Pewnie widzieliście już nasze zdjęcia z Andamanów. Zapewne część z Was westchnęła, że marzy aby w takim miejscu się znaleźć. Musicie jednak zdać sobie sprawę z tego jak to wygląda od środka, bo ten raj nie jest dla każdego… a konkretniej nie każdy poczuje się tu jak w raju. Z różnych powodów, o których poniżej.
Już samo dotarcie na Andamany nie jest proste. Oczywiście samolotem dotrzecie do Port Blair, stolicy Andamanów, ale z rajem, jak każde miasto, ma ono niewiele wspólnego. Pozwolenie, które otrzymacie po wylądowaniu pozwala na przebywanie tylko na kilkunastu wymienionych tam wyspach.
Trzeba też pamiętać, że lecąc na Andamany musicie mieć wizę Indyjską.
Jak się dostać na inne, naprawdę rajskie wyspy?
Oczywiście promem. Te państwowe są śmiesznie tanie – ok. 25 zł. Prywatne są w cenie ok. 70 złotych za osobę. Niestety na te najtańsze nie zawsze bilety są dostępne. Na Neil i Havelock jest po kilka kursów dziennie z Port Blair, ale na niektóre wyspy promy pływają tylko kilka razy w tygodniu. Można z dużym prawdopodobieństwem założyć, że nie uda się ruszyć dalej w dniu przylotu. My kupując bilety w czwartek rano, dostaliśmy bilety na wyspę Neil dopiero na sobotę. Można kupić bilety maksymalnie na 4 dni do przodu. Można też kupić od razu w Port Blair bilet powrotny… ale też tylko 4 dni do przodu licząc od dnia zakupu. Na wyspie Neil bilety na prom kupuje się w dniu wypłynięcia, co oznacza zameldowanie się przed kasą już o 6.30. Ale i tak przed wami pierwszeństwo zakupu mają stali mieszkańcy wyspy…
Transport na wyspie Neil
Z portu bez problemu zabiorą Was do hotelu tuk tuki. Potem warto wypożyczyć rower albo skuter. Wyspa jest malutka, tak więc w jeden dzień objedziecie spokojnie wszystkie 5 plaż.
My wynajęliśmy skuter na dwa dni (500 rupii za dzień). Wynajmują go na dobę, co jest wygodne, bo jeszcze ostatniego dnia jeździliśmy skuterem do 10. Już przy ustaleniu godziny wypożyczenia było śmiesznie – chcieliśmy na 7. Ok. Ale potem przyszedł pan od skuterów że to wcześnie bardzo, więc może na 8. A właściwie to na 9. No to my że może na 8.30. O które były skutery? Oczywiście o 10. Ale jesteśmy na wyspie, trzeba się wyluzować.
Jest też autobus miejski który radośnie kursuje po wyspie – przystanki są chyba umowne, bo nie widzieliśmy żadnego.
Co ciekawe, hindusi którzy przyjeżdżają na wyspę, to podobno w większości pary młode w podróży poślubnej. Po wyspie poruszają się głównie wynajętymi samochodami z kierowcami i mieszkają w tych najdroższych hotelach. Sporo jest też grup na zorganizowanych wycieczkach z zakładów pracy.
Gdzie nocować
Na wyspie Neil jest w sumie spory wybór. Są tu niewielkie resorty z basenem, są ładne domki i skromne chatki. Wszystko zależy od tego, czego oczekujecie i ile chcecie wydać. My wybraliśmy pierwszy który zaproponował nam jeszcze na przystani naganiacz z hotelu. Powiem szczerze, że domki na pierwszy rzut oka były dość odrzucające. Na szczęście była tuż obok ciekawa plaża (nr 3) i piękne zachody słońca.
Jestem jednak pewna, że część z naszych znajomych zdecydowanie nie nocowałaby w takich warunkach. Na szczęście mieliśmy moskitierę, swoje poszewki i drugiego dnia wypsikaliśmy cały pojemnik odstraszacza na owady kupiony w sklepiku w centrum. Ok, jesteśmy wśród dzikiej przyrody, więc dzika przyroda zaglądała też do naszego domku. Ale podobnie jest na innych wyspach azjatyckich i w całej Azji południowo-wschodniej. Chcąc nieco zminimalizować ten nieciekawy kontakt z przyrodą możecie zamieszkać w resortach gdzie ceny zaczynają się od 5 tys rupii.
Dlaczego tu nocowaliśmy? Bo było tanio – ok 60 zł za domek. I trochę się nam już nie chciało przenosić. Po przeglądzie plaż też doceniliśmy naszą i uznaliśmy, że jest jedną z fajniejszych.
Co ciekawe, w resortach z wyższej półki mieszkają głównie hindusi. Bladolicy wybierają raczej chatki.
Jak jest na innych wyspach?
To wiemy z opowiadania. Havelock stał się już bardzo komercyjny. Sami tam nie dotarliśmy głównie przez uciążliwy system kupowania biletów na prom. Z naszego Neil mogliśmy tam popłynąć, ale już nie było pewne czy załapiemy się na bilety powrotne do Port Blair tak aby zdążyć na czas na samolot.
Podobno sielski jest Long Island – ale tan promy kursują dwa razy w tygodniu (płyną 4h), jest jedna plaża i mały wybór noclegów.
Co jeść
Na Neil było naprawdę sporo różnego rodzaju restauracji. Po kilu próbach zdecydowanie polecamy małą chatkę restauracji Sea Sand.
Jednak wszędzie macie zagwarantowane jedno – bardzo długie oczekiwanie na jedzenie. To chyba wyspiarski temperament, że wszystko dzieje się powoli i nie ma potrzeby się spieszyć.
Drugą alternatywą jedzeniową są knajpki dla miejscowych. Tam tylko śniadania i kolacje, ale wszystko świeżo robione, na bieżąco, jedzenie schodzi szybko więc nie leży i jest świeże. A ceny – bajecznie tanie.
W naszym niedalekim Sea Sand zapłaciliśmy za kolacje 600 na trzy osoby. Zamówiliśmy niewiele – szakszuke, trzy omlety, miseczkę z masalą i trzy kawy. W barze u miejscowych, cała nasza trójka za spore śniadanie z parotami i dosa płaciliśmy ok. 200.
Wieczorne rozrywki
To skomplikowane. Po zachodzie słońca nie zaleca się chodzić. Powód – na ścieżkach mogą być węże.
Na pewno warto jednak żebyście zobaczyli zachód słońca na jednej z plaż. Późnym popołudniem startują
też małe bary z pysznym jedzeniem w centrum.
Zagrożenia
Na kilku wyspach jest problem z krokodylami. Na Andamanie Południowym – w okolicach Port Blair na trzy plaże które odwiedziliśmy, dwie były zamknięte z powodu krokodyli. Na szczęście na wyspie Neil wszystkie plaże były dostępne. Z kolei na sąsiednim Havelook krokodyle podobno się pojawiały. Nie dokuczały nam tu też pchły piaskowe (sand fly), które są podobno sporym problemem na innych wyspach.
Od razu też wytłumaczymy się nieco – nie wyszukujemy specjalnie tych zagrożeń żeby umniejszyć rajskość wysp. Już otrzymując pozwolenie na pobyt tutaj macie na druczku całą listę zagrożeń:
– spadające kokosy,
– krokodyle,
– węże morskie i rekiny.
Co kupić?
My zazwyczaj niewiele przywozimy z podróży. Ale obowiązkowo magnes. A tu dramat – magnesy były dwa – drewniana rybka (paskudna) i rybka z masy perłowej ale bez napisu. W końcu kupiliśmy breloczek z myślą przerobienia go na magnes.
Odkryliśmy też fantastyczne bransoletki, niewyobrażalnie tanie, bo za trzy wyszło ok. 8 zł. Unikaliśmy kupowania takich z muszelek, żeby nie było problemów na lotnisku. Jest tu tez szansa zakupu pereł – chyba dość tanio, a na pewno znacznie taniej niż widzieliśmy w Wietnamie na wyspie Phu Quoc. Jednak takie pamiątki najlepiej kupować w sklepach gdzie będziemy mieć pewność, że to faktycznie to za co płacimy a nie podróbka i też dostaniemy rachunek. My zrobiliśmy zakupy w sklepiku przy muzeum Antropologicznym w PB. Możliwość kupienia pereł była też na lotnisku – ale oczywiście nieco drożej i tylko w jednym sklepiku.
Na miejscu warto też kupować miejscowe owoce – są tanie i bardzo smaczne.
Czystość na wyspie
Z jednej strony, jak przejeżdżaliśmy przez wioski, to wokół domów było naprawdę czysto i schludnie. Nasz pokój też był stosunkowo czysty, a na pewno było o niebo lepiej niż w naszym pokój w hotelu Lalaji Bay View w Port Blair.
Ale wszelkie części wspólne, w tym plaże były bardzo brudne. Nasza była w miarę czysta bo też nie było tu ani straganów ani śmiecących turystów. Z drugiej jednak strony właściciel naszego hotelu zbierał śmieci wokół domków, a potem wyrzucał je w krzaki w pobliżu plaży… ludzie z sąsiedniego hoteliku wywalali śmieci wprost do morza. Odpływ zabierze, jaki to problem? To, co niczyje, może być zaśmiecone i nikogo to nie rusza. Inne plaże – w tym nr 1 i 5 były bardzo zaśmiecone.
Fakt, że śmieci to nie tylko problem w Indiach, podobnie było na Sri Lance, na plażach niedaleko od lotniska. Sama mam ochotę następnym razem spakować do bagażu trochę rękawiczek i worków i zrobić w
jakimś zakątku Azji akcję sprzątania świata. A potem te wory zawieźć do najbliższej informacji turystycznej…
Czy warto jechać na Andamany?
Na pewno cieszymy się, że mieliśmy okazję zobaczyć taki egzotyczny kawałek świata. Czy wrócimy? Chyba nie. Choć spotkaliśmy, rodaków którzy na Andamanach byli już drugi, czy nawet trzeci raz i spędzają tu za każdym razem ok. dwóch tygodni.
Komu polecamy Andamany?
Wszystkim ciekawym świata i nie obawiającym się lekkich trudności w podróżowaniu. Na miejscu też sami możecie wybrać jaki standard i jakość hotelu Was interesuje.
Więcej praktycznych informacji o Andamanach znajdziecie w kolejnych wpisach.
Wszystkie nasze opisy z wyjazdu do Indii znajdziecie tutaj.
8 komentarzy
Super wakacje…gratuluję, czy można byłoby prosić o orientacyjny koszt i sposób dostania się na Andamany?? (samolotem) oraz namiary w mapsgoogle na chatki w których mieszkaliście ?? Pozdrawiam
Hej, wkrótce pojawi się dokładny wpis praktyczny – mam już gotowe szkice tekstów. Na Andamany lecieliśmy – Chennaj – Port Blair liniami India Go. Powrót z Andamanów linią Spice Jet z przesiadką – Port Blair – Chennai – Bangalore. Potrzebujesz wizy do Indii – najlepiej aplikować o e-wizę która jest też tańsza. Koszt ok 50 $. U Ady znajdziesz już gotowe wpisy z Indii i Andamanów – http://www.podrozeady.com/Andamans/ Kiedy lecisz? Pozdrawiam!
Dziękuję za odpowiedź…Andamany u nas dopiero w planach na przyszły rok, pytanie tylko które miesiące są najlepsze na wakacje tam…najchętniej lipiec sierpień, ale znając życie to sezon tam wypada zupełnie kiedy indziej. A jaki koszt dostania się do Chennaj (generalnie całkowita orientacyjna cena lotu z Polski tam i z powrotem). Czekam na zestawienie. Super zdjęcia … no ale jakie by mogły być zdjęcia z raju … :)
Och to spokojnie zdążę z wpisami :) Cena lotu zależy od tego na jaką promocje trafisz. Wato zaglądać na portale typu Mleczne Podróże czy Fly4free – chyba nawet ostatnio była jakaś promocja do Indii. O ile pamiętam za główny przelot z Polski płaciliśmy ok 1500 zł. Indie zdarzały się jednak nawet i za 1000 zł. Wiec udanego polowania!
Cześć, czy pamiętacie może nazwy noclegów? Wybieramy się na Neil i Havelock w październiku :)
Hmm…:) byłam na Andamanach ponad rok temu i jak dla mnie to raj na Ziemi:) owszem, dotarcie nie jest proste, ale to jest akurat zaleta tych wysp! :) podsumowując: jak dla mnie nie jest to skomplikowany raj:) Polecam wszystkim!
Mu za dwa miesiące wylatujemy na pół roku. Trzy miesiące spędzimy w Indiach i trzy w Indonezji. Odliczam od października. Mam nadzieję, że nie zostanę zaskoczona przez żadne dzikie zwierzę które chciało by spróbować mojej krwi :D
Nie wiem czy to dobrze komercja doszła już wszędzie.