Wybraliśmy dziesięć najczęściej występujących mitów dotyczących podróżowania na własną rękę. Mitów, przez które wielu z Was jeszcze się nie odważyło na daleką podróż. Tak naprawdę tych powodów może być znacznie więcej. Strach to często mocny katalizator działania, ale potrafi też nieźle sparaliżować. Boimy się tego co nieznane, odległości, braku komfortu. I właśnie tą bezpieczną strefę tak trudno opuścić – problem strachu przed nieznanym dotyczy właściwie każdej sfery naszego życia, nie tylko podróżowania. Od zmiany pracy, której nie lubimy zaczynając…
Ostatnio coraz częściej słyszę od znajomych, że marzy im się daleka podróż – na przykład do Azji. Co ciekawe, są to często osoby ponad przeciętność aktywne i ruszające się często eksplorować Polskę i okolice. Co więc ich powstrzymuje? Powody są przeróżne. A jaki strach jest Tobie najbliższy?
1. Nie pojadę bo zachoruję
Choroba która dopada Cię na końcu świata. Z pomocą może przyjść co najwyżej wioskowy znachor. Dramat.
A jak jest naprawdę? Koniec świata to dla wielu Tajlandia, Malezja czy Singapur. Szpitale są tam często na znacznie wyższym poziomie niż u nas. Przekonaliśmy się o tym sami w Tajlandii. Krótko po powrocie miałam wątpliwą przyjemność znaleźć się na izbie przyjęć w specjalistycznym szpitalu dziecięcym w Polsce. Dysonans był powalający – u nas brud i bylejakość, tam sterylne warunki i obsługa na najwyższym poziomie.
Naszą gwarancją dobrego samopoczucia na wyjeździe jest wykupione ubezpieczenie. Zawsze. Przydało się na szczęście tylko jeden raz i już wiemy, że działa to sprawnie i szybko.
Oczywiście są kraje, gdzie ze służbą zdrowia nie jest tak pięknie, a malaria zbiera spore żniwo… ale nie musisz od razu się tam kierować. Zawsze warto poszukać aktualnych informacji o zagrożeniu chorobami w danym kraju. Pierwsza z brzegu Sri Lanka, gdzie zagrożenie malarią teoretycznie występuje (zawsze jakiś chory może przylecieć dajmy na to z Indii) – od 4ch lat nie odnotowano ani jednego przypadku tej choroby.
2. Nie pojadę bo nigdy nie byłem tak daleko
Mój kuzyn nie zrobił nigdy prawa jazdy, bo nie ma samochodu. Nie kupił też jeszcze samochodu, bo nie ma przecież prawa jazdy… niedługo stuknie mu 50tka.
Jak się tu ruszyć gdzieś dalej niż nad Bałtyk? No najwyżej jeszcze Węgry czy Chorwacja się nada. Ze zdziwieniem kiedyś usłyszałam, że niektórzy ludzie bardziej komfortowo się czują, jeśli są w takiej odległości od domu, że „w razie W” mogą szybko wrócić samochodem. Czyli daleka podróż samolotem na inny kontynent odpada. Bo jak wrócić? No ale co się może stać? Nagle przestaną latać samoloty? Owszem, zdarzyło się kilka lat temu, że niebo nad Europą było puste (wybuch wulkanu na Islandii), ale prawdopodobieństwo kolejnego takiego zdarzenia jest bliskie zeru.
3. Nie pojadę bo nie znam języka
No jak się tu dogadać, skoro cały świat mówi po angielsku, a ja mówię na poziomie „Kali kupić krowa”…
Fakt, angielski sie przydaje… ale naprawdę wystarczy taki poziom, żeby zrozumieli że „Kali chce kupić krowę”. Co więcej, o micie związanym z powszechnym angielskim przekonaliśmy się w… Kanadzie! W części francuskojęzycznej bywało z tym bardzo słabo.
Znajomy trafił kiedyś w Meksyku do takiej knajpy, gdzie nie rozumieli nawet słówka OK… nie padli z głodu tylko dzięki temu, że przypomniał sobie jak jest po hiszpańsku „krewetki” i „piwo”. Naprawdę wystarczy znać na tyle angielski żeby nie zagubić się na lotnisku, a na miejscu często najlepszym językiem są nasze ręce i gesty.
5. Nie pojadę bo mam małe dziecko
To naprawdę duża przeszkoda – bo jak tu ruszyć się gdzieś z niemowlakiem? Dziecko wprawdzie małe, ale ta góra rzeczy niezbędnych, która jest potrzebna w obsłudze małego człowieka jest przytłaczająca. A w ogóle, z dzieckiem to najlepiej nie wychodzić z domu zanim nie skończy 3-4 lat.
Jesteś pewien, że te wszystkie „niezbędne rzeczy” są naprawdę niezbędne? A może to takie fałszywe przekonanie ugruntowane przez reklamy i rozbuchany, konsumpcyjny styl życia? Polecamy na początek próbować obejść się bez tych niezbedników w domu, na codzień.
Warto też poszerzyć krąg znajomych – bo skoro nie wyobrażasz ruszać sie z domu z małym dzieckiem, to pewnie Twoi dotychczasowi znajomi też tego nie robią. Bardzo pomaga poznanie podróżujących rodzinek, choćby wirtualnie. Skoro oni mogą, to Ty też!
Masz jedno dziecko i problem z wyruszeniem w swiat? To poznaj Joannę – ona ma trójkę. A samotna mama w podróży? Dlaczego nie – Asia od ponad roku podróżując po Ameryce Płd. pokazuje że można. Nie jest może łatwo i zawsze kolorowo, ale spędzony razem czas na pewno zaprocentuje w przyszłości.
6. Nie pojadę bo nie mam z kim jechać
Wyjazd z paczką przyjaciół. Nie dość że fajne towarzystwo, można razem imprezować, to też koszty łatwiej podzielić. A samemu to nie dość że drożej, to też mniej bezpiecznie.
W pewnym sensie nie możemy się nie zgodzić. Sami na naszą pierwszą podróż do Chin zdecydowaliśmy się tylko dzięki temu, że jechał z nami Tomek który już TAM był. To naprawdę większy komfort psychiczny… komfort się skończył po wylądowaniu, gdy Tomek stwierdził, że nic nie pamięta. Przez 3 tygodnie niemal wszystko było na naszych głowach w kraju, którego nie znamy i gdzie mało kto mówi po angielsku (poza hotelami i kasami na dworcach szanse na rozmowę po angielsku bliskie zeru).
Jednak nie zawsze uda sie dograć wszystkie urlopy w grupie i też… zainteresowania. Od dłuższego czasu znajdując dobrą cenę na przelot nie szukamy rozpaczliwie z kim tam jechać. Kupujemy. Ewentualnie potem dogrywamy się ze znajomymi i nieznajomymi. Tak było w Gruzji i Armenii. Okazało się że w tym samym czasie będą tam Asia i Paweł (Wędrowni Ufałe), a kilka dni po nas przylatują Paulina i Michał (Addicted 2 Travel). Dzięki temu spędziliśmy wesoło dwa tygodnie i koszt wynajmu samochodu podzieliliśmy.
Nie można też zapominać o osobach które poznają świat całkiem w pojedynkę. Przykładów, w tym blogujących, są setki. Oni mogą, Ty też sobie poradzisz!
7. Nie pojadę bo nie mam pieniędzy
Podroze dużo kosztują. A ja mam kredyt na głowie, trzeba zrobić malowanie mieszkania, No i te meble i mały telewizor też mi się znudziły. A jeśli to nawet nie są takie grube sprawy, to przecież kilka razy w miesiącu muszę wyjsć z kolegami na miasto, albo też opłacić karnet w modnym klubie fitness. No i co mi zostanie na podróże – 200zl?
O naszym sposobie na posiadanie pieniędzy już napisaliśmy cały poradnik. Ale wiadomo, nam jest łatwiej, bo podróże mają wyższy prioryten niż np. nowy ciuch. Nic tak nie cieszy jak kupiony bilet na samolot.
Jaka jest więc nasza rada – jeśli naprawdę chcesz podróżować zastanów się jakie oszczędności w ciagu jednego dnia, tygodnia, miesiąca możesz poczynić. A jeśli nagle okaże się, że masz dzięki temu kilka złotych więcej, nie czekaj, kupuj bilet i ruszaj w świat!
Poważne badania pokazują, że ludzie wydający pieniądze na doznania zamiast na przedmioty są szczęśliwsi. Sam sobie odpowiedz na pytanie czy ważniejsze dla Ciebie jest „mieć”, czy „być”?
8. Nie pojadę bo mam pracę i nie mogę jej zostawić
To faktycznie problem. Praca jest nam niezbędna do życia – musimy przecież mieć pieniądze. Na podróże rownież. I jak tu wziąć urlop dłuższy niż tydzień? Przecież firma sie zawali! Cóż, jeśli uważasz, że jesteś niezastąpiony, to… szczerze Ci współczuję, bo ludzie niezastąpieni nie awansują i nie dostają urlopów. ;)
Ciekawym rozwiązaniem jest też zabranie pracy ze sobą na urlop! Kilka miesięcy w Azji i równoczesne prowadzenie firmy? Można! Rodzinka z bloga Mary w plecaku jest tu najlepszym przykładem. Choć trzeba przyznać, nie w każdej branży tak można. Ale to nie znaczy, że nie warto próbować. :)
I jeszcze ulubiony cytat Marka: „Na łożu śmierci nikt nie żałuje, że nie spędził więcej czasu w pracy”…
9. Nie pojadę bo mam mało urlopu
Pracując na etacie mam 26 dni urlopu. Z tego na święta i przedłużanie długich weekendów pójdzie ok. 6 dni. Potem czeka mnie remont mieszkania, a to jak nic kolejne 15 dni, potem wypad nad Bałtyk na tydzień… ale trzeba się do wyjazdu przygotować, a potem dojść do siebie po powrocie i znowu znika 15 dni. No i jak ruszyć się dalej?
Nie ma rady. Musisz zostać mistrzem wyszukiwania długich weekendów. Przy odpowiednio dobrym układzie gwiazd uda się czasem biorąc przysłowiowe trzy dni urlopu spędzić w podróży nawet ponad tydzień. Ważne jest też planowanie. Wylatujesz po południu – nie bierz w tym dniu urlopu. Na lotnisko możesz przecież jechać prosto z pracy. Podobnie z powrotem. Lądujesz o 7 rano? Swietnie! Zdążysz do pracy, plecak upchniesz pod biurko. Nie zapomnij tylko wcześniej przygotować ciuchów na zmianę. I pamiętaj jetlag po powrocie z Azji dopada najmocniej ok. 14ej. ;)
10. Nie pojadę bo nie wiem jak to wszystko zaplanować
Z biurem podróży to jest fajnie – wiadomo co zobaczę, gdzie będę spać i jedzenie też zapewniają. No czasem tylko trzeba dodatkowo płacić za napoje do posiłków. Jadąc na własną rękę to wszystko trzeba zaplanować. A ja nie potrafię i nie mam czasu.
Fakt, planowanie zajmuje trochę czasu. Jednak jak zawsze nieocenioną pomoc niosą blogi podróżnicze. Szczególnie te, gdzie obok zachwytu nad miejscem i chwilą znajdziecie twarde fakty – gdzie spać, jak dojechać i ile to wszystko kosztuje.
A jak jest w naszym przypadku? Z natury wszystko lubimy mieć przygotowane… jak w niemieckim zegarku. Jednak coraz cześciej wyglada to tak, że rezerwacje noclegów robimy tydzień przed wyjazdem. A i to najcześciej tylko 1-2 pierwsze noce. I powiem szczerze, że taka wolność podróżowania coraz bardziej mi odpowiada. Jednak muszę też się przyznać, że w notatkach mam cały internet – a dokładnie wszystkie dobre rady znalezione na blogach innych, którzy już tam byli.
Czyli da się wyjechać i dobrze się bawić nie planując wszystkiego w najdrobniejszych szczegółach. No chyba że lubicie mieć wszystko bardzo poukładane.
Podróże są fajne, trzeba jednak przyznać, że każdy wyjazd, czy to blisko czy daleko, to w pewnym sensie wyjście naszej strefy komfortu. Bezpiecznego domu, ciepłych kapci, ustalonego rytmu dnia.
Więc jeśli już masz odwagę zrobić pierwszy krok i ruszyć w polskie góry czy nad morze, to następny etap już czeka – Europa. A skoro już tam sobie poradziłeś, to ruszaj dalej i dalej. Oczywiście jeśli tego naprawdę chcesz… bo najgorsze co może nas w życiu spotkać, to robienie czegoś wbrew sobie.
„Zamień strach przed nieznanym w ciekawość” i pamiętaj, że „prawdziwe życie zaczyna się na końcu Twojej strefy komfortu”.