Od początku naszej przygody z biegówkami marzyło mi się, że wbiegniemy na nartach biegowych na Turbacz. I wiecie co, w ostatnią niedzielę ta sztuka się nam udała! Na nartach na Turbacz Doliną Obidowca.
Nocowanie.pl - najlepsze noclegi w dobrej cenie. Rezerwuj online!
Narty biegowe – nasze początki
Przygodę z biegówkami zaczęliśmy już jakiś czas temu, w 2019 roku. Jednak nigdy nie były to bardzo aktywne sezony. Zazwyczaj udawało się nam być w zimie 2-3 razy na biegówkach.
Odległości też nie pokonywaliśmy oszałamiających – najwyżej ok 8 km.
Gdzie na biegówki – miejsca które odwiedziliśmy w tym roku
Pierwsze kroki na biegówkach stawialiśmy w Obidowej i do tego miejsca mamy największe sentyment.
W tym roku byliśmy wreszcie też w innych miejscach na biegówkach:
– Ptaszkowa
– Siwa Dolina w Tomaszowie Lubelskim na Roztoczu
– Puszcza Niepołomicka
– Trasa pod Mogielicą
– trasy w Nowym Targu – Bór na Czerwonem
Jednak żeby porwać się na zdobycie Turbacza, ciągle jeszcze brakowało nam wiary w nasze możliwości i w kondycję.
Dolina Obidowca
Pierwszy krok w stronę Turbacza udało się nam zrobić w lutym, gdy całą rodziną pokonaliśmy cudowną pętelkę z Obidowej – najpierw Doliną Obidowca i powrót Doliną Lepietnicy. Jednak o zdobyciu Turbacza nawet wtedy jeszcze nie pomyśleliśmy.
Ale skoro udało się nam zrobić tą około 14 km trasę, kusiło teraz, żeby dotrzeć aż do schroniska na Turbaczu.
Okazja nadarzyła się w na początku marca. Idealna słoneczna pogoda, lekki mróz i świeży śnieg, który posypał już w piątek. Szybka decyzja – ruszamy.

Na nartach na Turbacz Śladem Olimpijczyków
Początek trasy zrobiliśmy tak jak poprzednio – Doliną Obidowca. Jest jakiś niesamowity urok w tej trasie. Pomimo że zaczyna się w Obidowej, prawie nigdy nie spotykamy tam rano więcej niż 4-6 osób. Właściwie przez pierwsze 4 km, do tablicy z mapą trasy byliśmy sami.
Max elevation: 1262 m
Min elevation: 761 m
Total climbing: 697 m
Total descent: -724 m
Total time: 07:50:54















Od tablicy niestety jest coraz trudniej. Aż do takiego nachylenia, że zdejmujemy narty i bierzemy pod pachę. Nie jest to zbytnio ambitne, ale co zrobić. Dla Malwinki jest za trudno i okazało się, że ja mam tak długie narty, że mimo szczerych chęci nie mam szans podchodzić.
Cała trasę towarzyszy nam błękitne niebo, słońce i śnieg otulający drzewa – bajka!







Tym razem nawet nie zatrzymujemy się przy wiacie piknikowej na Polanie Kałużna. Od razu ruszany do góry. Teraz mamy znowu do pokonania spore nachylenie. Niestety nie jedyne w drodze na Turbacz.
Są też dość ostre zjazdy. Na szczęście ze zjazdami dajemy sobie radę już wszyscy i z satysfakcją dodam, że pokonaliśmy je bez zdejmowania nart w drodze na Turbacz. Jednak tym razem to ja zaliczyłam najwięcej orłów – dodam, że były wszystkie rodzaje – orzeł tylni, boczny i przedni…
















Jak do tej pory poruszamy się trasami, gdzie teoretycznie powinni poruszać się tylko ludzie na biegówkach. Są też odcinki, gdzie oba szlaki – pieszy i narciarski się łączą.
Potem znowu szlak pieszy odbija do lasu, ale… Brak jakiegokolwiek oznaczenia, że w prawo idzie szlak na biegówki, a w lewo jest szlak pieszy. Efektem jest to, że piesi idą po prostu tam gdzie jest szeroka trasa. Sami widzieliśmy kilka potencjalnie niebezpiecznych sytuacji, kiedy z góry ktoś zjeżdżał, a do góry szła grupka turystów.
Kilka razy się nie powstrzymaliśmy i zwróciliśmy uwagę, że bezpieczniej będzie jeśli pójdą w szlakiem lewo…
A wystarczy tabliczka na rozejściu się szlaków… Dziwne, że nie ma takich oznaczeń tutaj w zimie…
Gdy docieramy do połączenia ze szlakiem pieszym już wiemy, że najgorsze za nami. Jeszcze tylko malowniczy odcinek z widokiem na Szałasowy Ołtarz i zaraz sylwetka schroniska wyłania się zza drzew. Udało się!














W schronisku czeka nagroda w postaci gorącej czekolady z bitą śmietaną!
I przyznam się uczciwie – na szczyt Turbacza już nie docieramy. Byliśmy tam w Nowy Rok. Od schroniska prowadzi tam ścieżka – bez większych trudności. Jednak do pokonania już raczej bez nart, a co gorsze, w sporym tłumie innych turystów. Tym razem wystarcza nam więc piękny widok z tarasu przy schronisku.
Spacerkiem na Turbacz w Nowy Rok – nasza relacja TUTAJ
Jesteśmy przy schronisku około godziny 12:00 i tłum kłębi się spory. Myślę, że wystarczy tam dotrzeć około godziny 10:00 – będzie znacznie luźniej.
Niestety z naszą Malwinką, szczególnie na początku trasy, nie jesteśmy demonami prędkości…
Powrót do wiaty piknikowej na Polanie Kałużnej jest tą samą trasą. Mamy więc teraz kilka ostrych zjazdów i jednokierunkowy ostatni ostry odcinek w kierunku połączenia szlaków.
Wracamy tak jak poprzednio Doliną Lepietnicy.













Po południu na trasie jest w kilku miejscach nieco bardziej zmrożony śnieg ( trudniej manewrować, szczególnie przy zjazdach), a im niżej, tym jest też bardziej mokry śnieg w miejscach, gdzie słońce mocno operuje.
Jest już po południu, więc w dolinie znowu jesteśmy prawie sami…
Na Turbacz na biegówkach informacje praktyczne
Dojazd z Krakowa – ok 90 km i 1h 18 minut
Parking – 15 – 20 zł za cały dzień
Opłata za trasę – 5 zł za osobę – płatne w budynku przy parkingu
Trasa
Dolina Obidowca – wiata na polanie Kałużna – Przełęcz Rozdziela – połączenie ze szlakiem pieszym – schronisko na Turbaczu – powrót doliną Lepietnicy
Trasa w Obidowej „Śladami Olimpijczyków” powstała pod patronatem olimpijczyków z Polski i Słowacji – Justyny Kowalczyk i Ivana Batory.
Wariant nr 2, który teraz zrobiliśmy na początku, poprowadzony jest Doliną Obidowca. Zaczyna się na końcu asfaltu powyżej osiedla Jędrasówka. Czyli od parkingu idziecie w stronę szlaku na Stare Wierchy, a przy mostku odbijacie w prawo (w lewo idzie szlak na Stare Wierchy). Jest oznakowanie.
Naszą wycieczkę zaczynamy ok 7:30 na parkingu. Do schroniska na Turbaczu docieramy ok 12:00. Do samochodu wracamy ok. godziny 16:00. Zrobiliśmy ponad 20 km i zajęło to nam około 8 godzin.
Wypożyczalnie – jest kilka – najbliższe przy trasie i parkingu – Turbacz XC (Obidowa 77, tel. 661 997 784), Zoma Promo (Obidowa, tel 730 277 687).
2 komentarze
Świetna sprawa. Planowaliśmy w tym roku spróbować na biegówkach ale nie wyszło. Liczę na to że w przyszłym sezonie zimowym się uda ;)
To w przyszłym sezonie koniecznie – może nie będzie takiego szału jak w tym roku na początku sezonu ;)