Home Opinie 20 tajskich pułapek czyhających na turystę

20 tajskich pułapek czyhających na turystę

by Marek

.

waryOd razu zaznaczę, że lista na pewno nie jest kompletna. Wypisujemy tylko te, z którymi sami się zetknęliśmy. Znajdziecie na naszej liście zarówno perfidne oszustwa jak i pułapki mniejszego kalibru. Generalnie wszystko, co nie uprzyjemnia pobytu w tym rajskim kraju. Żeby było sprawiedliwie, to nie ograniczamy się do niespodzianek przygotowanych przez Tajów – będzie też o zagrożeniach ze strony tajskiej natury. ;)

Nocowanie.pl - najlepsze noclegi w dobrej cenie. Rezerwuj online!

Od razu dwa zastrzeżenia:

  • Oczywiście zdajemy sobie sprawę z tego, że dla niektórych osób są to porady dosyć oczywiste. Mimo wszystko wiele osób nadal daje się w te pułapki złapać i to do nich ten krótki poradnik kierujemy.
  • Tak, część z tych punktów dotyczy także innych krajów azjatyckich, od których Tajlandia pod wieloma sprawami szczególnie się nie różni.

1. Konflikty z tubylcami

P1030718
Zdecydowanie należy ich unikać. Bardzo źle jest odbierana utrata panowania nad sobą – krzykiem i awanturą raczej nic się z Tajem nie załatwi. Można jedynie pogorszyć sytuację… bodajże w 2013 awantura turysty z taksówkarzem o kilkadziesiąt THB skończyła się śmiercią tego pierwszego. Reasumując: w sytuacji konfliktowej stanowczo, ale spokojnie i z uśmiechem na twarzy domagamy się swojej racji. Jeśli to nie skutkuje, to czasem lepiej się wycofać niż eskalować konflikt. A najlepiej oczywiście nie dopuszczać do powstania takich sytuacji, czemu m. in. ma służyć ten nasz krótki poradnik.

2. Taksówki

P1010033
Zawsze należy się domagać jazdy z włączonym taksometrem (ang. „meter”). No chyba, że wiemy ile mniej więcej powinno za dany kurs wyjść (przykładowo kurs z lotniska międzynarodowego w Bangkoku do centrum to ok. 500-700 THB, a z lokalnego 400-500 THB). Jeśli kierowca nie chce włączyć taksometru, to po prostu wysiadamy i bierzemy inną taksówkę.

Aby ograniczyć poziom cwaniactwa kryjący się w duszy każdego taksówkarza warto zatrzymywać jadące samochody. Jeśli to nas zaczepiają czekający na klientów przy drodze, na dworcu, na lotnisku, to na 99% będą kombinować i wymyślać niebotyczne kwoty za kurs. Dotyczy to zarówno taksówek, jak i tuk tuków i popularnych choćby w Chiang Mai „songteaws”.

3. Pytanie o drogę

P1080028
Nie warto pytać o drogę kogoś, kto może nas zawieźć do miejsca o które pytamy. Przykładowo: jeśli chcesz kupić kartę SIM, to kierowca tuk tuka powie Ci, że dowiezie Cię we właściwe miejsce w 5 minut, nawet jeśli karty sprzedają za Twoimi plecami. Najlepiej zapytać kogoś, kto nie ma żadnego interesu w okłamywaniu Cię… oczywiście znalezienie takiej osoby może być trudne, ale nie niemożliwe.

P1070841

4. Bankomaty

P1060506
To jedna z większych pułapek w jakie się wpakowaliśmy. Okazuje się, że z tego wielkiego turystycznego tortu każdy chce sobie coś skubnąć… nie wyłączając banków. Tak więc każda wypłata z bankomatu obarczona jest dodatkową opłatą w wysokości 180 THB (niezależnie od kwoty transakcji). Podobno są bankomaty bez tej prowizji, jednak my na żaden taki nie trafiliśmy. Najlepiej zatem zaopatrzyć się przed wyjazdem w sporą ilość dolarów i wymienić je na miejscu – wtedy dochodzą tylko koszty podwójnego przewalutowania (PLN-USD-THB). Po podliczeniu kosztów podróży okazało się, że na prowizje tajskich i polskich banków wydaliśmy łącznie prawie 300zł.

Jeśli zaś chodzi o dostępność bankomatów, to nie ma z tym najmniejszego problemu… były nawet w pływającej wiosce, gdzie w czasie jednej z wycieczek zatrzymaliśmy się na obiad.

5. Płatności kartą

P1060499
Odpuściliśmy sobie płacenie kartą – przy pierwszej próbie pani nas ostrzegła, że bank doliczy prowizję i lepiej zapłacić gotówką. Jako że gotówka była, to postanowiliśmy nie sprawdzać czy ta prowizja faktycznie istnieje… po powrocie, przy przeglądaniu wyciągu z konta okazało się, że jednak jej nie ma. Zapomniałem, że pierwszego dnia w Bangkoku zapłaciłem kartą w jednym sklepie – prowizji żadnej nie doliczono. Reasumując: przy pierwszej nadarzającej się okazji zapłać kartą, a następnie sprawdź czy w historii transakcji oprócz tej płatności pojawia się jakakolwiek prowizja. Jeśli nie, to śmiało możesz w ten sposób regulować większe wydatki, jak choćby hotele. Należy się jednak liczyć z nakłanianiem do płatności gotówką (przyjmujący płatność zawsze jakąś prowizję płaci operatorowi terminala).

6. Zaczepki na ulicy

P1060802
Jeśli ktoś Cię na ulicy zagaduje, to w 9 przypadkach na 10 od „Where are you from?” szybko i płynnie przejdzie do jakiejś mniej lub bardziej konkretnej oferty. Pół biedy jeśli od razu proponuje masaż, transport, czy uszycie garnituru. Najgorsi są spece, którzy bez widocznego interesu wprowadzają Cię w błąd. Przykładowo jeśli jesteś w okolicy miejsca, do którego kierują się turyści, to możesz usłyszeć, że idziesz w złym kierunku i powinieneś skręcić tutaj, a po drodze wstąpić tu i tu. Albo że świątynia, do której się kierujesz akurat jest zamknięta, albo że pociąg/autobus nie jeździ, a poszukiwany hotel nie istnieje… generalnie cokolwiek, na co zaczepiający będzie w stanie znaleźć korzystne rozwiązanie. Oczywiście korzystne dla niego.

7. Promocje

P1060286
Niemal każda restauracja ma swoich naganiaczy… jeśli wyrazisz jakiekolwiek zainteresowanie, to naganiacz będzie ciągnął temat. Jedną z częstszych zachęt będzie rabat 10%, 20%, czasem 30%. Warto w takiej sytuacji upewnić się czego ten rabat dotyczy… my dowiedzieliśmy się przy płaceniu, że nie dotyczy napojów, bo nikt na napoje rabatów nie daje, co przecież powinniśmy wiedzieć. I co oczywiście nie jest prawdą, bo sąsiednia restauracja dawała rabat na wszystko. ;)

8. Targowanie się

P1060512
Nie targujemy się w sklepie, gdzie towary mają podaną cenę. Nie targujemy się o ceny biletów w komunikacji miejskiej. Nie targujemy się o cenę biletu na pociąg. Nie targujemy się o niskie kwoty (serio zrobi Ci różnicę czy zapłacisz w przeliczeniu 5 czy 4zł?).

O wszystko inne się targujemy. Przy zakupach na wszelkiego rodzaju targowiskach spokojnie da się zbić cenę wyjściową o 50%. Jeśli sprzedającemu się to nie będzie opłacać, to z ceny nie zejdzie. Jeśli nadal będzie zarabiał, to zgodzi się na Twoją cenę, dla większego dramatyzmu dokładając minę w stylu „przez Ciebie moje dzieci nie zjedzą dzisiaj kolacji”. Jeśli cena Ci nie pasuje, to odchodzisz… jeśli sprzedawca odpuszcza, to widocznie przegiąłeś. Jeśli jednak schodzi z ceny byleby Cię zatrzymać, to jest szansa na dobicie targu na korzystnych warunkach. Ideałem dla nas są targowiska dla mieszkańców – nie kupisz tam typowych pamiątek z podróży (breloczków, magnesów), ale znajdziesz na przykład fantastyczne naczynia do kuchni, w takich cenach, że nawet do głowy Ci nie przyjdzie żeby się targować. ;)

Jeśli chcesz kupić wycieczkę, to niemal każdy, z kim będziesz rozmawiał, będzie pośrednikiem zarabiającym na prowizji. Prowizje, z tego co zaobserwowaliśmy na Krabi, sięgają nawet 50% ceny nominalnej. Tak więc bez większego problemu po 3-4 podejściach udawało nam się uzyskać cenę o 30-40% niższą niż cena na ulotce.
Podobnie jest z tuk tukami, masażami i wszelkiego typu innymi usługami. Jeśli, co łatwo zauważyć, podaż znacznie przewyższa popyt, to łatwo będzie coś wynegocjować. Jeśli jest odwrotnie, albo, co gorsze, w okolicy jest dużo Rosjan, którzy nie liczą się z kasą i płacą każdą cenę, to trudniej będzie coś urwać.

9. Podbijanie rachunku

Zdarza się… nam trafiło się to w jednym ze sklepów sieci 7-eleven, że sprzedawca nabijał na kasie turyście niektóre towary kilkukrotnie. Kolega miał identyczną sytuację w sklepie na Phuket. Chcąc nie chcąc warto sobie choć w przybliżeniu zsumować wartość koszyka zanim podejdziemy do kasy. Oczywiście patrz pkt. 1, czyli nie robimy awantury tylko z uśmiechem stanowczo prosimy o ponowne przeliczenie… a on od razu będzie wiedział, że my wiemy. ;)

10. Owoce i soki

IMG_0347
Spodziewaliśmy się, że owoce będzie tu można kupić na każdym kroku. Niestety 7-eleven i FamilyMart z jedzenia oferują przede wszystkim zupki chińskie. Straganów z owocami nie ma zbyt wielu, a jeśli już są, to ceny zazwyczaj są wyższe niż w Polsce.
Jeśli chodzi o soki, to tu niestety jest spore pole do nadużyć. Jak się już upewnisz, że ten sok w restauracji za 90 THB będzie bez lodu, bez mleka, bez soku z kartonu… nic poza zmiksowanymi owocami, to na koniec się okaże, że porcja jest o połowę mniejsza niż gdzieś indziej. Najczęściej dolewa się do mikstury soku z kartonu, mleka (zazwyczaj jest to ukryte pod słowem „shake” w pozycji w menu) i wody z cukrem. No i jeśli nie zamówisz „no ice”, to co najmniej 50% objętości Twojego soku będzie stanowił zmiksowany lód.
Co bardziej bezczelni mają osobne (wyższe) ceny dla „no ice” i „no sugar”. Daleko tu do ideałów jakimi są Singapur i Malezja, gdzie człowiek w budce z sokami trzyma owoce w lodówce i błyskawicznie robi najlepsze owocowe miksy na świecie. ;)

11. Jedzenie

P1000712
Po kilku próbach odpuściliśmy sobie mięso inne niż kurczak i owoce morza. Zarówno wołowinę jak i wieprzowinę trafialiśmy twardą i żylastą.

Może trochę zaskakiwać popularność pizzy i innych dań kuchni europejskiej. Przecież skoro przyjechaliśmy do Azji, to chcemy jeść jedzenie azjatyckie. Cóż, należy pamiętać, że większość turystów w Tajlandii stanowią Azjaci (Chińczycy, Japończycy, Koreańczycy), dla których kuchnia europejska jest interesującą i atrakcyjną odmianą (podobnie jak dla nas kuchnia azjatycka). Wyjątkiem są oczywiście Hindusi, którzy tłumnie odwiedzają miejsca z kuchnią hinduską. ;)

Z cenami i jakością bywa różnie. Niestety jedno nie zawsze idzie w parze z drugim, równie łatwo zjeść tanio coś dobrego, co drogo byle co… i odwrotnie. Cena potraw też nie do końca jest wyznacznikiem czystości na zapleczu – pod tym względem Tajlandia niczym nie różni się od reszty świata, w tym od Polski. No może tylko tym, że znacznie częściej zobaczysz jak to zaplecze wygląda, bo budownictwo jest raczej otwarte z uwagi na klimat.

Dodam, że jedliśmy w wielu miejscach, które pracownika Sanepidu przyprawiłyby o zawał serca, i nic złego nas nie spotkało. Wystarczy trzymać się kilku prostych zasad, o których więcej w punkcie traktującym o zatruciach pokarmowych.

12. Słońce

P1060270
Na tych szerokościach geograficznych słońce nawet w grudniu potrafi przypalić… szczególnie odwykłego od światła słonecznego jesienną porą białasa. Krem z wysokim filtrem Twoim najlepszy przyjacielem, szczególnie na plażach i w pierwszych dniach pobytu w Tajlandii. Na wyspach i wybrzeżu może być o tej porze roku dosyć pochmurnie i deszczowo… niech Cię to nie zwiedzie! Nawet przebłyskujące od czasu do czasu spod chmurki słońce potrafi mocno przypiec.

Ale słońce to nie tylko nadmierna opalenizna… wypożycza sobie białas skuter, parkuje go i myśli sobie że wszystko jedno gdzie, bo przecież to nie samochód i się w środku nie nagrzeje. Błąd! Po kilku minutach siedzenie i metalowe części będą tak gorące, że może się to skończyć poparzeniem. Tak więc jeśli tylko jest taka możliwość, to parkuj w cieniu.

13. Klimatyzacja

GOPR9406
Wybiera się człowiek do ciepłych krajów i nawet się nie spodziewa, że może się to skończyć przeziębieniem. A na miejscu wygląda to tak, że przeskakujemy z +35 do +20. W czym problem? Przeskalujmy to i wyobraź sobie, że bez zmiany ubrania przeskakujesz z +20 do +5. Lepiej?

Lodowato będzie w każdym niemal sklepie, w metrze i kolejkach miejskich, w części autobusów, szczególnie dalekobieżnych. Dlatego jeśli łatwo się przeziębiasz, to lepiej miej ze sobą coś do zarzucenia jeśli np. danego dnia planujesz wiele przejazdów komunikacją miejską.

Warto oczywiście zabrać na wyjazd trochę leków. Nasz zestaw obowiązkowy to coś na gardło, paracetamol i antybiotyk (najczęściej doksycyklina). Oczywiście ostatni punkt z tego zestawu trzeba skonsultować z lekarzem przed wyjazdem. Warto był był to antybiotyk o możliwie szerokim spektrum działania. Przyda się nie tylko przy przeziębieniu, ale i przy zatruciach pokarmowych, czy też jako profilaktyka malarii (chociaż ta w Tajlandii praktycznie już nie występuje).

No i nie należy przesadzać z łykaniem tych proszków – wspomniana już doksycyklina przy dłuższym zażywaniu wywołuje nadwrażliwość na światło słoneczne… o poparzeniach już było w poprzednim punkcie. A przy większych problemach zdrowotnych nie ma co kombinować samemu i najlepiej udać się do lekarza… szczególnie, że szybko nasilające się objawy grypopodobne mogą być związane z malarią lub dengą (więcej na ten temat w jednym z kolejnych punktów). O ubezpieczeniu na wypadek takich sytuacji nie muszę chyba wspominać? Warto pamiętać, że dla turysty służba zdrowia w Azji bywa dosyć droga – w Kambodży zwykła zmiana opatrunku to $100. ;)

Z drugiej strony koszt naszej wizyty z dzieckiem w szpitalu w Bangkoku wyniósł ok. 70zł – wliczając konsultację lekarską i zestaw leków… oczywiście zapłacił ubezpieczyciel (odbyło się to całkowicie bezgotówkowo).

14. Zatrucia pokarmowe

P1000697
Tajlandii na szczęście daleko do Egiptu z jego „klątwą faraona”, ale i tu skutkujące biegunką i wymiotami zatrucie przydarzyć się może. Nie trzeba myć zębów wodą z butelki, napoje z kostkami lodu też Cię nie zabiją. My tak czy inaczej jeśli tylko się da to zamawiamy bez lodu, ale to z zachłanności – wolimy wypić więcej soku owocowego niż wody w cenie tegoż soku.

Generalna zasada jest taka, że jeśli masz jakieś wątpliwości co do warunków sanitarnych w miejscu, gdzie chcesz zjeść, to poszukaj innego miejsca. Jeśli nie ma wyboru, to zamawiaj rzeczy gotowane i głęboko smażone, a unikaj surowych (sałatki, kiełki, itp.). Wybieraj też raczej miejsca, gdzie jest dużo ludzi, szczególnie lokalnych mieszkańców. Po pierwsze daje to większą szansę na zjedzenie czegoś dobrego, a po drugie minimalizuje ryzyko zjedzenia czegoś, co leżakowało w kuchni przez kilka dni. Tą zasadą warto się kierować wszędzie, nawet w Polsce. ;)

Można też na wszelki wypadek łykać probiotyki. Jeszcze lepiej kupować na miejscu jogurty i inne produkty mleczne. Szybko załapiemy w ten sposób lokalną florę bakteryjną, która ochroni nas przed problemami żołądkowymi. Zawsze tak robimy i jeszcze nigdy nie przytrafiły nam się w podróży biegunkowe przygody.

A jeśli już się problem pojawi, to na początek probiotyk i dużo płynów. Warto wiedzieć, że nie każdy płyn nawadnia. Jeśli masz biegunkę i/lub wymioty, to czysta woda niestety przeleci przez organizm. Jeszcze gorzej wszelkiego rodzaju soki owocowe i słodzone napoje – przez organizm rozpoznawane są jak jedzenie i powodują wydzielanie soków trawiennych co jeszcze bardziej odwadnia. Najlepsza jest woda z dodatkiem glukozy i soli mineralnych. Gotowe preparaty można kupić w saszetkach w każdej aptece (przynajmniej w Polsce). No i jeśli problemy się przeciągają, a stan człowieka się pogarsza, to nie ma co samemu kombinować tylko lekarz i szpital (o ubezpieczeniu już wspominałem?).

15. Masaż

Fajna sprawa… no chyba, że dałeś się namówić na masaż na plaży, po opalaniu. Wtedy przyjemność będzie na poziomie pocierania się papierem ściernym… przez godzinę. Wszystko jest dla ludzi, ale czasem warto się zastanowić czy to aby jest najlepszy moment.

Osobna sprawa, to stosunek ceny do jakości. Za 200-400 THB wymasują Cię specjaliści ze świątyni Wat Poi. Podobną kwotę zapłacisz na plaży i w okolicach, gdzie ryzyko trafienia na niedzielnego masażystę na pewno jest większe. Najtaniej, bo już od 50 THB można trafić masaż na Khao San Road i w okolicach, gdzie leżysz masowany niemal na ulicy. Na pytanie czy warto i na ile będzie to relaksujące sam sobie odpowiedz. ;)

16. Małpy

P1040823
Przy pierwszym spotkaniu obowiązkowa fotka, a jeszcze lepiej selfie. Mniej więcej wtedy biały orientuje się też, że to nie są milusie zwierzaczki do przytulania. Pół biedy jeśli tylko zabiorą Ci banana, kanapkę, czy okulary przeciwsłoneczne. Gorzej jeśli wyszarpią torbę z telefonem, aparatem, dokumentami, pieniędzmi. A najgorzej (choć zdania w porównaniu z poprzednim punktem mogą być podzielone) jeśli podrapią lub pogryzą. Wtedy do zestawu nieprzyjemności dochodzą zastrzyki przeciwko wściekliźnie itp.

Warto pamiętać o kilku sprawach. Po pierwsze: najczęściej spotykane małpy to makaki. Nie są zbyt duże i wiele nie uniosą, tak więc lepiej mieć jedną dużą torbę/plecak niż kilka mniejszych. Po drugie: w miejscach gdzie jest większe ryzyko kontaktu nie należy trzymać na widoku nic do jedzenia. Po trzecie: jeśli małpa już coś złapie, to szanse na odzyskanie są niewielkie. No chyba, że szybko stwierdzi że to nie nadaje się do zjedzenia i porzuci fanta. Po czwarte: nie boją się ludzi. Żadne tupanie, krzyki i machanie rękami nie odstraszy głodnej małpy, która widzi że masz coś do jedzenia. Najlepsza jest „pała i zimna woda” – w użyciu przez miejscowych widzieliśmy np. proce i na sam ich widok małpy odsuwały się na bezpieczną odległość.

No i najważniejsze… pierwsze co człowiek nie przywykły do tych zwierzaków robi, to patrzy na nie i się uśmiecha. Patrzenie prosto w oczy to rzucanie wyzwania, a pokazywanie zębów, to oznaka agresji. Jeśli zatem nie masz zamiaru przywalić małpie kijem lub kamieniem, to nie utrzymuj kontaktu wzrokowego i się do niej nie wyszczerzaj.

17. Komary, malaria, denga…

IMG_0395
Komary są, w dużych miastach mniej lub niemal zupełnie nie. Na prowincji więcej, na wyspach całkiem sporo. Aktywne są od zmierzchu do świtu. Ale nie tylko, bo też i w ciągu dnia może się trafić ukąszenie gdzieś w zacienionym miejscu, czy to w dżungli czy w restauracji.

Repelenty są niezbędne jeśli nie lubisz się drapać. Odpuść sobie wszystkie ziołowo-owocowe specyfiki… jedyne co skutecznie działa to środki z DEET. Dodatkowo, do impregnacji tkanin, w tym moskitiery, stosuje się środki z permytryną – ważne: w postaci aerozolu jest to środek silnie toksyczny i nie należy go wdychać. Należy ściśle przestrzegać procedury aplikacji opisanej na opakowaniu. Po wyschnięciu nie jest już niebezpieczna dla ludzi, za to nadal ma właściwości odstraszające i owadobójcze. Dodatkowo wytrzymuje nawet 2-3 prania.

Zarówno DEET jak i permytryna działają tak na komary jak i na kleszcze. Tak więc po powrocie z Azji nie będą się kurzyć w szafie jeśli tylko czasem wybierasz się na łono, pozornie tylko bezpiecznej, polskiej natury. ;)

Moskitierę do Tajlandii zabraliśmy i używaliśmy. W żadnym hotelu, w którym spaliśmy, nie było jej na wyposażeniu. W wielu się przydała, bo komary mimo zamkniętych okien się pojawiały. Czasem problematyczne było jej zamontowanie, warto zatem do kompletu kupić sobie z 10m cieniutkiej linki (w sklepach turystycznych można dostać bardzo wytrzymałą i lekką linkę alpinistyczną o grubości ok. 2mm, przyda się też do rozwieszenia prania, bo nie zawsze uda się skorzystać z usług pralni, o czym więcej w kolejnym punkcie).

Co do chorób… Malaria w Tajlandii praktycznie nie występuje. Niewielkie ryzyko jest na północy i na terenach przygranicznych (Kambodża, Birma, Laos). Jeśli chodzi o dengę, to występuje w całej Azji połudiowo-wschodniej – zresztą nie tylko tam, bo praktycznie w całej strefie okołorównikowej. Dodatkowo komary przenoszące dengę są aktywne przez całą dobę, nie tylko w nocy. Wiele osób profilaktycznie bierze Mallarone lub dużo tańszą doksycyklinę. Jeśli nie wybierasz się w rejony o wysokim ryzyku, to naszym zdaniem nie warto sobie ryć organizmu taką chemią… tak czy inaczej najlepiej skonsultuj się lekarzem przed wyjazdem. I niech to nie będzie lekarz pierwszego kontaktu tylko specjalista od chorób tropikalnych. W każdym większym mieście w Polsce bez trudu takiego znajdziesz.

Czy każde ukąszenie komara skończy się chorobą? Cóż, gdyby tak było, to nikt by tam nie jeździł i nikt by tam nie mieszkał. Nam się to przydarzyło wielokrotnie i jak dotąd mamy się dobrze. Co wcale nie znaczy że należy ten temat bagatelizować.

18. Pralnia ekspresowa

Ekspres to pojęcie bardzo względne. W Kambodży standardowe pranie wykonywane jest w jeden dzień: rano oddajesz, wieczorem dostajesz wyprane, suchutkie i pachnące. Jeśli dopłacisz za ekspres, to wyprane, suchutkie i pachnące dostaniesz po 2-3h (tak przynajmniej jest w Siem Reap). W Tajlandii się nikomu nie śpieszy, tak więc standardowo pranie oddane rano będzie następnego dnia wieczorem. Czasem można dopłacić za ekspres, wtedy będzie tego samego dnia wieczorem. Suszarka w komplecie do pralki zdaje się nie występować w tym kraju. Może da się gdzieś szybciej, nam się nie udało trafić.

Nie jest to duży problem jeśli leżysz na plaży przez 2 tygodnie. Gorzej jeśli włóczysz się po całym kraju co 1-2 dni zmieniając miejsce pobytu.

19. Wypożyczalnie

P1050899
Szansa że zdarzy Ci się wypożyczenie skutera, motocykla, roweru, kajaka czy skutera wodnego są całkiem duże. Zawsze, ale to zawsze sprawdź dokładnie to co bierzesz. Pokaż właścicielowi palcem i zrób telefonem zdjęcie każdej rysy, pęknięcia i otarcia.

Dlaczego? Żeby potem nie wylewać w internecie żali, że zostałeś naciągnięty na 2, 3, 5 tysięcy batów, bo wypożyczający wcisnął Ci, że uszkodziłeś sprzęt. Zdarzają się niestety niezbyt uczciwi Tajowie, którzy zrobili sobie z takiego naciągania turystów całkiem niezłe źródło dodatkowego dochodu. Nie jest to zbyt częste, ale się zdarza, co pokazuje choćby ten film przedstawiający sytuację ze skuterem wodnym:

Warto mieć na uwadze, że odwołanie się do policji nie koniecznie może pomóc… szczególnie jeśli policjant zupełnym przypadkiem jest kuzynem/wujkiem/kolegą oszukującego, o co nie trudno w małych lokalnych społecznościach.

Przy wypożyczeniu skutera warto dokładnie zapoznać się z tym co obejmuje ubezpieczenie, a czego nie. Różnice między wypożyczalniami są spore, zazwyczaj za „pełne” ubezpieczenie się dopłaca na poziomie 50B. W naszym „pełnym” ubezpieczeniu w przypadku zniszczenia pojazdu ubezpieczenie pokrywało pełną wartość szkody, ale w przypadku kradzieży udział własny był na poziomie 100%. Gdyby nie to, że skuter w nocy stał kilka metrów od oświetlonej i czynnej całodobowo recepcji hotelowej, to byśmy się nieco stresowali…

Osobną kwestią jest zostawianie w wypożyczalniach paszportów. Sytuacja prawna, o czym mało kto wie, jest taka że Twój paszport nie jest Twoją własnością – jest własnością państwa, które Ci go wystawiło. I Ty jesteś jedyną osobą, która tym paszportem może się posługiwać, przechowywać, przewozić, itd., itp. Tyle teorii… w praktyce trudno znaleźć wypożyczalnię skuterów, która da pojazd bez pozostawienia paszportu. Żeby mieć pojęcie jak może się to skończyć warto przeczytać tą historię.

20. Hotele

P1060288
W zasadzie większych problemów z hotelami nie mieliśmy. Wszystkie noclegi rezerwowaliśmy tym razem wcześniej, przez internet jeszcze z Polski. Tylko w jednym przypadku początek był nieco irytujący. Po przylocie na Krabi i dotarciu z przygodami do hotelu w AoNang (zapomnieli biedaczki, że mieli nas z lotniska odebrać, mimo że dzień wcześniej dzwoniłem żeby im o tym przypomnieć), wylądowaliśmy w pokoju w podziemiu bez okna… Było jednak już tak późno, że nawet nie zaprzątaliśmy sobie tym głowy i poszliśmy spać. Oczywiście rano zgłosiliśmy się po zmianę pokoju na taki, za który zapłaciliśmy. Obyło się bez problemów i zamianę szybko załatwiono. To chyba dzięki doświadczeniom w pobytach w hotelach na wyjazdach zorganizowanych mamy instynkt walki o swoje. ;)

P1060322
Zapewne są wśród Was amatorzy szukania hoteli na miejscu – wtedy przynajmniej wiadomo jak pokój wygląda w rzeczywistości i można czasem nieco utargować cenę. Jak wszystko, ta metoda ma też minusy – przylatując gdzieś wieczorem niestety jesteśmy trochę na straconej pozycji w takich poszukiwaniach… robi się ciemno, późno i w którymś momencie człowiek zrezygnowany bierze co dają. Dlatego jeśli planujemy dotrzeć w nowe miejsce późno, to lepiej sobie coś przez internet wcześniej zarezerwować.

To teraz, po tych wszystkich historiac pewnie zadajecie sobie pytanie jechać czy nie jechać? Oczywiście jechać! Nie ma na świecie miejsc idealnych. A nawet jeśli są dla jednych, to inni znajdą i w najpiękniejszym raju jakieś minusy. Warto jednak do tego, jak i do innych wyjazdów trochę się przygotować. Każdy kraj ma swoją specyfikę i często listę oszustw na które jesteśmy najczęściej narażeni. Herbatka za $50 w Chinach, worek ryżu kupiony za $40 dla szkoły w Kambodży i tak dalej… Ważne, żeby takie sytuacje nie popsuły nam wyjazdu i nie przesłoniły miłych wspomnień.

Czy ten artykuł był dla Ciebie pomocny?

Jeśli spodobał Ci się ten wpis, jeśli nasza twórczość jest dla Ciebie inspirująca i korzystasz z niej przy planowaniu wycieczek bliższych i dalszych, to będzie nam niezmiernie miło jeśli od czasu do czasu odwdzięczysz się fundując nam kawę. :)

Doda nam to sił i energii do tworzenia kolejnych ciekawych i inspirujących treści.

To też może Cię zainteresować

18 komentarzy

Monika 31 marca 2015 - 12:13

Bardzo fajny tekst. Teraz akurat nie wybieram się w daleką podróż, a na festiwal Fest Asia (25 i 26 kwietnia w Warszawie), ale jak będę się wybierać do Tajlandii (a będę na pewno) to jeszcze raz tu zajrzę :)

Odpowiedx
tuska 31 marca 2015 - 18:39

Genialne. Bardzo przydatne informacje. Pozdrawiam :)

Odpowiedx
Szagas 8 czerwca 2015 - 15:06

Witajcie! Wybieramy się za 2 tygodnie do Wietnamu z małym rówieśnikiem Malwinki. Zamierzamy ograniczyć nasze zawiedzanie do miejsc przede wszystkim turystycznych aby nie stosować leków antymalarycznych. Mam pytanie co do moskitiery i środków z permytryną – czy moglibyście coś polecić – bo kompletnie się na tym nieznam, a w związku, że termin wyjazdu już niedługo (tzw. bilet last minute), nie chciałabym zaoszczędzić trochę czasu. Czy macie może jeszcze jakieś porady dla nas? Jesteśmy już po szczepieniach – synek poza szczepieniami wg kalendarza szczepień dostał dur brzuszny i WZW A.

Odpowiedx
Marek 9 czerwca 2015 - 1:37

Jest tego trochę na sieci – można nawet znaleźć moskitiery już nasączone środkiem odstraszającym owady: http://allegro.pl/turystyka-3922?order=m&string=moskitiera&bmatch=s0-spt-0519 (ważne żeby była gęsta, 200 oczek na cal będzie ok, no i żeby nie zajmowała dużo miejsca po złożeniu).
Samą permetrynę można kupić w takiej postaci: http://allegro.pl/permethrin-aerosol-spray-permetryna-owady-kleszcze-i5432345954.html (uwaga: jest silnie toksyczna, nie wdychać i nie dotykać potraktowanych tym materiałów dopóki nie wyschną).

Odpowiedx
Szagas 10 czerwca 2015 - 12:51

Dziękuję z szczegółowe informację. Mam jeszcze pytanie, rozumiem, że nie braliście tabletek Malarone (a Malwinka Malarone Junior), ale czy wzięliście je w ogóle ze sobą? Chyba już za dużo czytam na temat malarii i zaczęłam się zastanawiać czy aby jednak nie zakupić. Poza tym interesuje mnie szczególnie, w jaki sposób zabezpieczaliście Malwinkę (jakie środki)? Stosowaliście na ubranka Malwinki permetrynę, bo brzmi groźnie ;-) A i jeszcze jedno czy te moskitiery są uniwersalne i jesteśmy je w stanie łatwo przyczepić do sufitu?

Odpowiedx
Marek 10 czerwca 2015 - 15:04

Nie braliśmy i nie mieliśmy Malarone. Permetryny nie stosowaliśmy na ubrania, tylko na moskitierę.

O mocowaniu moskitiery piszemy w powyższym artykule. Podobnie jak o lekach na malarię i o tym czy je brać, czy nie. Generalnie polecam konsultację z lekarzem… my lekarzami nie jesteśmy i porad tego typu nie udzielamy. ;)

Odpowiedx
Szagas 8 czerwca 2015 - 15:23

Poza tym czy jestem w stanie znaleźć online wasz skład apteczki na wyprawę Kambodza i Laos (albo praktyczne informacje)? Bo jakoś nie widzę. I przede wszystkim chcieliśmy pogratulować wspaniałych wypraw! Jesteście źródłem inspiracji dla nas! Oman już był, zamiast Kanady były USA (zachodnie wybrzeże), a teraz Wietnam (pierwotnie miała być Gruzja i Armenia ;-)). Niestey w naszym wydaniu jedynie jedna większa wyprawa na rok.

Odpowiedx
Marek 9 czerwca 2015 - 1:29

Temat rzeka… i w dużej mierze zależny od Waszego stanu zdrowia, tak więc najlepiej byłoby się skonsultować z lekarzem. Co możemy doradzić z własnego doświadczenia:

  • plastry, plasterki i woda utleniona w żelu (genialny wynalazek!)
  • leki na biegunkę, bóle brzucha i preparaty nawadniające
  • probiotyki dla Was i dla dziecka
  • ww. specyfiki na ból gardła i przeziębienie
  • do tego leki, które regularnie zażywacie (jeśli są takie)
Odpowiedx
Pepe 23 czerwca 2015 - 10:54

Bardzo ciekawy tekst. Nie byłem jeszcze w Azji, ale myślę, że przynajmniej 90% zawartych tu informacji może się przydać każdemu kto wybiera się na ten kontynent. Na pewno jeszcze tu wrócę w ramach przygotowań do swojej wyprawy pt. „Malezja – marzec ’16” :)

Odpowiedx
Marek 23 czerwca 2015 - 12:30

Dzięki – życzymy w takim razie udanego wyjazdu… bez wpadania w pułapki na turystów. Malezja jest pod tym względem nieco bardziej przyjazna niż Tajlandia. :)

Odpowiedx
pitchers 3 grudnia 2015 - 12:21

odnośnie Azji możesz zajrzeć na nasz blog też pewnie jakieś ciekawostki wyczytasz http://www.koziolkiwazji.blogspot.com

Odpowiedx
Jacek Mazurkiewicz 6 lipca 2016 - 16:50

witam
lecimy w listopadzie do tajlandi ,HUA HIN,pierwszy raz,
czy jest mozliwosc napisania nam ,jakie sa ceny w tajlandi i ile mniej wiecej potrzeba wziasc bathow na 9 dni pobytu,wyzywienie we wlasnym zakresie
Dziekuje i Pozdrawiam

Odpowiedx
Kasia 11 lipca 2016 - 9:19

Hej Jacku
strasznie trudne pytanie zadajesz ;)
Wszystko zależy jakie masz potrzeby.
Z tego co pamiętam u nas dość szczegółowo pisaliśmy ile co kosztuje – wiec sam możesz ocenić co poza podstawą – jedzenie i spanie jeszcze będzie Was interesować.
http://kasai.eu/category/podroze/tajlandia/
Kiedy lecicie?
Mam jeszcze kilka wpisów nie opublikowanych, ale ciągle brak czasu i blogowo siedzę jeszcze z opisami w Kambodży ;)

Odpowiedx
Hanna 6 stycznia 2018 - 20:34

Po tym co przeczytałam odechciało mi się wyjazdu. Dzięki :)

Odpowiedx
Kasia 7 stycznia 2018 - 14:58

Ojej… Może nie zniechęcaj się tak całkowicie! Ja wychodzę z założenia, że lepiej wiedzieć i się przygotować niż wpaść w jakąś pułapkę nieświadomie. My po drugiej wizycie w Bangkoku wiemy jednak, że jeszcze chcemy tam wrócić. Tak jak pisaliśmy od wielu tych niemiłych sytuacji można uciec (dlatego po mieście poruszaliśmy się głównie łódkami a nie targowaliśmy się z tuktukowcami ;) Pozdrawiam

Odpowiedx
Kasia Pustelny-Szewczyk 11 stycznia 2018 - 9:52

Ojej… Może nie zniechęcaj się tak całkowicie! Ja wychodzę z założenia,
że lepiej wiedzieć i się przygotować niż wpaść w jakąś pułapkę
nieświadomie. My po drugiej wizycie w Bangkoku wiemy jednak, że jeszcze
chcemy tam wrócić. Tak jak pisaliśmy od wielu tych niemiłych sytuacji
można uciec (dlatego po mieście poruszaliśmy się głównie łódkami a nie
targowaliśmy się z tuktukowcami ;) Pozdrawiam

Odpowiedx
Ala Makota 13 marca 2018 - 11:55

Tekst w stylu idiota za granicą…

Oszukali go bo miał dolane mleko albo lód do soku.. No tak bo żeby się zorientować że są różne rodzaje napojów to jeszcze cokolwiek rozumieć trzeba. Są shaki, smoothie a z indyjskiej lassi.
Dobrze ze barmana nie pobił bo mu kawę mlekiem „oszukał”
Ręce opadają..
Ale robota dobra.. Siedzcie cebulaki w domu. Mniej wstydu będzie jak będą pytać skąd jestem.

Odpowiedx
David 21 marca 2023 - 13:04

Bardzo ciekawy artykuł diękuje!

Odpowiedx

Pozostaw komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Prawo UE zobowiązuje nas do poinformowania Cię, że ta strona wykorzystuje ciasteczka, głównie w celach analitycznych. Jakkolwiek apetycznie by to nie brzmiało, zostałeś poinformowany. Dalsze korzystanie z tej strony oznacza akceptację tego faktu. :) Rozumiem i akceptuję Więcej informacji

Kasai - podróże w sieci