Po naszych krótkich wycieczkach ze stolicy, teraz czas na dłuższy wyjazd. Z Tbilisi jedziemy w kierunku Mestii z przystankiem w Wardzi. W Gruzji jest kilka skalnych miast. Najbardziej znane to właśnie Wardzia i Uplisciche. Wszyscy nasi znajomi zgodnie twierdzili, że Wardzia jest bardziej godna uwagi – tak więc zdecydowaliśmy się właśnie tam pojechać.
Plan był prosty – chcieliśmy wyjechać ok. 7 i po ok. 3 godzinach być w Wardzi, a potem ruszyć do Bordżomi.
W rzeczywistości wyjechaliśmy o 9 i dopiero po ok. 5 godzinach byliśmy w Wardzi. Widoki na trasie zachwycały, ale świadomość zmarnowanego dnia była przytłaczająca. Niestety też pogoda spłatała figla – po słonecznym poranku, im bliżej naszego celu, tym bardziej robiło się buro…
Już zaraz za Tbilisi mieliśmy bliskie spotkanie z krowami i owcami. Potem jeszcze wielokrotnie samochód otaczały wesołe zwierzaki.
A sama Wardzia… ciekawa, ale jak większość skalnych miast które widzieliśmy. Na pewno nie było efektu „wow”.
To co obecnie oglądamy w Wardzi to efekt niszczącego trzęsienia ziemi z 1283 roku – aż dwie trzecie miasta osunęło się w przepaść… Miasto w czasach swojej największej świetności mogło pomieścić od 20 do 60 tys. osób. Był tam klasztor oraz ponad 3 tys pomieszczeń umieszczonych na 13 kondygnacjach i aż 13 kościołów! Obecnie jest jeden zachowany kościół z freskami z XII wieku – m. in. jest tam wizerunek królowej Tamary.
Z Wardzi wyruszyliśmy w kierunku Bordżomi i szukamy noclegu na trasie, w Akhaltsikhe. Główną atrakcją tutaj jest gigantyczna twierdza, ale zostawiamy ją na następny dzień.
Nocleg znajdujemy w prywatnym Guesthouse po prawej stronie z głównej drogi przy wjeździe do miasta. Układ mieszkania jest idealny – trzy sypialnie (my korzystaliśmy z 2ch) i wspólna jadalnia z kuchnią.
Na koniec zakupy w centrum – pyszny chleb i kawa.
Wydatki:
– Wardzia wstęp – 3 lari
– Gasthaus – 20 lari za osobę – pokoje 2 i 3 osobowe z łazienkami, wspólna kuchnia, ręczniki, tv.
– Hotel Shin – 30 l za osobę ale pierwszy fajniejszy :)
– Pierożki 0,6 lari