To zdecydowanie pierwsza taka nasza podróż… Ktoś by powiedział, że w poszukiwaniu korzeni. Jednak to tylko poszukiwanie śladów korzeni… Kościół, cmentarz, ścieżki, rzeka Bug. To miejsca pewne. Tu chodziła moja malutka wtedy mama, dziadkowie, pradziadkowie. Odnalezienie domu, czy choćby miejsca gdzie stał, mogiły przodków, to nieosiągalne marzenie… Nocowanie.pl - najlepsze noclegi w dobrej cenie. Rezerwuj online!
Osoby związane z Kresami mają do tych ziem wielki sentyment. Zam takich, którzy nigdy, przenigdy nie chcieli tam pojechać. Byłoby to dla nich jak rozdrapywanie ran. Bo wszyscy opuszczali swoje rodzinne domy, wsie, miasteczka nie z własnej woli. Zostawiali tam praktycznie wszystko. Zabierali jedynie to, co najcenniejsze – własne życie…
Moja mama, podobnie jak inni w czasach zawieruchy wojennej, z miejsca swojego urodzenia, wsi Tadanie, musiała uciekać. Dziadkowie w 1944 roku zostawili tam wszystko, ale udało im się uratować życie swoje i trójki dzieci. Ostrzegł ich sąsiad, Ukrainiec, mówiąc że najbliższej nocy przyjdą i spalą ich dom. Kto? Inni sąsiedzi, sympatycy UPA, syn sąsiada który ostrzegał. Straszne to były czasy…
Faktycznie zagrożenie nie było przesadzone. W Kalendarium ludobójstwa ukraińskiego dokonanego na ludności polskiej w latach 1938 – 1948, znalazłam taki wpis: „we wsi Tadanie pow. Kamionka Strumiłowska banderowcy obrabowali i spalili gospodarstwa polskie i kościół oraz zamordowali 6 Polaków, którzy pozostali we wsi„.
Ja zawsze chciałam odwiedzić to miejsce nad Bugiem. Pamiętam, jak podczas któregoś przejazdu wgłąb Ukrainy, wypatrywałam znaków z nazwami miejscowości. Pamiętam ten niesamowity dreszcz, gdy zobaczyłam tabliczkę z nazwą Kamionka Buska (Kamionka Strumiłłowska) – to sąsiednia miejscowość, oddalona od Tadani o 6km…
Doszukałam się kilku informacji o Tadaniach – wzmianki o tutejszym zamku były już z 1440 roku. W 1563 roku uzyskały nawet prawa miejskie. Niestety po rozbiorach je utraciły.
Dla mojej mamy odwiedzić Tadanie to było wielkie marzenie. Miała w czasie ucieczki tylko trzy lata. Jednak sama mówi, że pamięta obrazy, które mocno wryły się w pamięć.
W końcu docieramy do Tadani. Niestety wioska nie ma nawet tabliczki z nazwą miejscowości. Jeszcze z drogi wypatrzyliśmy pozostałość po pałacu rodziny Bartmańskich. Została tylko samotna wieża i stajnie. Moja mama pamięta jak babcia opowiadała o tej rodzinie. Czasem pomagała w posiadłości i dzięki temu poznała wiele sekretów kuchni i przypraw. W domu rodzinnym mojej mamy jedzono jak na tamte czasy dość nietypowo. Szpinak, papryka, przeróżne zioła – to gościło na ich stole i w ogródku.
Gruntową drogą od pałacowej wieży ruszamy między domy. Okazuje się, że Tadanie to całkiem pokaźna wioska. Przy jednym z domów pytamy starszą panią czy pamięta Polaków, którzy mieszkali tu po wojnie. Niestety nie – ale jej syn staje się naszym przewodnikiem. Odwiedzamy ponad 90-letnią panią ale i ona nic nie pamięta… a może nie chce pamiętać? Przecież to dość bolesna historia…
W końcu docieramy do pani Rozalii, Polki która mieszka tu z rodziną, niedaleko kościoła. Chwilka rozmowy i ruszamy do kościoła.
Kościół pw. Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny i Świętej Tekli został ufundowany w 1734 roku. Wnętrze zdobią malowidła z 1838 roku – niestety jest zamknięty.
Kościół to znowu takie miejsce pewne. Tu była ochrzczona moja mamcia, tu brała ślub babcia… Stare drzwi, klamka, wiekowe drzewa – to wszystko tu było jeszcze przed wojną…
Domu, czy choćby miejsca gdzie mieszkali kiedyś Polacy niestety nie znaleźliśmy… ktoś, coś pamięta, ktoś pamięta coś innego. Nie udało się zebrać w całość tych wszystkich strzępków informacji.
Odwiedzamy cmentarz. Na starej części napisy niestety są już zatarte, nagrobki zniszczone. Jedyny polski napis jest na mogile księdza. A przecież gdzieś tu, w tej ziemi są pochowani moi pradziadkowie…
Z cmentarza już bardzo blisko do rzeki Bug. Tu też spacerowali dziadkowie i moja malutka mama. Potem przez tą rzekę uciekali opuszczając w nocy dom. Stary most się nie zachował – widać tylko smutnie wystające z wody drewniane pale. Nowy most – choć taka nazwa dla niego, jest nieco zabawna, to prowizorka, która trwa już pewnie wiele lat.
Na koniec zaglądamy jeszcze na cmentarz na niewielkim pagórku. Tu było mauzoleum rodziny Bartmańskich. Teraz zniszczone nagrobki doszczętnie porosła pazerna zieleń. Zapalamy światełko na jedynych zachowanych tu polskich grobach.
Z miejscowego polskiego cmentarza przywieźliśmy nieco ziemi. Dla moich dziadków – Jana i Apolonii (z domu Ostrowska) Białowąs. Jestem pewna, że się ucieszyli. Też z tego, że ich córka, wnuczka i prawnuczka dotarły do ich rodzinnej miejscowości.
W dobie Internetu coraz więcej informacji znajduje w sieci na temat Tadani. Są też relacje osób które, podobnie jak my, docierały do miejsc, z którymi łączy ich sentyment i pochodzenie.
„Przed wojną wieś ta była posiadłością rodziny Bartmańskich. Z przepięknej (utrwalonej na starych zdjęciach rezydencji Bartmańskich) pozostała jedynie jedna wieża; „czas zatarł ślad…”. Ale żyją jeszcze ludzie, którzy pamiętają czasy świetności Tadani. We wsi spotkaliśmy staruszkę, która oczekiwała przyjazdu polskiej młodzieży. Pani Rozalia, licząca ponad 90 lat, jest „strażniczką” drewnianego polskiego kościółka, zbudowanego we wsi Tadanie w roku 1734. Jego wnętrze zdobią bogate polichromie, których ciemny koloryt robi niesamowite wrażenie. Niestety, po wojnie kościół zamknięto i przeznaczono na magazyn. Obiekt popadł w ruinę; dach zaczął świecić dziurami, cegły tworzące podmurówkę wykruszyły się. Dopiero w 1992 roku kościółek w Tadani oddano wiernym.” Więcej tutaj
„Całą społeczność parafialną tworzy pani Rozalia i jedna polska, 12-osobowa rodzina (matka i jej 11 córek). Kobiety same niewiele mogą zrobić w kwestii remontu świątyni. Pani Róża każdą przysłowiową złotówkę przeznacza na remont kościoła (patrzy na niego z okien swego domu, bowiem sama jest uwięziona na wózku inwalidzkim). Panią Rozalią i kościołem opiekuje się jedenaście sióstr z matką, które same nie mają zbyt wiele” Więcej tutaj.
„W pobliżu Kamionki Strumiłowej leżała parafia Tadanie, z zabytkowym drewnianym kościołkiem. W latach wojny duszpasterzem był tutaj emerytowany katecheta gimnazjalny w Kamionce Strumiłowej, ks.dr.Jan Kutnowski. Wieś ta nie miała napadów od strony banderowców, ale pogróżki były ciągłe. Każdej nocy naklejano na na drzwiach polskich domostw by „Polacy wynosili się za San, w razie pozostawania tu dłużej wyginą co do jednego”. Przerażeni Polacy wyjeżdżali za Tadań na zachód do Polski głównie do Tryńczy koło Przeworska.” Więcej Tutaj.
LINKI
Relacje – www.promotion.org.pl/mogily/rkamionka2013
Relacje – www.ziebice.pl
mapa – wikimapia.org/15762394/pl/Tadanie
polska mapa (w tekście mapa z tej strony) – www.kresy.net.pl//kresy/
zamek (w tekście grafika z tej strony) – www.genealogia.okiem.pl
polichromie z kościoła – www.medea.hist.uj.edu.pl/baza_ukraina
Książka Ziemia Lwowska – www.books.google.pl
34 komentarze
Ciekawa historia, choć bolesna. Dla mamy to musiało być duże przeżycie..
Znakomity wpis! Znakomita wycieczka i (ale to zawsze) świetne zdjęcia. Czytało się magicznie.
Dziękujemy! Miło nam tym bardziej, że to chyba pierwszy taki osobisty wpis :) Pozdrawiam
Zdjęcia imponujące! Strasznie smutna historia, gdy człowiek nie może chociaż na chwilę wrócić wspomnieniami do prawdziwych obrazów. Bardzo ciekawy wpis, jak i wiele innych na Waszym blogu :)
Dziękujemy! Po naszej wyprawie zaktywowała się rodzina i odnalazły się listy i dokumenty – może uda się znaleźć adres. Zobaczymy :)
To musiała być bardzo sentymentalna podróż. Wspaniale jest pamiętać o swoich korzeniach.
„Historia magistra vitae est” – Historia jest nauczycielką życia.
Naród, który nie umie nawiązać do dziejów, który nie może się wypowiedzieć zgodnie z własną duchowością jest narodem niewolniczym. Naród który odcina się od historii, który się jej wstydzi, który wychowuje młode pokolenia bez powiązań historycznych to naród renegatów. Taki naród skazuje się na dobrowolną śmierć.
To nie moja słowa, ale wypowiedziane niedawno.
Dziś mówi się (czy mówiło) o nowym patriotyzmie, który miałby polegać głównie na ciężkiej pracy
i płaceniu podatków.
Polacy nie znają własnej historii, nie tylko młodzi.
I to nawet tej bardzo nieodległej.
A Wy jak zwykle robicie dobrą robotę „edukacyjną”,
tak przy okazji i bez moralizatorstwa, inspirujecie
do myślenia czy nawet poszukiwań własnych korzeni.
Blog nie jest tylko dobrym, turystycznym, praktycznym przewodnikiem z ładnymi zdjęciami,
ale promuje przy okazji pewne wartości czy wręcz podpowiada jak aktywnie, ciekawie i szczęśliwie żyć.
A takich „wzorców” chyba potrzebują nie tylko bardzo młodzi ludzie.
A wiele treści czyta się między słowami.
A tak nawiasem, szlachectwo nosi się z sercu, choć bywa, że i w nazwisku drugie, co tu prawdopodobne dość się zdaje.
Ludzieeeeeeeee
….. poprawcie mi ten „błont”
patriotyzmie
Poprawione. Dziękujemy za wszystkie miłe słowa. Piszemy bloga głownie po to żeby pokazać innym, ze podróżowanie jest fajne, i nie tak bardzo skomplikowane jak sie wydaje, zanim sie ruszy w świat. A teraz miło mi ogromnie, ze ten osobisty wpis wywołał taką lawinę komentarzy i emocji. Pozdrawiamy niezwykle serdecznie!
Zanim poprawicie ,
znalazłem usprawiedliwienie , winna babcia .
Moja babcia urodziła się jako WIKTORYJA
w Rosji , choć to godzinka od Krakowa .
Gratuluję, doceniam i szanuję.
Przeżyłem coś podobnego. Brat mojego taty zginął we Włoszech podczas wojny. Walczył w Wehrmachcie, a mój tata w polskiej Dywizji Pancernej gen. Maczka, Skomplikowane historie, jak to u Ślązaków. Naszej rodzinie udało się zlokalizować grób na gigantycznym cmentarzu wojskowym Futa Pass w Toskanii. Odwiedziłem go jeszcze w latach 90. W 2007 roku zabraliśmy tam tatę, już w mocno podeszłym wieku, bo zawsze chciał odwiedzić grób brata. To była dla Niego tak wzruszająca i potrzebna podróż, że towarzyszące jej emocje pewnie zawsze będę miał w pamięci. Nie będę się silił na odkrywanie czegoś oczywistego. Podróże do korzeni wzmacniają. Warto je przeżyć. Najlepiej z bliskimi ci osobami. Pozdrawiam!
Piotrze dziękuję za komentarz i ze podzieliłeś się swoją historią. Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia kiedyś znowu :)
Kasiu,piękna relacja ale mnie brakuje tutaj na końcu artykułu zachęty aby osoby coś wiedzące na temat tamtych stron aktywnie pisały komentarze z nawet „niewielkimi” wieściami.
A tutaj strona z księgami metrykalnymi z Tadanie jest także ujęte.
http://www.agad.gov.pl/inwentarze/KMLw301.html
może uda się coś więcej znaleźć.
Basiu Kochana, dziękuje. Mam nadzieje ze ta historia będzie miała dalszy ciąg. Znalazły sie dokumenty które podobno juz dawno zniknęły… Jest numer domu… Jest zagadka imienia mojej babci… Oj robi sie naprawdę sensacyjnie nieco!
Witam. Moja mama pamieta rodzinu Bialowons z Tadan. Mama urodzona w Tadaniach a zyie w Kamionce-Buskiey kolo Tadan.
Pani Mario!
Jak miło, że ktoś się odezwał z tak dla mnie bliskich stron: Tadanie i Kamionka Buskaja/Strumiłowa. Chętnie bym usłyszała od Pani Mamy coś na temat moich Rodziców. Serdecznie pozdrawiam Panią i Pani Mamę.
Witam moja mama tez pamieta to nazwisko:) Czy ktos pamieta Kruczkowskich lub Kromerow z Tadan?
mój dziadek bronisław zbroniec urodził się w tadanie 28.08.1913
Moja Babcia Karolina Sawiak urodziła się 2.09.1913r.
Czytam tę historię z łezką w oku. Moja babcia pochodziła ze wsi Tadanie, oglądam te zdjęcia ze ściśniętym gardłem, tyle słyszałam w dzieciństwie o tym jak wypędzano krowy za Bug na pastwisko, jak siano zza Buga na wozie wożono, jak przyszli Ukraińcy i kazali uciekać, brat babci tam zginął,… . Chciałabym tam kiedyś pojechać
Miło, że nasz wpis obudził wspomnienia. Szkoda, że podobnie jak nasze nie najweselsze. Polecam wyjazd – Ukraina nie tak daleko. My pewnie będziemy tam w listopadzie. Pozdrawiamy serdecznie!
Wiem coś o powrotach na ziemię rodzinną. Sam przeżyłem podobną przygodę po 50 latach od czasu wygnania z rodzinnego domu.
poszukuję śladów po rodzinie Janiszewskich,mieszkali w parafii Tadanie w Derewlanach
Panie Tadeuszu, niestety niewiele mogę pomóc. Ale proszę skontaktować się z osobami działającymi na stronie https://www.facebook.com/KamionkaStrumilowa/ – jest szansa że pomogą. Pozdrawiam i powodzenia.
https://uploads.disquscdn.com/images/c440c6f923232674bc0e06a3c27d564875a1391669160303783c150c54fb45ef.jpg
Pani Kasiu!
Niestety na podanej przez Panią stronie pytałem,odpowiedz negatywna.Przesyłam akt urodzin Faustyna z 1788r.Wcześniej Franciszkowi i Petronelli (1785,1784r) urodziły się córki w par.Gródek Jagieloński.Szukam aktu ur.Vincentego(praprapradziadek)ur.około 1782r niestety nie wiem gdzie?Slady po Vincentym to akt urodzenia dzieci 1806r,1808r w par.Żelechów Wielki i akt ślubu (wdowiec) 1824r Milatyn Nowy.Zakładam ze może On być synem Franciszka i Petronelli z uwagi na bliskość miejscowosci z których pochodzą odnalezione akta. https://uploads.disquscdn.com/images/d38d38d85025b1680ba7f86040253475f91fe65c26f9ee810d007972c9a73508.jpg
Panie Tadeuszu, naprawdę nie wiem jak pomóc. Sama przyznam się szczerze, że nie szukaliśmy w księgach kościelnych. Podobno są strony internetowe gdzie można coś takiego wyszukać. Napisze Pan do Parafii Gródek Jagielloński? Pozdrawiam i powodzenia!
Dziękuję do parafii w Gródku Jagielońskim nie pisałem.Świetna podpowiedz,pozdrawiam – Tadeusz
Poszukuję śladów po rodzinie Kościuk. Moi pradziadkowie to Anna i Antoni Kościuk, moja babcia Maria Kościuk ur 19.12.1918 r. w Kamionce Buskiej (Strumiłowej) wiem, że miała dużo rodzeństwa, które po wojnie osiedliło się na dolnym śląsku. Czy ktoś jeszcze z rodziny Kościuk mieszka w Kamionce Buskiej? Pozdrawiam serdecznie.
Hej Moniko, mam nadzieję że może ktoś odezwie się widząc Twój wpis. A może napiszesz do Parafii w Kamionce? Przy kościele jest zrzeszona grupa Polaków. Pozdrawiam i powodzenia!
Hej Moniko, mam nadzieję że może ktoś odezwie się widząc Twój wpis. A
może napiszesz do Parafii w Kamionce? Przy kościele jest zrzeszona grupa
Polaków najłatwiej wyszukasz Kamionka Strumiłowa na FB. Pozdrawiam i powodzenia!
Piękna podróż sentymentalna. Moja babcia i pradziadkowie pochodzili z Zarkowa 90 km od Tadanii.
Cześć.! Cieszę się, że znalazłam to miejsce, gdzie można zapytać, czy ktoś znał rodzinę Flaczków, która była w Tadani Kamionka stumilowa.. jeśli ktoś ma jakieś informacje, byłoby super Dobrze znaleźć informację, wiem, że była to bolesna i bardzo tajemnicza historia, której szukałam od lat
W rzeczywistości zarejestrowałem, że mój dziadek urodził się w domu nr 11 w Tadani