Trzy tygodnie w Chinach bardzo szybko minęły. Był to nasz najdłuższy wyjazd – miałam więc obawy czy aby się nie znudzimy samym podróżowaniem. W Chinach nie ma jednak szans na nudę. Jest to tak zróżnicowany kraj, że chyba każdy znajdzie coś dla siebie, fanatyczna przyroda i góry, niesamowite zabytki, fascynująca filozofia wschodu, a jak ktoś lubi to też okazyjne zakupy.
Wiemy już na pewno że chcemy jeszcze tu wrócić. W samym Pekinie byliśmy najdłużej – 6 dni. Wyjeżdżając z tego miasta nie myślałam, że będę jeszcze chciała tu wrócić. Te odległości, specyficzna kuchnia – przecież są ładniejsze miejsca.
Ale mnie dopadło – tak po tygodniu, po powrocie z Chin. Dopiero w domu uświadomiłam sobie, że w Pekinie jest coś magicznego. Jestem przekonana że jeszcze tu wrócę – zostało jeszcze masę miejsc których nie widziałam i cała masa takich które bardzo chcę zobaczyć jeszcze raz.
Czeka przecież pustynia Gobi, wiszący klasztor Xuankong Si, niesamowite góry Huang Shan i oczywiście Szanghaj ze wspaniałymi ogrodami.
Po takiej podróży naprawdę otwiera się umysł – mam wrażenie, że teraz możemy pojechać wszędzie i wszędzie sobie poradzimy. Bo jak powiedział poznany w Luoyangu Przemek – kto przeżył Chiny – poradzi sobie wszędzie.
Więc jeśli tylko zobaczycie dobrą cenę na lot do Chin – nie zastanawiajcie się – kupujcie! Co robić dalej – mam nadzieje wiecie dzięki tej relacji ;).
I mała dygresja na koniec – wyjeżdżając do Chin warto zapoznać się z ich historią – to co przeszli mieszkający tam ludzie jest naprawdę niesamowite. Myślę, że trzeba zawsze o tym pamiętać, żeby tragicznej historii tego narodu nie przesłonił nam błyszczący kapitalizm który tam zobaczymy.
Na koniec chce bardzo podziękować mojemu Markowi za to, że potrafi moje marzenia przekształcić w rzeczywistość. Jeszcze trochę pracy go czeka – bo kto mnie zna, wie że nie usiedzę spokojnie na miejscu…
Po trzech tygodniach w Chinach pewne rzeczy już nam spowszechniały ale na początku niewątpliwym zaskoczeniem jest:
– Ludzie plują i … charkają na ulicy. Robią to naprawdę głośno – a mimo to jest czysto, w Pekinie można jeść z ulicy, a podłoga w metrze jest jak lustro wypolerowana.
– Chińczycy robią sobie z nami zdjęcia – na szczęście, na pamiątkę… moglibyśmy po tych 3. tygodniach wydać spory album z naszą Wielką Chińską rodziną.
– W Pekinie jest przy przejściu dla pieszych pan z chorągiewką (duże skrzyżowanie to praca dla 8. osób) i gwizdkiem – gwiżdże gdy piesi wchodzą na czerwonym świetle na pasy, z czego ci niewiele sobie robią.
– „There are nine million bicycles in Beijing” – niestety era rowerów chyba już bezpowrotnie odchodzi – zastępują je motorowery i skuterki elektryczne i spalinowe.
– w Pekinie są bardzo szerokie ulice – nawet 4 pasy w jedną stronę plus podwójnej szerokości pas tylko dla rowerów i skuterów (przez który na przełaj przejeżdżają autobusy)
– obsługa autobusów to oprócz kierowcy jeszcze przynajmniej dwie osoby sprzedające bilety i pokazujące którymi drzwiami należy wsiadać (to wiele wyjaśnia dlaczego tam nie ma bezrobocia – każdy ma zajęcie – a jak nie ma to się mu znajdzie)
– praktycznie nie można porozumieć się po angielsku, w dużych miastach – ale naprawdę dużych, tak z 8 milionów mieszkańców jak np. Pekin czy Xi’an – jest szansa trafić na kogoś młodego, z kim będzie można się dogadać… z mniejszych chlubnym wyjątkiem jest Yangshuo, gdzie praktycznie wszędzie można się bezproblemowo porozumieć.
– podróżujący po Chinach „biali” są ułamkiem procenta wśród ogółu turystów – 99% to turystyka wewnętrzna, a zatem nie mają potrzeby znać innych języków nawet w hotelach i restauracjach.
– spodziewających się bardzo niskich cen w Chinach musimy rozczarować – może i kiedyś można było kupić koszulkę za 50 groszy – teraz niestety to mit, jest taniej ale nie aż tak bardzo
– trzeba się targować – prawie wszędzie (no może wyjątek to zakup biletów wszelakich) – ale to targowanie jest inne niż np w krajach arabskich
– Chińczycy bardzo dużo jedzą – nie jest to tylko ryż ale różne pierożki, potrawki z mięsem i warzywami, zupy
– na nocnych bazarach w Pekinie można kupić grillowane robaki na patykach – jest to jednak bardziej atrakcja pod turystów – normalny Chińczyk tego nie je
– w każdym sklepie jest półka z paskudztwami typu kurze łapki w przyprawach albo kacze główki w panierce
– specyficzna mentalność Chińczyków – podobno żeby choć trochę spróbować ich zrozumieć trzeba poczytać Konfucjusza
– zupełnie nie znają się na mapie – pytając o jakieś miejsce i pokazując mapę (oczywiście chińską) na 100% można być pewnym, że zapytany zupełnie się zagubi i zacznie odwracać mapę we wszystkie strony z uwagą i niezbyt mądrą miną się jej przypatrując
– Chińczycy strasznie się pchają, rozpychają i przepychają – a „biały” w kolejce jest głównie po to żeby się przed niego wepchnąć.
– odległości to sprawa bardzo względna – to co wydaje się na mapie tuż za rogiem w rzeczywistości może być w odległości kilku kilometrów.
– bardzo tani transport – zarówno autobusy (1-2Y) jak i taksówki (większość przejazdów zmieści się w granicach 10-30Y).
– jeśli w mieście jest park – to na pewno można w nim spotkać ludzi ćwiczących tai chi, tańczących, śpiewających
„Złote myśli”:
1. Zalecana liczba osób na wyjazdy – koniecznie parzysta. Cztery osoby to optimum – sześć to maximum. Przy innych opcjach problemy z hotelem i rezerwacją miejsc na pociąg.
2. Nigdy nie planować przyjazdu w nowe miejsce na noc nie mając wcześniej zrobionej pewnej rezerwacji hotelu (pewnej tz w takim hotelu z którego nie będzie trzeba uciekać w środku nocy przed robakami) – w sumie to niby oczywiste, ale… ;)
3. Jeśli jedziemy w miejsce gdzie jest choć cień obaw że tubylcy nie będą mówić po angielsku – przygotować sobie podstawowe zwroty potrzebne np przy zakupie biletów lub w restauracji
4. Zawsze mieć pod ręką kartkę i długopis – zapisywać adresy + komunikacja obrazkowa
5. Smutna prawda – zdjęcia hoteli w folderach są prawie zawsze robione zaraz po otwarciu, gdy wszystko jest nowe i fantastycznie wygląda
6. Jedzenie w dziwnych miejscach i dziwnych rzeczy – zawsze dla pewności gotowane lub dobrze wysmażone
7. Jeśli w supermarkecie jest cały regał ze środkami na robaki, to lepiej jeden kupić bo widocznie są w tej okolicy przydatne.
8. W każdym Hotelu / Hostelu w Chinach bezpłatny dostęp do internetu i korzystanie z komputera; czasem może być tylko potrzebny kabel – np. w Luoyangu nam nie dali.
Mam nadzieje, że chociaż część tych informacji zaciekawi osoby wybierające się do Chin. Jedno jest jednak pewne – jeśli planujesz wyjazd do Chin, drogi czytelniku i masz jakieś wyobrażenia o tym kraju – przekonasz się, że tam jest ZUPEŁNIE INACZEJ!
Pomocne:
– Warto sprawdzić sobie rozkład jazdy pociągów na rozkładzie w sieci
– Szczególnie w Chinach warto mieć przewodnik z nazwami miejscowości napisanymi po chińsku, a w poruszaniu się po mieście ułatwi jeśli poprosimy na recepcji w hotelu o napisanie na kartce po chińsku miejsca do którego chcemy dotrzeć.
– Symfonia Świateł w Hong Kongu
– blog z podróży Rosja-Mongolia-Chiny koleją transsyberyjską Dawida Kowalskiego
– hotel NANA w Yangshuo – jak może wyglądać luksus w Azji
– fantastyczny Hostel w Xi’an
– niesamowite zdjęcia z obchodów 60 rocznicy powstania Republiki
Już zupełnie na koniec pochwalimy się jak doceniali nasze zdjęcia i relacje na różnych portalach podróżniczych.
Zwiedziłam dość dokładnie trzy z nich podroze.pl ; globtroter.pl ; kolumber.pl. O minusach każdego z nich raczej nie będę pisać… Ale z wielką radością chce tutaj pozdrowić wspaniałych ludzi których wirtualnie poznałam na www.kolumber.pl. Dzięki Wam kochani, wybierzemy się pewnie jeszcze w niejedną podróż życia!
Redakcji globtroter.pl dziękuję natomiast za fantastyczne przewodniki Bezdroży – z pewnością będą inspiracją przy planowaniu następnych wyjazdów.
8 komentarzy
Oj Kasiu jesteś dla mnie inspiracją. Sama zaczynam myśleć o jakiejś podróży w nieznane.
Gosiu!! Jesteś niezawodna! Nie dość, że pierwsza czytasz to jeszcze komentujesz!! Oczywiście zachęcam – ruszaj w świat! Uściski serdeczne
Hej! Bardzo fajny ten Wasz blog. Zgrabne teksty i super zdjęcia. Rzeczywiście, po przeczytaniu aż chciałoby się tam pojechać.
A tak przy okazji – w sobotę kolega Jacek robi slajdowisko o Chinach. My z Monią się wybieramy i Was też zapraszamy: http://www.klubpodroznikow.com/component/content/article/55-spotkania-zloty/471-chiski-nowy-rok-2010
Pozdrawiam cieplutko :-)
Gosiu – trzeba zacząć od biletu na samolot… a potem już jest z górki ;)
Kochani!
Jestem zachwycona i jednocześnie… przerażona Waszą relacją!
Zachwycona nie tylko świetnym stylem,przejrzystością tekstu i humorem,ale również wspaniałymi zdjęciami!!!
A przerażona…
Szkoda, że wcześniej nie znalazłam Waszej strony, bo w tej chwili mam dużo wątpliwości…
Właśnie dzisiaj zarezerwowaliśmy wycieczkę do Chin.
Wyjazd zorganizowany,trasa częściowo pokrywa się z Waszą.Pekin,Xian,Szanghaj.Dwie noce w pociągu.
Wszystkie miejsca i obiekty do zwiedzania dokładnie te,które tak świetnie opisaliście.
Jest tylko jeden problem…jesteśmy, jak przypuszczam,w wieku Waszych Rodziców i nie wiem, czy fizycznie podołamy takiemu wyzwaniu?:(
Czy to nie jest przysłowiowe „porywanie się z motyką na słońce”???:(((
Termin wyjazdu na przełomie kwietnia i maja.
Jeśli moglibyście dać kilka praktycznych wskazówek odnośnie ubrania(szczególnie obuwia) i w ogóle rzeczy,które mogą się ew.przydać(o pieniądzach nie wspomnę:)oraz dodać szczyptę optymizmu, byłabym bardzo wdzięczna:)))
Pozdrawiam serdecznie.Basia
Basiu! Ogromnie się ciesze, że czytałaś naszą relacje, ale jestem przerażona tym, że Chiny Cię przestraszyły!
Jeśli jedziecie z biurem, to już zupełnie nie masz czego się obawiać! Tak naprawdę taki pobyt w Chinach nie jest większym wysiłkiem niż wycieczka po Europie (z tą różnicą że pokonuje się większe odległości – na szczęście nocą w pociągu, smacznie śpiąc!) – o kondycje się nie martwcie.
Obuwie – oczywiście wygodne. Po wielkich górach wspinać się nie będziecie – a nawet jeśli, to tam są schody i poręcze. :)
Ubranie – Pekin i okolice to tak podobnie jak u nas w maju, ale już na południu może być gorąco :). Sama zaczytuje teraz sie w blogu Jakuba polecam tez jego zdjęcia. Opisuje tam min Szanghaj w którym nie byliśmy. Ogromnie jestem Ciekawa jak spodoba się Wam w Chinach! Pozdrawiam serdecznie.
Dzięki Kasiu,
podniosłaś mnie na duchu!:)
Zaraz zajrzę do blogu Jakuba i dowiem się czegoś więcej o Szanghaju.
A po powrocie z Chin,dam znać jak było.
Mam nadzieję,że mimo wszystko okaże się,że „nie taki diabeł straszny…itd”(odpukać!!!:)))
Jeszcze raz bardzo dziękuję:)B.
Serdecznie dziękuję za relację. Pozdrawiam.