Gdzie spędzić długi weekend? Planując taki wyjazd w Polsce prawie na 100% możemy liczyć na tłumy turystów. Góry, morze, zamki i inne atrakcje są oblegane w takich terminach przez spragnionych atrakcji rodaków. Nam udało się odkryć cudowną enklawę spokoju na taki wyjazd – zdradzimy Wam ten sekret!
O urokach Podlasia słyszeliśmy już od dawna. Niestety nigdy tu nie byliśmy. Moje jedyne wspomnienia z tych okolic, to zapamiętane widoki przez okna autokaru w drodze na Litwę. Cudowna zielona kraina, jeziorka, rzeczki i piękne lasy. Wreszcie tu dotarliśmy!
Sobota
Naszą wycieczkę rozpoczęliśmy bladym świtem w sobotę o 4.40 wyjeżdżając z Krakowa. Droga była spokojna, ruch naprawdę niewielki. Za to w przeciwną stronę (czyli w kierunku na Kraków/Zakopane) – sznur samochodów! Zaczyna się długi weekend!
O 11 byliśmy w Łapach – docierając tam przez Rządzę i Całowanie. Podróże po Polsce dostarczają naprawdę wielu wrażeń – jak widać też lingwistycznych. Na trasie mieliśmy też Flakowaciznę, Topór i Wilczogęby. W sumie przejechaliśmy ok. 490 km.
W Łapach zatrzymaliśmy się u znajomego – Jacka. Poznaliśmy też wreszcie jego cudowną rodzinkę – teściów, tatę, żonę Kasie i dwóch fantastycznych synków – Kamila i Jasia.
Łapy to dla nas wrota do Narwiańskiego Parku Narodowego. Nasze odkrywanie rozpoczęliśmy w Waniewie. Jest tam punkt widokowy i śliczne rozlewisko. Są też pomosty którymi można przejść aż do Śliwna. Niestety po ostaniach deszczach woda była zbyt wysoka i kładki były zalane.
Naszym celem było jednak Kurowo. Jest tam siedziba Parku w uroczym dworku. Są tam pomosty wśród trzcin.
Można też wypożyczyć kajaki. Są trzy trasy – jedna z nich nawet na 3-4 godziny. Niestety nie mieliśmy tyle czasu. Dodatkowo na koniec goniła nas burza.
Polecam wszystkim kajaki w Kurowie. Jest bajkowo – trzciny, lilie wodne i wąskie przesmyki pomiędzy nimi. No i zaskakująco tanio – za 1,5h wiosłowania zapłaciliśmy całe 5zł.
Na koniec chcieliśmy zobaczyć jeszcze zerwany most. Jest z nim związana niesamowita historia. Most chyba już nigdy nie będzie odbudowany – ilekroć został odbudowany – wybuchała wojna… Do mostu dojechać nie jest prosto – ok. 2 km przez las dość kiepską drogą. Podobno łatwiej jest od strony Kruszewa.
Zakończyliśmy dzień odkrywając okolice Łap i przekonując się, że jeśli z jakiegoś miejsca nie ma zdjęcia w przewodniku, to raczej nie warto tam jechać i liczyć na coś zachwycającego (np. Suraż).
Niedziela
Ruszamy na północ i na spotkanie z żubrem!
Zaczęliśmy jednak od Pentowa. Z czego słynie ta wioseczka? To w sumie jedno gospodarstwo ze stuletnim dworem i innymi budynkami. Ale to też „Europejska wieś Bociania”. To ile bocianów ją zamieszkuje pokazuje tablica – jest ich ponad 120! Aż tylu bocianów nie widzieliśmy – ale i tak było ich naprawdę bardzo dużo.
W Kiermusach wreszcie zobaczyliśmy żubry! Jest tam prywatna Ostoja Żubra, piękny dwór i stylizowane domki do wynajęcia. Niedawno urodziło się się tam małe żubrzątko. Też je wiedzieliśmy – niestety leżącego 2-tygodniowego malucha ledwo było widać ponad trawą.
Po spotkaniach z przyrodą wreszcie dojechaliśmy do Tykocina – rodzinnego miasta naszego Jacka. Tykocinem zachwycało się wielu – nawet Agnieszka Osiecka która lubiła tu przyjeżdżać. Tykocin możemy zobaczyć w wielu filmach – np. w „Białej sukience” i w cyklu „U Pana Boga…”. Obecnie Tykocin zmienia się i jeszcze bardziej pięknieje. To w dużej mierze zasługa jego mieszkańców, którym po prostu zależy żeby ich miasteczko zachwycało.
Z miejscowych ciekawostek warto wiedzieć, że to w Tykocinie ustanowiono Order Orła Białego. Ustanowił go na zamku tykocińskim król August II Mocny w 1705 r.
Znajdziemy tu ogromny rynek otoczony uroczymi domeczkami i z zachwycającym barokowym kościołem Św. Trójcy. Jest też drugi po Kolumnie Zygmunta świecki pomnik w Polsce – Stefana Czarneckiego. Ciekawostką jest też zrekonstruowany praktycznie od fundamentów zamek z XV w. Zamek już wygląda imponująco – ale to jeszcze nie koniec rekonstrukcji – przed właścicielem, pasjonatem jeszcze wiele pracy – ale efekty już zachwycają. A noclegi możemy znaleźć w Alumnacie, który od 1643 daje schronienie.
W Tykocinie jest też dawna dzielnica żydowska. Jej perełką jest Synagoga – druga co do wielkości i najstarsza po krakowskiej polska synagoga. To co możemy zobaczyć w środku zachwyca i dosłownie zapiera dech w piersiach. Niestety piękne freski zostały częściowo zniszczone w czasie kiedy były tu magazyny nawozów.
Jest tu pięknie zachowany ołtarz – aaron ha-kodesz. Obok znajduje się jeszcze mała synagoga – w niej jest ekspozycja muzealna, m. in. z wystrojem apteki.
Zachwyty nie tylko duchowe, ale też kulinarne możemy przeżyć w restauracji Tejsza (koza). Jedliśmy tam cymes (gulasz na słodko (sic!) podawany z kaszą) i żydowskie pierogi z mięsem – kreple. Polecam!
Z Tykocina wyruszyliśmy jeszcze do Białegostoku. Po drodze zaglądamy jeszcze do Choroszczy – jest tam letni Pałac Branickich, park i budynki gospodarcze.
Przy wjeździe do Białegostoku, już z daleka widzieliśmy ogromną wieże kościoła – okazało się, że to modernistyczny kościół św. Rocha. Czy zachwyca? Sami musicie sobie na to pytanie odpowiedzieć. We wnętrzu warto jednak zobaczyć ogromy witraż na sklepieniu.
W Białymstoku zatrzymaliśmy się na parkingu zaraz przy ogrodach pałacu Branickich. Niedawno zakończyło się odtwarzanie oryginalnego układu parku – efekt naprawdę zachwyca.
W pałacu mieści się Akademia Medyczna. Można zobaczyć główna klatkę schodową i piękną sale w której mieści się teraz aula uniwersytecka. A o fantazji władz uniwersytetu i jego studentów możemy przekonać się na tym filmie:
W Białymstoku na rynku znajduje się ciekawy ratusz – obecnie muzeum. Biegnie od niego ulica Lipowa – szeroki spacerniak miejski. Odwiedziliśmy też piękną cerkiew św. Mikołaja i neogotycką katedrę.
Na koniec dotarliśmy do Supraśla. Polecam wybrać się tam po południu – piękna warowna cerkiew jest wtedy fantastycznie oświetlona przez promienie zachodzącego słońca. Jednak pamiętajcie że cerkiew i podobno niesamowite muzeum ikon czynne jest tylko do 17! My byliśmy po 18… ale przynajmniej cerkiew w środku zobaczyliśmy – akurat było nabożeństwo.
Poniedziałek
Dziś mamy w planach Biebrzański Park Narodowy.
Jedziemy z Tykocina do Osowca. Po drodze mijamy tabliczkę ostrzegającą o łosiach. Niestety – a może na szczęście, nie udało się nam żadnego na drodze spotkać.
W Osowcu są pozostałości gigantycznej twierdzy carskiej z XIX/XX w.
Spacerek zaczynamy od Fortu Zarzecznego. Wiele z niego nie zostało – ogromne bunkry i kawałki betonu rozsiane na dużym terenie (został zniszczony przez wycofujących się w 1915 Rosjan). Tam też zaczyna się trasa wśród szuwarów po kładkach, a na trasie dwie platformy widokowe.
W Osowcu zaglądamy też do siedziby Parku (za stacją PKP) – można się tu zaopatrzyć w mapy. Pytamy o kajaki – można je wypożyczyć w wielu miejscach. Zastanawiamy się czy wypożyczyć – dla mnie jednak Biebrza jest teraz stosunkowo za szeroka – po ostatnich opadach jest bardzo wysoki stan wody. Nie to co w Kurowie – tam płynęliśmy wąską ścieżynką wśród roślin wodnych.
Jedziemy jednak do Karczmy Wygoda gdzie można kajaki wypożyczyć – 25 zł/dzień. Bardzo się nam podoba we Wroceniu – cisza spokój i szlak wodny pomiędzy szuwarami. Można tam też wypożyczyć niesamowite biebrzańskie tratwy z domkiem!
Ciekawym miejscem jest też Goniądz – jest tam plaża i wieża widokowa na łąki biebrzańskie. Pewnie można tam spotkać łosia – ale tylko rano albo wieczorem.
Żegnamy się z Biebrzą i ruszamy odwiedzić polskich tatarów. Wstępujemy po drodze do Suchowoli – jest tam geograficzny środek Europy. Na rynku jest też łuk z krzyżem który był nad ołtarzem papieskim podczas mszy w Białymstoku, pomnik ks. Popiełuszki i przepiękna fontanna.
Dosłownie na chwilkę zaglądamy do Sokółki. Jest tam cerkiew – ale aktualnie w remoncie i muzeum w którym podziwiać możemy tkaniny z wersetami z Koranu.
Jednak prawdziwy klimat tatarski można poczuć w Bohonikach. Jest tutaj meczet – malutki i bardzo zadbany.
Tutaj możemy też skosztować kuchni tatarskiej – zaraz na przeciwko meczetu w Domu Pielgrzyma, oraz w domu z jurtą na podwórku. Tutaj tylko kosztujemy – zawijańce z mięsem i z jabłkami – czyli Kobate i Almałyk. Na prawdziwą ucztę szykujemy się dopiero w Kruszynianach.
Kruszyniany są chyba najbardziej znane jako centrum polskich Tatarów. Warto odwiedzić to miejsce na końcu świata i drogi. Żeby tam dojechać trzeba przejechać m. in. przez Krynki – jest tam słynne rondo, od którego odchodzi 12 dróg. Już od patrzenia na taki znak może zakręcić się w głowie (z tego wszystkiego nie zrobiliśmy zdjęcia).
W Kruszynianach najpierw odwiedzamy uroczy, zielony meczet. Mamy szczęście, bo cały dzień dzisiaj jest w nim pan, który opowiada o historii i zwyczajach polskich Tatarów. Robi to niesamowicie ciekawie i dowcipnie.
Z meczetem warto odwiedzić pięknie usytuowany cmentarz – mizar.
No i wreszcie jedzonko – wybieramy oczywiście bardzo polecaną restaurację u Pani Dżannety Bogdanowicz – Tatarska Jurta. Już sama restauracja jest bardzo ciekawa. To co już na wejściu dobrze świadczy o kuchni, to menu dnia (wybrane pozycje z bogatej kuchni tatarskiej)- czyli wszystko jest tu świeże i robione w tym samym dniu! Ceny są wprawdzie mocno „stoliczne” – ale jak się potem okazało jedzenie jest tej ceny warte. Zamawiamy:
– Pierekaczewnik – ciasto wielowarstwowe z mięsem
– Belysz – przekładaniec z ciasta z ryżem, grzybami, mięsem i jajkiem.
Porcje są ogromne i jedzenie jest rewelacyjne! Jeszcze tylko mała uwaga – „Schaboszczaki” tutaj mogą się nie najeść… Z sąsiedniego stolika usłyszeliśmy – „menu do mnie nie przemawia”.
Wracając już do Tykocina robimy jeszcze raz zdjęcia cudownej cerkwi w Supraślu i nowej, ale bardzo ładnej cerkwi Św. Ducha w Białymstoku.
Wtorek
Plany na wtorek mieliśmy ambitne. Bardzo kusiło nas zobaczenie łosia na biebrzańskich łąkach. Budzik nastawiony na 5 rano, wycieczka gotowa – ale pogoda zastrajkowała. Po fantastycznej pogodzie w minione dni, wtorek przywitał nas zachmurzonym niebem. Trudno. Będzie następna okazja – bo już wiemy, że w te okolice jeszcze wrócimy!
Ruszamy zatem dość wcześnie w trasę – nasz cel – Puszcza Białowieska.
Zawsze jadąc sprawdzamy co ciekawego możemy spotkać po drodze. Tym razem nasza trasa dosłownie usiana była uroczymi wioseczkami z drewnianymi domkami. Upolowaliśmy też piękne cerkwie – we wsiach Puchły i Narwi. Domki z drewnianymi okiennicami chyba najbardziej zachwycające były we wsi Trześcianka.
W Tykocinie było pochmurno, po drodze padało, a jak tylko wjechaliśmy do Puszczy Białowieskiej lunęło naprawdę porządnie. Trudno – deszcz, nie deszcz, zwiedzać trzeba. Jeszcze przed samą Białowieżą zajechaliśmy do Rezerwatu Pokazowego Żubra. Tutaj parking jest płatny 6 zł + wstęp też 6zł. Na szczęście, pomimo deszczu udało się zobaczyć zwierzaki! Żubrów jest tutaj całe stado – w tym dwa małe. Były też dwa łosie – jeden bardzo towarzyski pomrukiwał i dał się skusić na listeczka do siatki. Są też jelenie, sarny, dziki, koniki, wilki i ryś. Niesamowite wrażenie robi żubroń – krzyżówka żubra z bydłem domowym. Są gigantyczne!
Przy parkingu można kupić rożne pamiątki. Jest też miejscowy miód i mieszanki przypraw. Skusiliśmy się min. na czosnek niedźwiedzi.
W końcu wjeżdżamy do Białowieży. Chyba coraz bardziej zamienia się to miasteczko w takie podlaskie Zakopane. Są tutaj ładne domki, pensjonaty i hotele.
Naszym celem była siedziba Parku Narodowego. Zaraz obok jest ciekawa cerkiew – z ceramicznym ikonostasem. Niestety nie udało się nam jej zobaczyć – jest czynna tylko w określonych godzinach – np. 11-11:15 – i to co dziennie inaczej (tyle przynajmniej wywnioskowaliśmy z kartki na drzwiach). Niestety choć pod drzwiami byliśmy o 11.10, to były zamknięte. Szkoda.
Dyrekcja BPN mieści się w parku, na miejscu gdzie stał kiedyś pałacyk myśliwski cara. Pałacyk, nieco zniszczony, przetrwał zawieruchy wojenne. Niestety w latach 60-tych postanowiono go nie odbudowywać. To co się zachowało – rozebrano, a resztę murów wysadzono. Powstał piękny… klocek komunistyczny.
Obecnie wygląda już trochę lepiej – po niedawnej przebudowie. Ale strasznie przykro jest patrzeć, jak wyglądało to miejsce na zachowanych fotografiach (na wystawie w siedzibie Parku).
Dla nas było to tym większym szokiem, że zazwyczaj takie akty wandalizmu historycznego oglądaliśmy u naszych wschodnich sąsiadów. A tu niespodzianka – rodacy zrobili to samo… wielka szkoda.
W Parku, zaraz za bramą, jest centrum informacji – można się tam opatrzyć w mapy i foldery. Z ciekawostek polecam też zobaczyć 250-letnie dęby i zachowaną bramę cesarską.
Wyjeżdżając z Białowieży odwiedzamy jeszcze restaurację Carską. Mieści się ona w budynku dawnego dworca.
Wszystko jest jednak pięknie odnowione, a w budynkach kolejowych są zrobione pokoje do wynajęcia (m.in. w wieży i w wagonach pociągu stojącego na bocznicy!). Oczywiście wszystko w klimacie carskiej Rosji. Tutaj też można wynająć drezynę na wycieczkę po Puszczy.
Co do restauracji – niestety nie mamy zdania – odbiliśmy się od cen – ciasto 20zł, dania 30-40 zł, dziczyzna ok 80zł – a na mieście mówią, że drogo, porcje małe i już nie tak dobre jak na początku działalności. ;))
Pomimo okropnej pogody ruszamy w las zobaczyć Królewskie Dęby (trzeba odbić w prawo od trasy na Teremiski). Zobaczenie choć wycinka Puszczy jest tu łatwe nawet w deszczu – chodzi się po drewnianych pomostach. Podobne pomosty są na trasie Żebra Żubra – ale w tym momencie są uszkodzone i będą dostępne prawdopodobnie dopiero w przyszłym roku.
Dęby są gigantyczne i każdy nosi imię jakiegoś władcy. A sama Puszcza… naprawdę widać, że nie jest to zwyczajny las – najstarszy w Europie i jeden z najstarszych na świecie. Robi niesamowite wrażenie. Mam nadzieje, że jeszcze tu przyjedziemy!
Przejeżdżamy przez Teremiski (ta miejscowość kojarzy mi się głównie z Adamem Wajrakiem i jego felietonami o zwierzakach) i zatrzymujemy się w Budach wreszcie coś zjeść. Jest tutaj też skansen – Sioło Budy – ale pogoda niestety nie zachęcała do spacerów. Jemy przepyszne kartacze w Zajeździe Myśliwskim na końcu wsi. Ceny też nieco warszawskie – ale jedzenie świeżo robione i bardzo smaczne (mamy nadzieję, że nie tylko dlatego, że przy sąsiednim stoliku właściciel podejmował znajomych ;).
W Hajnówce odwiedzamy Sobór Św.Trójcy. Niesamowita budowla z zachwycającym wnętrzem. Niestety nie wolno robić zdjęć. Szczególne wrażanie robi ogromny żyrandol w kształcie krzyża – wykonany z witrażów.
I tak kończy się nasza wycieczka na Podlasie. Już na trasie do Krakowa wreszcie zaświeciło nam słońce. Zaglądnęliśmy jeszcze do cerkwi w Kleszczewie, a na polach widzieliśmy sejmik bociani.
Na koniec małe podsumowanie. Czy warto jechać? Tak – i to po trzykroć! Zastanawiałam się jednak przed wyjazdem – co znajdziemy tam innego niż to, co już znamy. Przecież wyjazd agroturystyczny możemy zrobić bliżej – choćby do Ojcowa, czy innego malowniczego miejsca w Małopolsce. Jednak TAM JEST INACZEJ.
Tego się chyba nie da opisać – jest bardziej pod każdym względem – bardziej zielono, ciekawiej. Mamy w zasięgu ręki zarówno spływy kajakami po uroczych rozlewiskach rzek, możliwość obserwacji zwierząt w ich naturalnym środowisku a przede wszystkim możemy zaznać niesamowitej gościnności mieszkających tutaj ludzi.
Jest to też fantastyczne miejsce żeby uciec choć na kilka dni od zabiegania i codzienności.
A dodatkową zaletą takiego wyjazdu jest to, że ciągle niewielu naszych rodaków się tam wybiera na długie weekendy. Chyba wiecie co mam na myśli – jeśli choć raz staliście w korkach w czasie „fali powrotów”, lub widzieliście dzikie tłumy na szlakach Tatrzańskich.
Mam nadzieję że kolejny długi weekend spędzimy na Podlasiu!
Ten rok mamy dość bogaty w wyjazdy. Jaszcze niedawno w moim zielonym notesiku podróżnym robiłam notatki o Malezji – teraz zapisywałam w nim szczegóły z Podlasia. Paradoksalnie jest kilka wspólnych elementów – oba miejsca zachwyciły nas w równym stopniu, w Malezji był najstarszy las deszczowy świata, a w Białowieży mamy najstarszy las w Europie.
WYDATKI
– Kurowo – kajaki – 5zł/godzinę
– Tykocin – zamek – 10zł
– Tykocin – Synagoga – 10zł- wstęp do parku – 5 zł
– żubry w Kiermusach – 6 zł
– bociany w Pentowie – 3 zł
– parking przed rezerwatem w Białowieży – 6zł
– Rezerwat Pokazowy Żubrów – 6zł
– Białowieża – wieża w siedzibie Parku – 6ł
– Białowieża – wystawa w siedzibie Parku – 12zł + 3zł zdjęcia
– Białowieża – drezyny – 12zł/osobę/godzinę – ale w zależności od trasy
– Hajnówka – kolejka wąskotorowa – start o 10, w wybrane dni; – 20zł
Jedzonko:
– Tykocin – cymes
– Tykocin – (pierogi z mięsem)
– Kruszyniany – Pierekaczewnik – 20zł
– Kruszyniany – Belysz – 20zł
– Budy – Kartacze – 24zł
– Budy – Zupa grzybowa – 10zł
– Budy – Pierogi z jagodami – 18zł
– najlepsze na świecie owoce suszone w czekoladzie – Stacja Statoil – 6zł/100g
Statystyki:
– 4 dni
– ok 1670 km
– 91 litrów spalonego paliwa
CIEKAWE LINKI
– Ciekawe Podlasie
– Tatarska Jurta
– Tykocin
– Hajnówka – kolejka wąskotorowa
– Białowieża
– Kiermusy – Ostoja żubra
![]() |
Podlasie – Tykocin, nad Narwią, Białystok |
![]() |
Podlasie – Biebrza, Kruszyniany i Białowieża |
7 komentarzy
Super relacja Kasieńko. Tutaj masz fajne filmiki z lotu ptaka z podlaskiego.
http://www.airmovie.pl/category/filmy/
Pozdrawiam i zapraszam ponownie :-)
Super! Dziękuje i pozdrawiam!
Przepiękne zdjęcia! Znam miejsca przez Was opisywane i pomimo to, jestem pod ogromnym wrażeniem Waszej relacji – kawał bardzo dobrej roboty! Takiej pięknej pogody życzę Wam na kolejne wyprawy. Pozdrawiam z Suwalszczyzny:)
Bardzo dziękujemy! Ogromnie nam miło, że ktoś to czyta, ogląda i … docenia! Jestem pewna, że w przyszłym roku znowu odwiedzimy te niesamowite strony i dotrzemy na Suwalszczyznę! Pozdrawiam serdecznie!
Aż się wzruszyłem podczas lektury! Sama prawda! Po stokroć dziękuję za piękny opis mojego ukochanego kawałka Ziemi. A na Suwalszczyznę – koniecznie koniecznie! Pozdrowienia wielkie jak bufory Siemieńko Ludmiły i pół Gliniewic! :D
My z kolei dziękujemy za wielce inspirującą „Kuchnię na gazie”, którą podczytujemy od dłuższego czasu zaśmiewając się momentami do łez przy tekstach w stylu „Że też na nich liszaj nie wlezie za takie ceny!” – ślady tych inspiracji pojawią się wkrótce na naszym nowym http://www.degusto.pl – a na Podlasie i Suwalszczyznę na 99% znów się wybierzemy w przyszłym roku. :))
Dzięki za inspirację do wypadu na Podlasie – pięknie tam jest! :) W Puszczy Białowieskiej szlak „Żebra Żubra” dalej jest nieczynny i wcale się nie zanosi, żeby mieli wyremontować kładki :/ Pozdrawiam!