Jestesmy drugi raz w Pekinie – szukamy wiec ciekawych miejsc ktorych nie widzielismy poprzednim razem. Do Chengde – letniej rezydencji cesarzy wyjechalismy o 6.30 z Dworca Glownego w Pekinie. Przed nami 6 godzin w pociągu – może nie tak komfortowym jak ten z Szanghaju, ale mamy soft seat (61 Y). Przez okno widzimy fantastyczne góry. W pewnym momencie udalo mi sie wypatrzec nawet Wielki Mur – wprawdzie nie tak dobrze zachowany, jak ten z miejsc odwiedzanych przez turystow – ale Mur! Jestesmy prawie jak ekipa angielskiego posla McCartneya – tyle ze oni do Cesarza w Chengde jechali z Pekinu 5 dni…
W pociagu mozna bylo kupic mape Chengde, ale tylko po chinsku (8Y).
Komfortowe domki na skraju roztoczańskiego lasu, w cichej i spokojnej okolicy pośrodku Roztocza. Idealne do aktywnego wypoczynku lub błogiego lenistwa... :)
Zobacz, zachwyć się, zarezerwuj!
Po przyjezdzie na miejsce chcemy dostac sie do Świątyni Puning. Przewodnik podaje ze autobusem nr. 6. Niestety ten autobus nie jedzie z dworca – trzeba pojechac nr 11, a potem przesiasc sie w nr 6. Decydujemy sie na taxi – bez taksometru umawiamy cene 20Y.
Świątynia Puning z 1755r – jest zbudowana na wzor Tybetanski (wstep 50Y). Najwieksze wrazenie robi w glownym budynku ogromny posag (22m) Guanyin o 42 ramionach. Niestety nie mozna wejsc na tarasy ktore sa wokol posagu. Ogolnie swiatynia jest troche zaniedbana. Moze w czasie swiat jest tu wiecej ludzi – ale teraz robila wrazenie wymarlej.
Obok Swiatyni jest uliczka Puning – sklepiki z pamiatkami i sprzedawcy ubrani w stroje z epoki. Szkoda, ze bardzo niechetnie dawali sie fotografowac.
Do Świątyni Putouozhongsheng tez jedziemy taxi – ale juz normalnie z taxometrem – 8Y (1,4Y za km + 6Y za wejscie). Po drodze widac zachwycajacy dach ze smokami Świątyni Xumifoushou i gore Bangchui Shan ze skala przypominajaca nasza Maczuge Herkulesa z Ojcowa.
Swiatynia Putouozhongsheng (40Y) jest zbudowana na wzor Palacu Potala w Lhasie. Surowa z zewnatrz w srodku kryje koronkowe pawilony i pieknie rzezbione sufity. Warto przejsc wszystkie pietra i dotrzec na sam szczyt z pawilonami i ogromnym tarasem. Jest tam tez lancuch z setkami klodek z wygrawerowanymi napisami.
Kolejny punkt wycieczki to Palac Cesarski. Tym razem znowu taxi – 10Y. Palac to ogromny kompleks otoczony murem i… ogromne rozczarowanie. Rozczarowanie potegowane jeszcze dodatkowo cena biletu – 90Y (tyle co Zakazane Miasto i Palac Letni w Pekinie w sumie). Glowny palac robi raczej przygnebiajace wrazenie – zbudowany jest z surowego pieknie rzezbionego drewna, w otoczeniu sosen, do tego raczej skromne ekspozycje (sa tez zegary). Generalnie wyglada na zaniedbany. Aby zobaczyc wszystkie budynki cesarskie trzeba skorzystac z busa – dodatkowo platnego 40Y – tu drobna uwaga: na tablicach informacyjnych, planach i makietach wystepuja nieistniejace juz budynki pokazane tak, jakby nadal staly… mozna sie rozczarowac trafiajac jedynie na fundamenty. Park i jezioro bardzo ladne – pawilony i mostki.
Miasto Chengde – jak to w Chinach pelne neonow i wiezowcow. Usilujemy znalesc fajne miejsce w ktorym cos zjemy (pociag mamy dopiero o 22:50) Nie jest to jednak takie proste. Ladujemy na koniec w KFC. Na szczescie na przeciwko dworca, idac za rada przewodnika Bezdrozy, odnajdujemy fantastyczna restauracje z kuchnia syczuańska – DongPo! Jemy pyszne dumplingi i kurczaka z orzeszkami. Niestety nie ma ona angielskiej nazwy nad wejsciem – ale tubylcy moga pomoc jak pokaze sie napis po chinsku w przewodniku.
W Pekinie jestemy ok 4 rano (pociag hard sleep 59Y). Teraz tylko taxi do hostelu. Proste? Nie bardzo… przy dworcu stoi masa taksowek i wszyscy twierdza ze w nocy nie jezdza z taksometrem tylko za umowiona kwote. Nasz hostel jest niedaleko, jakies 3km – normalnie to ok. 10Y – cena od ktorej zaczeli negocjacje to 60Y! Na szczescie po drugiej stronie ulicy stalo jeszcze kilka taxowek i jeden z nich zabral nas wreszcie za 25Y. To targowanie jest naprawde meczace. Szczegolnie o 4 rano…
A na koniec kilka zdjec z tego wyjazdu:
3 komentarze
PIĘKNIE *****
Szkoda, że nie ma zdjęcia właściciela fotoreportażu …
Właśnie Kasiu, nigdzie Cię nie widać :)
A zdjęcia zapierają dech …. ech :))))
Tak to jest jak się robi zdjęcia – a potem je zgrywa tylko z własnego aparatu… ;(