To nasz drugi dzień w Bangkoku. Pierwszy był całkiem udany, pomimo zmęczenia po podróży. Jesteśmy też trochę zdziwieni, że upał nam tak bardzo nie dokucza jak kiedyś w Singapurze. Najwyraźniej organizm szybciej się adaptuje do znanych mu już klimatów? Czas jednak ruszyć na wielkie zwiedzanie! Dzisiaj ruszamy do Pałacu! Nocowanie.pl - najlepsze noclegi w dobrej cenie. Rezerwuj online!
Plan na dziś to zobaczyć Pałac Królewski. Jak się tam dostać? Mieszkamy w sumie niedaleko, ale trochę bez sensu tracić czas na przechadzki wzdłuż pałacowych murów.
Wychodzimy na ulicę. Bezradnie się rozglądamy. Czeka nas targowanie się z panem od tuk tuka (choć stawka jest podobno jedna, za tą niewielką odległość – 150B) albo… autobus!!!!
Marek szybko wraca do hotelu zapytać który numer zawiezie nas na miejsce.
Faktycznie autobus zaraz przyjeżdża – nasz numer to 47. Płaci się w zależności od odległości – pani bileterka podchodzi, pyta dokąd i sprzedaje bilet grzechocząc metalową rurą – skarbonką. W środku odlot: wszystkie okna otwarte, drewniana podłoga i prawie pusto. Jedziemy trzy, cztery przystanki. W zasadzie nie możemy się zagubić – jedziemy cały czas wzdłuż murów pałacu. Wysiadamy zaraz za główna bramą. Czeka nas tylko przejście przez ulicę. Akurat maszeruje grupka żołnierzy, oficer na nas macha i przeprowadzają nas bezpiecznie na drugą stronę.
Zaraz przy wejściu na teren pałacu, po prawej stronie, jest wypożyczalnia strojów. Ja naiwnie myślałam, że się dobrze ubrałam – koszula z krótkim rękawem i spodnie zakrywające kolana. Niestety, według urzędników spodnie są za krótkie. Muszę wypożyczyć spódnice. Dla Pań poza spódnicami są też koszule z krótkim rękawem a dla panów długie spodnie. Kaucja to 200B. Oddając ciuszek ląduje on w osobnym koszu, więc nie ma opcji że nosisz ciuchy po kimś (tak jak to sugerował ktoś w sieci).
Tutaj naprawdę bardzo zwracają uwagę na ubranie – jeśli jest za bardzo obcisłe też nie wejdziesz- leginsy odpadają.
I teraz ciekawostka, kraj gdzie tak zwracają uwagę na wygląd, gdzie kolory mają takie znaczenie (złoty, różowy związany z królem) a tu taka sytuacja…
Idę z kwitkiem po mój sarong. Pan ze sterty równo złożonych bierze i podaje mi granatowy (ci co mnie znają, wiedza jak nie lubię niebieskiego i granatowego…).
– Czy mogę inny kolor? – pytam, bo jest ich cała masa.
– Nie.
– Ale dlaczego, bardzo proszę.
– Nie.
– Ale w czym problem, bardzo uprzejmie proszę.
– Nie.
W końcu wkracza jeszcze jakaś urzędniczka „że o co mi chodzi, przecież to tylko kolor”. Tylko, serio? „Tylko kolor” w Tajlandii, kraju uśmiechu i pięknych kolorów? Robi się z tego taka mała awantura z ich strony. W głowie mam cały czas przeczytane gdzieś żeby przenigdy nie kłócić się z Tajami… Ale ja się nie kłócę, grzecznie proszę… W końcu człowieczek za biurkiem zabiera mi paskudny granatowy sarong. I… kończy temat.
Czyli nie wejdę. Co robić? Może wybuchnąć histerycznym płaczem? Pomogło. Z wariatką nie będą się kłócić, bo to przecież tylko kolor… dostaję tym razem bordową i uciekam z pola widzenia z tryumfującą miną.
Jak na kraj żyjący z turystyki na taką skalę, blado wygląda tu dbanie o komfort i dobre samopoczucie turysty. Żeby było śmieszniej, kolor koszuli możesz wybrać sobie dowolnie, wiszą na wieszakach…
Po przeprawie z kiecą czas kupić bilet. To najdroższe zwiedzanie w stolicy – 500B czyli 50zł (w tym też wstęp do świątyni Wat Phra Kaew). Malwinka ma wstęp gratis.
Świątynia Wat Phra Kaew zachwyca nas totalnie. Ściany dosłownie ociekają złotem i ozdobami. Zaczynamy zwiedzanie mijając po kolei Złotą Czedi, Mauzoleum Królewskie, Bibliotekę Phra Mondop, Panteon Królewski i w końcu Bot Szmaragdowego Buddy.
W Panteonie Królewskim są naturalnej wielkości posągi królów z dynasti Czakri – niestety można go zwiedzać tylko w święto Czakri.
Możemy tu zobaczyć model świątyni Angkor Wat zamówiony przez Ramę IV.
Ogromna złota Phra Si Rattana Czedi jest oazą spokoju w tym bogactwie kolorów i ozdób które przyprawiają o zawrót głowy. Przechowywany jest tutaj fragment kości mostka Buddy.
Słynny Szmaragdowy Budda jest maleńki – ma tylko 66cm. Jest wyrzeźbiony z jednej bryły jadeitu. Ma trzy komplety szat, zmieniane w zależności od pory roku (inna latem, zimą i inna na porę deszczową).
Niestety możecie zapomnieć o zwiedzaniu w miłej spokojnej atmosferze. Są tutaj tłumy. Przez chwilę pomyślałam że może lepiej przyjść tutaj przed zachodem słońca… Niestety kompleks pałacowy jest udostępniony do zwiedzania w godzinach 8.30 – 15.30. Ale może faktycznie po południu byłoby luźniej?
Pałac niestety oglądamy tylko z zewnątrz. Był on oficjalną rezydencją królewską w latach 1782 – 1946. Obecnie tą rolę pełni pałac Chitralada. Zaczynamy od budynku Sali tronowej Czakri.
Sala Tronowa Dusit zwieńczona iglicą, a przed nią pawilon Aphonphimok w którym król król nakładał strój przed audiencjami.
A jak podobało się w Pałacu Malwince? Większość czasu spędziła na plecach tatusia, w nosidełku. Przy świątyni były takie tłumy że zdecydowanie tam była bezpieczniejsza. Potem wesoło brykała, czasem wskakując na wypielęgnowane trawniki.
Urocza Kinnara – pół kobieta, pół lew.
Zwiedzanie zajmuje sporo czasu. Wracamy do hotelu – oczywiście autobusem. Jednak to nie koniec jeszcze atrakcji w tym dniu.
Wydatki:
- Kawa na ulicy – 25B
- Przejazd autobusem – 3 przystanki – 16B / dwie osoby
- Kaucja za spódnicę – 200B
- Bilet pałac i świątynia Wat Phra Kaew – 500B / os (8.30 – 15.30)