa z radością witała naszego Pana i tuk tuka przez następne trzy dni.
Hotel (White Villa Butique hotel) wybraliśmy w bocznej uliczce, w pewnej odległości od centrum. Wybór okazał się super – pokój ładny i czysty. Mamy też śniadania. Na dachu taras z widokiem na domy i palmy.
Idziemy porozglądać się w naszej okolicy. Niestety chodniki tu nie istnieją. Jest to szczególnie uciążliwe, bo ruch jest spory. Jedyne wyjście, to poruszać się tuk tukiem. Przejazd nasz hotel – gdziekolwiek w centrum – 1$.
Robimy zakupy w sklepie spożywczym – jednak, jak na tani kraj, wcale nie jest tanio – woda mineralna 1$. Szczególnie to, co może być dla turysty ciekawe ma ceny z kosmosu! Olej kokosowy 12$, jakieś mydełka 4$, ozdobnie pakowany pieprz 4$
O 16.30 ruszamy po bilety do świątyń – jak się potem okazało, jednak za późno. Bilety kupujemy bez kolejki – jest osobna kasa na bilety wielodniowe.
Kasy są zaraz przy drodze, w lesie. Z biletami ruszamy dalej. Nagle docieramy do ogromnej fosy okalającej kompleks świątyni Angkor Wat. W dawnych czasach podobno pełnej krokodyli, potem zakwitającej setkami lotosów – według pana Pałkiewicza. Jeszcze nie widać świątyni, jednak w gęstwinie po drugiej stronie pojawiają się jakieś zarysy budowli. Muszę Wam powiedzieć, że to pierwsze zetknięcie z tą jeszcze nieodkrytą potęgą wywołało u mnie największe bicie serca. Potem już był i zachwyt i wzruszenie, ale teraz, po kilku miesiącach najbardziej pamiętam to pierwsze uczucie, gdy to nieznane i nieodkryte powoli się przed nami rysowało…
Przed Angkor Wat jesteśmy 17.40 – piękny zachód słońca zaraz się skończy. Zanim docieramy do stawów, w których odbijają się wieże świątyni, złota poświata na budynkach znika…
Polecamy wiec dotrzeć do świątyni przed 17 – wpuszczają teoretycznie o 17.30, ale podobno uda się wejść wcześniej.
Gdy już zrobiliśmy wszystkie zdjęcia i do syta nacieszyliśmy się widokiem i odbiciem w stawach wracamy. W hotelu umawiamy się z kierowcą na następne dwa dni. Niestety, prawie nie ma szans coś wynegocjować i zbić z zaproponowanej ceny. Pewnie hotel ma też swoją prowizje…
Wydatki
– wiza – (66$ dziecko + 2 dorosłych)
– wyjazd tuk tukiem na zachód słońca do Angkor Wat – 6$
– bilet do świątyń na trzy dni – 40$
– stawka za dwa dni zwiedzania tuk tukiem + wschód słońca – 46$
2 komentarze
widzę że Tula też już ledwo ledwo mieści Małą:)
Jeszcze daje radę – Tula jest do 20 kg ;) Pytanie tylko czy Tatuś da radę… Pozdrawiam :)