Byliście już na wakacjach? Może za chwilę jedziecie? A może to pytanie jest jak dolewanie oliwy do ognia, bo… siedzicie w mieście, zawaleni pracą od rana do wieczora i o urlopie nawet nie macie szans pomarzyć. Jest jednak dla Was nadzieja – mikrowyprawy!
Niestety od jakiegoś czasu sami znajdujemy się w takiej, mało wakacyjnej sytuacji. Kolejny długi weekend przed nami, a my zamiast się pakować, już planujemy ile nieciepiącej zwłoki pracy odwalimy. Na szczęście w międzyczasie planujemy też mikrowyprawy.
Właściwie to takie mini wyprawy planowaliśmy jeszcze zanim to stało się modne. Najczęściej tak wykorzystywaliśmy długie letnie popołudnia. Wystarczyło wyjść z pracy o 17 i spokojnie do 20-21 mieliśmy czas na robienie tego co lubimy najbardziej – wycieczek!
Co można robić po pracy?
Kajaki, rower, wycieczka do parku, za miasto, nad rzekę. W Krakowie mamy dodatkowo cudowne Dolinki Krakowskie – jest ich tyle, że pewnie brakło by czasu zobaczyć wszystkie w czasie dwóch wakacyjnych miesięcy (zakładając, że robimy 2-3 wycieczki w tygodniu).
Gdy sama wycieczka to za mało, można też zaplanować nocleg gdzieś pod miastem w namiocie. Czy to nie frajda obudzić się gdzieś nad rzeką, a rano, jak gdyby nigdy nic pojawić się pracy?
Możliwości i pomysłów jest nieskończoność – przecież nic Was nie ogranicza. Pieniądze, czas – tego potrzebujecie znikomo mało!
Ostatnio zrobiliśmy jeszcze bardziej minimalistyczna wyprawę – nocowaliśmy przez 5 dni w namiocie na balkonie. Frajda dla naszej Malwinki była ogromna, a przy temperaturach, nawet w nocy powyżej 20 stopni perspektywa ucieczki z gorącego mieszkania rewelacyjna.
Jednak nie tylko przy nawale pracy takie mikrowyprawy dają odetchnąć. Ostatnio zdarzało się, że cały tydzień była cudowna pogoda, a na weekend prognozy zapowiadały deszcz… Ratowały nas więc małe wycieczki właśnie po pracy.
Jednodniowe wyprawy są też dobrym rozwiązaniem, gdy w czasie wakacji trudno jest znaleźć przyzwoity nocleg i w dodatku za przyzwoitą cenę. Po kilku próbach wyszukiwania kwatery na Roztoczu czy Polesiu, po prostu dałam sobie spokój i postawiłam na wyjazdy jednodniowe. Mniejszy stres i taniej. Choć oczywiście dalekich miejsc w ten sposób nie zobaczymy….
Inspiracją do napisania tego tekstu była nasza ostatnia wycieczka na Powroznikowa Skałę. O samej skale i okolicy już wkrótce więcej. Na pewno nie raz tam jeszcze wrocimy!
3 komentarze
bardzo podoba mi się określenie mikrowyprawy :) my takich w ciągu roku mamy dość sporo, przeważnie w weekend, kiedy jeden dzień pracujemy.
To coraz modniejsze słowo ;) Ale naprawdę działa – czasem warto ruszyć gdzieś na 2-3 godziny i całkowicie się zresetować :) Pozdrawiamy!
To coraz modniejsze słowo ;) Ale naprawdę działa – czasem warto ruszyć
gdzieś na 2-3 godziny i całkowicie się zresetować :) Pozdrawiamy!