Do odwiedzin w Neapolu dojrzewaliśmy wiele lat… W końcu wymusiłam na Marku kupno biletów i oto w lutym 2020 roku radośnie wylądowaliśmy na lotnisku w Neapolu. Wymusiłam, bo już kiedyś obiecał, że do tego miasta, stolicy najlepszej pizzy na świecie wreszcie kiedyś dotrzemy.
Tak naprawdę to nie pierwszy mój pobyt w tym mieście. Choć dwa poprzednie były zaledwie otarciem się o Neapol.
Już sama nazwa tego miasta była dla mnie owiana lekkim powiewem romantyzmu. „Zobaczyć Neapol i umrzeć…” – miasto które zainspirowało Goethego do takiego stwierdzenia musi mieć w sobie to coś…
A jednak prawda okazuje się być zgoła odmienna. Bynajmniej nie chodziło autorowi o to, że „umiera się” z zachwytu nad miastem… Neapol jako miasto portowe był też siedliskiem wszelakich chorób z różnych zakątków świata i ten czy ów po zobaczeniu Neapolu po prostu rozstawał się z życiem…
Akt pierwszy
Kasia, jeszcze nie studentka, ale już z radosną immatrykulacją na wydziale fizyki UJ, jedzie pierwszy raz do Włoch i nad morze ze znajomymi. W planie wycieczki – objazdówki autokarowej – mamy na trasie m. in. Rzym i Neapol. A nie, przepraszam, nie do końca. Pilot wycieczki w autokarze mówi wprost: „Jedziemy tylko do Pompei i wchodzimy na Wezuwiusza. Do Neapolu nawet nie wjeżdżamy, bo nie dość że z autokaru zostaną tylko koła, to wszyscy wycieczkowicze zostaną napadnięci i okradzeni.”
Miasto zła i występku – Neapol. Omijany szerokim łukiem przez wycieczki zorganizowane. Kurtyna.
Akt drugi
Jest
rok 2016. Mamy bilety do Neapolu. Znowu zobaczę ukochane Pompeje i
długo wyczekiwane Herkulanum. W planach jest też Wezuwiusz. Zabieramy
oczywiście naszą Malwinkę. Ale znowu omijamy szerokim łukiem miasto
występku i zła… Neapol. Na lotnisku wsiadamy w samochód i nawet nie
wjeżdżamy dla miasta. Pani z wypożyczalni upewnia się czy mamy pełne
ubezpieczenie i kilkukrotnie uczula by uważać gdzie parkujemy, bo możemy
wrócić na lotnisko bez samochodu, a w najlepszym razie bez rzeczy,
które w nim zostawimy. Nieco ją uspokaja informacja, że mamy
zarezerwowane mieszkanie z prywatnym parkingiem.
Mieszkamy w uroczym
Sorento, mając pod oknem boską pizzerie. Robimy wycieczki zachwycamy się
wybrzeżem. A Neapol? No musimy wreszcie tu przyjechać, ale może bez
samochodu.
Akt trzeci
Jest luty 2020 roku. Mamy znowu bilety do Neapolu. Akurat chwilkę przed naszym wylotem są w mieście, po raz kolejny zresztą, znajomi z bloga Poszli Pojechali. Zachwyt, piękne zdjęcia, dobre jedzenie. Robię skrzętnie notatki i wyznaczam trasy kulinarne i odkrywające miejsca nieoczywiste. Bedzie dobrze… chyba? Na wszelki wypadek nie zabieramy naszej „perły w koronie” wśród aparatów. Nikon zostaje w domu – jedziemy ze starym Canonem i Fuji.
Akt czwarty
Lądujemy. Jedziemy do miasta autobusem 182. Potem spacerek do naszego mieszkania z Airbnb. Piękne wąskie uliczki, zapach prania i pranie wiszące wysoko pomiędzy kamienicami. I skutery. Wszędzie. Kapliczki niemal na każdej kamienicy. I specyficzny zwyczaj opuszczania z balkonów wiadra lub kosza na sznurku aby dostawca wrzucił do niego zakupy i zabrał z niego pieniądze.
Miało być brudno, wszyscy o tym pisali. Jest brudno, miejscami obrzydliwie brudno. Jest też specyficznie. Niby Europa, a żywcem to miasto przypomina mi klimat jaki panował w Tunisie. Zaczynamy powoli rozumieć dlaczego Włosi z północy mówią o tych z południa, że wybierając się do Rzymu powinni brać że sobą paszport.
Taka refleksja… kilka lat temu jakaś pani doktor pediatra zapytała dlaczego zabieramy małe dziecko do Azji… cóż, Azja, którą znamy ma jednak nieco wyższe standardy czystości. Może tylko Indie południowe i Kambodża miejscami zniżały się do takiego poziomu brudu w przestrzeni publicznej jak w niektórych dzielnicach w Neapolu… ;)
Czy Neapol zachwyca? Jeszcze nie wiem…
Pierwszy dzień miał być intensywny, ale pokonała nas logistyka. Komunikacyjnie to dramat. Metro niby jest ale i tak trzeba na piechotę pokonywać spore odległości. Korzystamy z nawigacji i przewracamy się ze śmiechu, gdy mamy alternatywę w dotarciu do jakiegoś celu – na piechotę 12 minut, komunikacją publiczną 35 minut.
Gdy przyjedziesz tu z walizką na kółkach, to poczujesz się momentami dotkliwie skarcony. Są schody ruchome, które nagle kończą się zwykłymi i dalej walizkę musisz taszczyć. Kiedyś śmiałam się z tych „utrudnień” w Paryżu. W Neapolu mamy to samo. My na szczęście tym razem tylko z małymi plecaczkami…
Pierwsza pizza
Docieramy do wynajętego mieszkania, rzucamy plecaki i ruszamy w miasto. Mieszkamy prawie w centrum. Choć to „prawie” w Neapolu robi różnicę. Jest tu gigantyczna plątanina wąskich uliczek i czasem warto zastanowić się czy lepiej iść na skróty zaułkami, czy lepiej wybrać dalszą drogę, ale po nieco szerszej i teoretycznie bezpieczniejszej ulicy.
Do najbliższej pizzerii docieramy przez uliczki, gdzie nikt nie wygląda na rdzennych Włochów. Cenna nauczka – na przyszłość bardziej rozsądnie będziemy wybierać drogę… I jeszcze ciekawostki – naprawdę wszędzie wisi pranie. Pomiędzy kamienicami, na balkonach, na murach i nawet na wystawianych suszarkach na chodnikach. Są też koszyczki! I co więcej, widzieliśmy je w akcji. Słyszeliście, że w Neapolu maja system spuszczania koszyków (wiaderek) do których dostawca zakupów wkłada produkty i odbiera sobie z tego koszyczka pieniądze? To naprawdę działa i na wielu balkonach takie koszyczki wiszą sobie radośnie.
Odwiedzamy jedną z najlepszych pizzerii w mieście – L’Antica Pizzeria da Michele (w sumie na liście mam mocnych 11 adresów, a dni pobytu tylko 3…).
Jest niedaleko naszego mieszkania więc bierzemy bloczek i stajemy w kolejce. Niemałej.
Ledwie po godzinie (!!) czekania wchodzimy do środka. W środku wielki piec i uwijający się przy nim panowie.
Na ścianach stare fotografie i Julia Roberts uśmiechająca się do nas z kawałkiem pizzy w dłoni. Bo to właśnie w tej pizzerii Julia w filmie „Jedz, módl się, kochaj” zachwyca się pizzą.
A pizza? Do wyboru są dwie – nasza ukochana Margarita i Marinara (sos pomidorowy z czosnkiem i oregano). Ceny mocno przyjazne – 4 euro. Do picia bierzemy piwo i wodę.
Pizza wygląda naprawdę bosko. Jest tak duża, że ledwie mieści się na talerzu. Siedzimy w pierwszej sali i przez 20 minut oczekiwania (zakręceni kelnerzy zapomnieli o naszym zamówieniu – szczególnie ten z brodą jest wyjątkowo przymulony) możemy obserwować jak kolejne pizze wyskakują z pieca.
Wreszcie dociera nasza. Wygląda królewsko. Czy warto było tyle czekać? Wygląd to jedno, a smak? Mozzarella i sos są doskonałe! Ciasto… totalne rozczarowanie. Gumiaste robi się kilka minut po przeniesieniu do stolika, mniej więcej w połowie konsumpcji. Uwielbiamy pizzę w stylu neapolitańskim od kiedy skosztowaliśmy takiej w Sorento. W Krakowie i okolicach mamy kilka miejsc, gdzie prawdziwi Neapolitańczycy robią fantastyczną pizzę neapolitańską. A tu, ta słynna od Michele, naprawdę nas rozczarowuje. Czy warto było czekać godzinę przed lokalem a potem jeszcze 20 minut w środku? Zdecydowanie nie… choć kelner jest innego zdania. W trakcie płacenia wisi nad Markiem próbując wymusić napiwek.
Zobaczymy wkrótce jak to wygląda w innych pizzeriach z naszej listy. :)
A i jeszcze jedno. Pizza na wynos jest prawie od ręki. Podchodzisz do kasy (nie trzeba numerku), zamawiasz i płacisz, czekasz chwilkę i wychodzisz z kartonikiem.
Oczywiście miejsca na zjedzenie w okolicy brak. Dłuższy transport pizzy neapolitańskiej nie służy, po 5-10 minutach wyciągniesz z pudełka gumę. Ale to też rodzaj pizzy, którą raczej je się widelcem i nożem. Jest cieniutka, sos i ser lejące. Nie dostaniesz jej pokrojonej. Pozostaje usiąść na krawężniku, rwać po kawałku i delektować się w oparach spalin przejeżdżających skuterów. Smacznego.
Adres – Via Cesare Sersale 1, Neapol.
Godziny otwarcia – 11:00–22:30. Niedziela zamknięte
Najedzeni, gorączkowo zastanawiamy się gdzie ruszyć. Marzy mi się Zamek Jajeczny.
No i zatoka oczywiście.
Na bezpośredni dojazd nie na szans. Najrozsądniej jest podjechać do stacji metra Municipio (ciekawostka – zobaczycie wychodząc z metra gigantyczne mury podstawy zamku Nuovo które zostały obudowane metrem) tuż przy Castel Nuovo.
Tak więc udaje się nam zobaczyć bajkowy zamek w promieniach zachodzącego słońca.
Potem spacerek promenadą do Zamku Jajecznego – Castel dell’Ovo (wstęp wolny i czynny do 19). Zamek Jajeczny – dziwna nazwa, co? Mieści się na malutkiej wysepce, a obecny budynek pochodzi z XII wieku. A dlaczego Jajeczny? Nazwa wywodzi się ze średniowiecznej legendy – według niej rzymski poeta Wergiliusz (tak, ten od Eneidy), miał magiczne jajko. Po jego śmierci jajko zostało umieszczone w fundamentach zamku. Tak długo jak jajko będzie trwało niezniszczone, tak długo będzie istniało miasto.
Na koniec rzucamy jeszcze okiem na zatokę i majestatycznego Wezuwiusza.
Tutaj w obszarze kilku kwartałów ulic nieco inny Neapol. Czysty, z zadbanymi kamienicami, ekskluzywnymi hotelami i drogimi sklepami.
Około pół godziny zajmuje dojście z zamku jajecznego do czerwonej linii metra (do żółtej podobnie, ale czerwona dojeżdża bliżej do naszego mieszkania). Jeszcze zakupy i lądujemy w domu.
Bogaty ten pierwszy dzień, a raczej pół dnia bo wylądowaliśmy w Neapolu ok 12. Jednak nawet ułamka z ciekawych rzeczy nie udało się nam jeszcze zobaczyć….
Neapol – informacje praktyczne
Poruszanie się po mieście
Mieliśmy wykupioną kartę Arte Campania na 3 dni, czyli liczone trzy dni od pierwszego użycia do północy trzeciego dnia. Kiedy warto ją kupić? Jeśli planujecie dużo zwiedzać ( mamy w niej wstępy bezpłatne do 2 muzeów, a do pozostałych zniżki), mamy też bezpłatne przejazdy przez 3 dni.
Do sprawdzania czym jechać i rozkładów jazdy bardzo przydatne było Google.
Więcej o karcie i inne praktyczne rady już wkrótce Tutaj
Dojazd z lotniska do centrum Neapolu
Lotnisko jest bardzo blisko centrum – to ok 4 km do Plac Garibaldiego (dworzec główny).
– autobus Alibus – co 15-20 minut w godzinach 7:00-22:00 – jedzie na Piazza Garibaldi ( i do portu). Cena 5 € ( dzieci do 6 lat bezpłatnie ). Podobno korzystniej kupić w kiosku ( tabacchi), bo wtedy bilet jest ważny przez 90 minut, więc po dojechaniu do dworca możemy jeszcze przejechać na tym bilecie metrem. Bilet kupiony u kierowcy będzie tylko zwykłym jednoprzejazdowym.
Autobusy łatwo znajdziecie – po wyjściu z terminala trzeba iść prosto (są strzałki).
– autobus miejski 182 ( bezpłatnie z kartą Arte Campania – koszt karty to 32 €, niestety na lotnisku w pobierają prowizje 3 € ) Bilet u kierowcy to koszt 1,10 €. Przystanek jest przy głównej drodze – Maddalena – Aeroporto Civile. Idziecie prosto, tak jak do Alibusa a potem wzdłuż drogi w prawo. Można wysiąść np na Piazza Dante.
Trasę autobusu sprawdzić możecie tutaj. Jest tez aplikacja Gira Napoli.
– taksówka – ok 19 €. Niestety nie ma Ubera, ale z aplikacji zamówić możemy na stronie – FreeNow.
Przewodnik – polecamy poszukać na stronie wydawnictwa Bezdroża.
Nocleg – niezmiennie polecamy Airbnb. Jeśli jeszcze nie znasz tego serwisu, to rejestrując się z tego linka otrzymasz ok 130 zł na pierwszy nocleg.