Opis naszej wycieczki do Singapuru i Malezji wreszcie skończony. Teraz czas na małe podsumowanie.
Będąc w nowym miejscu, zaraz po przyjeździe bardzo intensywnie i mocno odczuwa się i wyłapuje szczegóły wyróżniające to co znamy i mamy na co dzień, od tego co nowe i właśnie czekające na odkrycie.
Chyba dla każdego, kto przyjeżdża z Europy, Azja to eksplozja nowych zapachów, kolorów i smaków. Często te pierwsze odczucia po kilku dniach bledną i nie są tak intensywne.
Ja mam na to sposób – zapisuje zaraz na świeżo te smaczki i szczególiki, żeby potem móc podzielić się nimi ze znajomymi i żeby w natłoku nowych wrażeń nie uciekły po powrocie do Polski.
Pijane króliki
Na początek małe wyjaśnienie. Ja raczej nie mam problemów z orientacją – nie gubię się i zapamiętuje szczegóły potrzebne w orientacji. Marek jest niewątpliwym mistrzem mapy – raz popatrzy i już ma wgraną na twardy dysk. Ale…
Po kilku wyjazdach muszę stwierdzić, że pierwszy kontakt z nowym miejscem to jakieś błąkanie się niczym pijane króliki!
Niby wiemy gdzie jesteśmy i idziemy zgodnie z wyznaczonym celem. Ale ten pierwszy raz jest nam bardzo trudno trafić na coś fajnego. Taka przypadłość – znika na drugi dzień.
Nocowanie.pl - najlepsze noclegi w dobrej cenie. Rezerwuj online!
Paradoksy KL i Singapuru
Singapur – niesamowicie czysto, zielono, brak gumy do żucia i śmieci. Jednak inna strona medalu to hostele. Fakt, że mamy sprawdzone tylko dwa, ale też skrajnie wrażenia. Pierwszy w jakim mieszkaliśmy – Kallang River Backpacers – tani, daleko od centrum (choć b.dobre połączenie metrem). W pokoju niby czysto i BEZ robaków – ale mieszkał z nami wielki grzyb na ścianie i pajęczyny. Ogólny bajzelek i brak dbałości o porządek w części wspólnej.
Drugi hostel potrzebowaliśmy tylko na jedną noc – więc zaszaleliśmy i wybraliśmy hostel dwa razy droższy niż ten pierwszy – G4 Station na Little India. Z zewnątrz całkiem ok. A w środku…
trafiliśmy chyba na najgorsze piętro (Esplanade) – brudno i biegające robaki!
Po wielkich awanturach w końcu przenieśli nas do naprawdę czystej czwórki na innym piętrze.
KL – masakra na ulicach. Rozwalające się chodniki i kratki kanalizacyjne z dziurami. Wszędzie się coś buduje, przerabia, idąc chodnikiem trzeba uważać żeby nie wpaść do kanalizacji, bo ktoś ukradł dekielek… czyli ogólny chaosik i bajzelek. A Hostel – jeden z najlepszych, w których mieszkaliśmy! Classic Inn – czyste i ładne pokoje, pyszne śniadania, bardzo czyste lobby i pięknie zadbany taras cały w zieleni.
Więcej o hostelach – ceny itp. – znajdziecie TUTAJ.
Totalny Mix a zarazem harmonia
Takiej różnorodności a zarazem harmonii stara Europa może Azjatom pozazdrościć. Po kilku dniach nie dziwiło nas już to, że zwiedzając świątynię hinduską widzimy zaraz obok minaret meczetu, a idąc w jego kierunku spotykamy świątynię chińskich buddystów!
Angielski
Do dobrego bardzo szybko się przyzwyczaić… W Singapurze nie ma problemu z angielskim – wszędzie napisy, z każdym się dogadasz, itp. Po kilku dniach pobytu w Singapurze jedziemy do Malezji – a tam szok! Prawie nie ma oznaczeń po angielsku. Zdarzało się też, że mieliśmy problem z porozumieniem się na ulicy czy w sklepach. W restauracjach / barach – problem, nie wiemy co zamówić. Trochę jak w niektórych miejscach w Chinach – ale tam dla utrudnienia były napisy zupełnie nie do odcyfrowania dla nas barbarzyńców, a tutaj niby alfabet łaciński, ale zbitek liter niewiele mówiący (poza w miarę zrozumiałymi fragmentami „malajglisza” w stylu „teksi”, „polis” i „tiket kanter”).
I jeszcze jedno – są takie chwile, że Malezyjczyk mówi do Ciebie po angielsku i nic nie rozumiesz…
Hostel
Tutaj ameryki nie odkryjemy – znacznie taniej i lepszy hostel można znaleźć szukając na miejscu (widzą gały co biorą) – a nie przez internet. Tylko trzeba wybrać co jest mniejszym złem – dla mnie przyjazd gdzieś bez rezerwacji i ryzyko szukania jest jednak dużym dyskomfortem.
Komary
Najlepszy zapach na Malezję – „Mugga nr 5” ;)
Bezwzględnie trzeba się zaopatrzyć – najlepiej w jakiś środek z DEET. My mieliśmy Mugga – można kupić przez internet lub w sklepach dla podróżników.
Mniam Mniam
Cudo kawa Old Town White Coffee + cudowny zmrożony jogurt pomarańczowy. Sieć kawiarni zarówno w Singapurze jak i w Malezji.
W Malezji jest czekolada! To taka informacja po tym jak bezskutecznie szukaliśmy czekolady w Chinach. Oczywiście nie chodzi mi o szwajcarską, belgijską czy inną sprowadzaną, tylko o produkowaną na miejscu.
Jedzenie zarówno w Singapurze jak i w Malezji fantastyczne. To mix smaków indyjskich, chińskich i arabskich. Oczywiście najlepiej i najtaniej jeść w wielkich „centrach jedzeniowych” – tzw. hawker centre – w jednym miejscu kilka budek z rożną kuchnią i kilkanaście stolików.
Komunikacja
Poruszając się po KL nie możemy uwierzyć, że tak bez sensu są rozplanowane linie kolejek (tak tak – kolejek – to NIE metro!)! Jest ich w sumie pięć i zapomnijcie o wspólnych peronach – odległość pomiędzy stacjami jest dość znaczna (żeby było śmieszniej są to różne firmy, z różnymi biletami i całym wynikającym z tego zamieszaniem). W Singapurze za to jest wręcz wzorcowa sieć metra i dodatkowo w budowie kilka nowych linii.
Ludzie
Sympatyczni, uśmiechnięci, bardzo (i bezinteresownie) pomocni! Raj dla odwiedzających. Jakże do miła odmiana po krajach arabskich… przewodniki piszą, że Malezyjczyk może poczuć się urażony napiwkiem. ;)
Polacy
Prawie nie widać tu naszych rodaków. W Singapurze spotkaliśmy kilka osób – m. in. stewardesę z Lufthansy na spacerku w ogrodzie botanicznym.
Największym zaskoczeniem była jednak Noriko – Japonka mieszkająca w Singapurze, która studiowała w Krakowie! Ona sama potwierdziła, że bardzo rzadko spotyka tu kogoś z Polski.
W Malezji dopiero ostatniego dnia spotkaliśmy dwie panie na Tiomanie :)
Kuchnia hinduska
Chyba nie zostaniemy jej wielkimi fanami. Choć wszelkie chlebki i naleśniki bardzo nam smakowały (przywieźliśmy nawet proszek do zrobienia Thosai). Finał był taki, że najczęściej lądowaliśmy u „chińczyka” – te wcześniejsze 5 tygodni w Chinach nas zepsuły…
Wstępy i ceny
Wyjątkowo mało biletów wstępu przywieziemy tym razem. W Malezji, a jeszcze bardziej w Singapurze, wiele atrakcji ma wstęp wolny. Często też trafialiśmy na dni, kiedy było za darmo.
Z cenami za to jest różnie: spanie droższe niż w Polsce, jedzenie i komunikacja (miejska i międzymiastowa) znacznie tańsze, ale np. piwo horrendalnie drogie (15-18zł za butelkę Tigera lokalnego sikacza, czy innego Carlsberga/Guinessa). A najbardziej rozwala cena benzyny na poziomie 1,50zł!!
Zdejmowanie butów
Tego nie pojęłam i nie pojmuję. Tzn. nie jestem typem który biega po mieszkaniu w butach. Jak idę „w gości” też zdejmuje. Jestem też w stanie pojąć sens zdejmowania butów np. w Japonii – gdzie wchodzi się na maty na których się potem siada. Ale w Malezji…
Zdarzało się nam trafiać w takie miejsca gdzie bałam się, że pobrudzę sobie buty – a tam kartka żeby je zdejmować! A już najbardziej się przewróciłam w Cameron Highlands – gdzie w hostelu, żeby wejść na piętro trzeba było zdjąć buty. Podłoga i schody były całe w piasku…
To jeszcze nic. Zawsze myślałam, że klapki pod prysznic służą głownie pod prysznic – myliłam się. W Malezji należy je zdjąć wchodząc do kabiny, albo są (uwaga!!) hostelowe do wspólnego użytku! Kraj szczęśliwych ludzi, którzy nie poślizgną się na mokrych płytkach będąc boso i nie znają grzybicy stóp (chociaż LP w rozdziale o zdrowiu w klimacie tropikalnym pisze coś wręcz przeciwnego) :)
Są to oczywiście spostrzeżenia subiektywne. Ktoś inny będąc w tym samym miejscu zwrócił by uwagę na coś innego. Nie są to też wrażenia poparte wielkim doświadczeniem – bo też żeby ocenić dany kraj, ludzi, miasto trzeba by tam pomieszkać dłuższy czas. Ale co to znaczy długo – miesiąc, rok, pięć lat? Nie ma na to chyba jednej odpowiedzi. Mam nadzieje, że kiedyś będziemy mieli taki luksus podróżowania, żeby nowe miejsca smakować mieszkając tam przynajmniej miesiąc. Teraz jesteśmy tylko przelotem. Ale to też ma swój urok.
Tak jak się spodziewaliśmy te dwa tygodnie pobudziły tylko nasz już i tak wielki apetyt na Azję. Jak tylko pojawi się kusząca promocja na te kierunki, to znów tam polecimy! Niesamowite jest to, że znajdziemy tam i super nowoczesne miasta i miejsca jak z minionego wieku.