Wokół oglądania słoni, szczególnie w Tajlandii, narosło sporo kontrowersji. Bardzo podobnie jest na Sri Lance. Sierocińce dla słoni są przedstawiane jako miejsca, gdzie ratuje się słonie zagrożone, a z drugiej strony, w wielu relacjach czytamy, że jest tam typowy cyrk dla turystów – karmienie małych słoni, a obok ich matki skute łańcuchami. Jak jest naprawdę?
Nie wiemy jak jest naprawdę.
W Tajlandii nie odwiedziliśmy takiego miejsca. Choć z jednej strony może fajnie by było, żeby Malwinka zobaczyła słonia z bliska. Z drugiej strony jednak, cały czas mieliśmy przed oczami teksty o tym, jak źle traktuje się słonie w takich turystycznych miejscach w Tajlandii.
Nie poszliśmy.
Jednak dzięki Bożenie z bloga Plan Podróży jest rozwiązanie tej kwestii. Polecamy miejsce w Tajlandii, gdzie słonie traktuje się godnie, a nie jak zabawkę do fotografowania, skuwania łańcuchami, wożenia turystów na drewnianych platformach i bicia.
A co ze Sri Lanką?
Najczęściej odwiedzanym sierocińcem dla słoni na wyspie jest Pinnawala. Jednak po przeczytaniu kilku relacji od razu zrezygnowaliśmy.
Poza tym mieliśmy dobrą alternatywę. Safari! Po co oglądać słonie w łańcuchach, skoro można w naturalnym środowisku, dzikie?
Na safari można pojechać do trzech parków narodowych – Udawalawe, Minnentale i Yala.
Początkowo chciałam pojechać do dwóch. Skończyło się jednak na odwiedzinach w jednym, w Udawalawe. Przeglądając przewodnik i materiały w internecie Park Yala jest bardzo polecany, ale to podobno w Udawalawe jest najwiwiększa szansa na zobaczenie słoni :) Jednak na miejscu okazało się, że to, Minnentale jest potentatem jeśli chodzi o słonie. Są tam ogromne stada. Pytając o ceny, przy wjeździe do parku usłyszeliśmy, że tego dnia widzieli ponad 60 słoni!!
A jak wyglądało nasze safari w Parku Udawalawe?
Z hotelu wyruszyliśmy ok 5.50. Potem droga do bramy parku ok 15 min. Tam formalności załatwiał nasz kierowca. Po Parku poruszamy się specjalnymi samochodami. Siedzimy wysoko, więc jest duża szansa wypatrzeć zwierzęta.
Wjeżdżamy do parku z obawami. Czy naprawdę uda się zobaczyć jakieś zwierzęta? Czy zobaczymy jakiegoś słonia? Na szczęście te obawy są bardzo szybko rozwiane. Praktycznie zaraz widzimy pierwszego słonia, stado bawołów, sarny.
Potem już nie jesteśmy w stanie policzyć ile słoni widzieliśmy. Choć nie ukrywam, że każde ich pojawienie się w zasięgu wzroku to szybsze bicie serca i dreszczyk emocji!
Krótki przystanek robimy przy jeziorze. Rezyduje tam małpa która na szczęście nie jest agresywna. Tutaj możemy podziwiać ptaki.
Jak się potem okazało, mieliśmy sporo szczęścia – widzieliśmy ok 20 słoni. Też malutkie. Z innych zwierzaków były też krokodyle, lisy, orły, mangusta, pawie, bawoły, pelikany, papugi i małpy. Niestety nie udało się zobaczyć leoparda.
I jeszcze taka ciekawostka. Jadąc do Parku możecie też trafić na słonia. Nam się udało – jeden wędrował sobie tuz nad jeziorem, przy drodze. Wracając z safari widzieliśmy do znowu, tym razem wesoło płynął na wyspę na jeziorze.
Jak safari wygląda w praktyce?
Można na dwa sposoby to zorganizować – przez hotel w którym nocujemy i całkowicie na własną rękę. Polecamy też zdecydowanie poranne safari – wjazd do parku o 6 rano. Jest przyjemnie chłodno (dla Malwinki mieliśmy kocyk i czapeczkę), zwierzęta chętniej się pokazują i tak bardzo się nie kurzy. Gdy wyjeżdżaliśmy ok 9, było już zdecydowanie za gorąco, a kurz był naprawdę dokuczliwy.
Ile to kosztuje?
W naszym hotelu Morning Safari Resort zapłaciliśmy za całość 10 000 Rs (bilety + przewodnik-nasz kierowca) za dwie osoby.
Jeśli umówicie się z kierowcą, który stoi przy bramie parku, to cena będzie ok 9 500 Rs (na stronie parku nie ma cen biletów – dowiedzieliśmy się, że cena za jedną osobę to 3700 Rs, gdy dwie, to już grupa i za osobę wychodzi 3000 Rs. Cała reszta to cena za samochód, zależy więc od tego, jak sobie wytargujecie)
Tak jak pisałam, Udawalawe to nie jedyne miejsce, gdzie zobaczycie dzikie słonie na wyspie.
Informacje o kosztach w parku Yala znajdziecie tutaj:
– Dwie Walizki
– http://www.geoanja.manczyk.net/sri%20lanka_info.html
Przejeżdżając obok Parku Minnentale (jest na trasie do Polonnaruwy) zapytaliśmy o koszty wynajęcia samochodu i wstęp. Okazało się, że jest podobnie jak w Udawalawe – za całość 10 000Rs. A słoni można zobaczyć nawet około 60! Przejeżdżając tylko drogą przy granicy parku widzieliśmy trzy słonie dostojnie kroczące nad jeziorem.
Niestety już nie bardzo mieliśmy jak wcisnąć ten park w nasz plan. Nocowaliśmy też trochę za daleko, bo w Dambulli, ok 40 minut jazdy, więc rano trzeba by było bardzo wcześnie wstawać.
Czy widzieliśmy słonia z bliska?
Tak, nie jeden raz. Oczywiście najprzyjemniej było oglądać te potężne zwierzęta w czasie safari.
Niestety widzieliśmy też słonie pracujące jako zabawka dla turystów. Raz zrobiliśmy zdjęcie, kolejny raz już nie.
Na Sri Lance jest jeszcze jeden sposób żeby zobaczyć słonia. Wystarczy pojechać do jednej z większych świątyń. Takie słonie przy świątyniach widzieliśmy dwa razy w Matarze i w świątyni Wewueukannala Vihara, tam gdzie wielki Budda na południu, niedaleko Tangalle.
Teraz jadąc do Tajlandii czy też na Sri Lanke macie wybór. Albo przykładać się do cyrku jaki fundują nam rożnego rodzaju ośrodki dla słoni, albo zobaczyć je w naturalnym środowisku. Jedno jest pewne – każdym dolarem wydanym na wstęp do takich miejsc przykuwasz do nich słonie łańcuchami jeszcze mocniej.
Informacje praktyczne
Nocowaliśmy w hotelu Morning Safari Resort
Cena 10 $ za pokój bez śniadania.
Pokój z wiatrakiem, moskitiera, ręczniki. W części wspólnej telewizor, kuchnia średnio dostępna, śniadania dodatkowo płatne 4$.
Plus jest taki, że właściciel ma samochód i sam jest przewodnikiem po parku. Jedziecie więc prosto z hotelu na safari. Jechaliśmy do bramy parku ok 15 minut.
Przy drodze przy której jest brama do parku jest bardzo dużo miejsc noclegowych w rożnych standardzie. Myślę, że spokojnie znajdzie się coś na miejscu. Zaleta jest taka, że macie bardzo blisko do parku.
8 komentarzy
Dobrze się zapowiada Wasza lankijska relacja! To miejsce na pewno odwiedzimy, jak już na Sri Lankę się dostaniemy.
A co do odpowiedzialnych ośrodków w Tajlandii – szczerze polecam wizytę w Elephant Nature Park (http://www.elephantnaturepark.org/). Bardziej szczegółowo pisaliśmy o tym u siebie – http://gdziesakasperki.pl/z-wizyta-u-sloni/ .
Czekam na kolejne wpisy ;-)
Miło nam! Polecamy Sri Lanke ogromnie. To jest takie miejsce że już dziś chcemy tam wracać! Dziękuję za linka – na pewno może być pomocny dla kogoś kto szuka informacji o słoniach!
Bardzo dobry tekst. Niestety nigdy nie wiemy, co naprawdę dzieje się ze zwierzętami kiedy kurtyny show opadną czy bramy wjazdowe się zamkną. Zawsze możemy jednak wybrać „mniejsze zło”. Piszę mniejsze zło trochę przekornie, bo jednak wegetarianką nie jestem i wiem, że filet z kurczaka na talerzu z proszku się nie bierze, a taka kura nie mniej czuje ból, co słoń, lew, pies i inne zwierze. Nie wejdę nigdy do cyrku ze zwierzętami, zwłaszcza dzikimi, bo jakoś nie widziałam słonia w dżungli na jednej nodze, a Wy? Nienawidzę i walczę z psami na łańcuchu albo w mini kojcach. Tzn walczę nie z tymi psami, a nierozsądnymi właścicielami. Choć może jestem trochę hipokrytką, bo te kurę jednak zjem, ale staram się wybierać z takich ubojni, gdzie mniej cierpią, chociaż nigdy nie wiesz… Teraz święta i karpie w reklamówkach, o zgrozo!! Te słonie to trochę jak nasze konie w nad Morskim Okiem, smutne.
Dziękujemy :) Jeszcze będąc na Sri Lance wiedziałam, że musimy coś na ten temat napisać. Dla nas wybór był oczywisty – po co iść do „cyrku” skoro można niewiele ingerując w naturę, słonie zobaczyć na wolności. Pozdrawiam serdecznie!
O jak dobrze, że nie zdecydowaliście się na wizytę w takim ośrodku i w dodatku jeszcze o tym piszecie!
Ignorancja turystów jest przerażająca. Nie dziwię się, bo sama jeszcze kilka lat temu nie miałam pojęcia jak drastyczna tresura kryje się za tymi wszystkimi sztuczkami robionymi przez słonie dla turystów. A już największe zdziwienie przeżyłam, gdy przeczytałam, że nawet jeżdżenie na słoniu wiąże się z cierpieniem.
Ale skąd ludzie mają wiedzieć, jeśli o tym się nie mówi, a z fejsbuka uśmiechają się do nas twarze znajomych radujących się przejażdżką na słoniu gdzieś tam w Tajlandii.
Ps. też popełniłam u siebie post na ten temat, jeśli ktoś chciałby doczytać co nieco: http://offthetrack.pl/blog-o-Tajlandii-2013/problem-sloni-w-tajlandii
Ignorancja i totalna bezrefleksyjność – ot kolejna „atrakcja” do zaliczenia. A wystarczyłoby się przed chwilę zastanowić co ktoś musiał zrobić, że zwierzę które niczego się nie boi stało się tak potulne i posłuszne…
Te słonie skute łańcuchami to masakra! Niestety, jeśli będzie popyt na taką atrakcję turystyczną, to słonie bądą cierpieć. Dobrze, że zobaczyliście te piękne zwierzęta na wolności. Na pewno wrażenia były niesamowite :)
Nie zgadzam się z twierdzeniem jakoby w Pinnawali słonie chodziły na łańcuchach i były utrzymywane w złych warunkach. Byłem tam w tym roku i podczas przejścia 2 grup słoni (po 20 – 30 sztuk w grupie) 3 osobniki miały na sobie łańcuchy, dwa miały przerzucone przez grzbiet (transportowały je), jeden, który był bardziej wyrywny , również podczas kąpieli w rzece, miał łańcuch na jednej kończynie, a pozostałą jego część miał przerzuconą przez szyję. To był największy osobnik w tym stadzie. Nie wydawał się tym faktem zaniepokojony, ani ubezwłasnowolniony. W zagrodach nie widziałem słoni które byłyby przytrzymywane na łańcuchach. Tym bardziej nie dojrzałem też poranionych i postrzępionych bosakami uszu u tych słoni, co ponoć ma miejsce – to już absolutna bzdura, którą usłyszeliśmy zanim odwiedziliśmy ten ośrodek. Nikt przy zdrowych zmysłach nie uszkadzałby czegoś na czym zarabia, a poza tym jest na świecie tyle efektywnie działających instytucji w materii ochrony zwierząt, że już by coś z tym zrobiły. Oczywiście obecność łańcucha o czymś świadczy, ale pamiętać należy, że to są olbrzymie i bardzo silne zwierzęta, a zdarzają się sytuacje, w których należy jakiegoś osobnika przejawiającego nadmierne pobudzenie uspokoić. Czasem trzeba zrobić coś przy zwierzęciu co mu się nie podoba (dość częste zranienia, drzazgi etc.) w tych sytuacjach dobre słowo, prośba, pogłaskanie, zapewniam, nie działają, a już zwłaszcza u zwierząt z siłą zdecydowanie przewyższającą siłę człowieka. Być może ten ośrodek jest jakimś tam złem, ale podobnym złem są też ogrody zoologiczne, zaręczam, że w tym ośrodku słonie zdecydowanie więcej zażywają swobody i wolności niż w ZOO. Ośrodek ten zajmuje się porzuconymi, osieroconymi, chorymi zwierzętami, oczywiście zdrowymi również i robi to też dla turystyki i to jest oczywiste. Natomiast nie podoba mi się ocenianie czegoś, czego się nie spróbowało, nie widziało na własne oczy. Tu zwłaszcza przytyk dla komentujących, niepotrzebne epatowanie „masakrami” i „cierpieniami”. Należy najpierw zrozumieć problem jeśli istnieje, a nie tworzyć go. Jazda na słoniu, nie jest wcale dla niego bolesna, podobnie jak jazda na koniu i można by mnożyć wiele tego typu przykładów. Nasze krówki dające mleczko i/lub hodowane na mięsko też niejednokrotnie są utrzymywane na łańcuchach, proszę spojrzeć na nasze pastwiska. Oczywiście nie podoba mi się to, ale to nie jest koniec świata, krew się nie leje. A co z psami przy budach na łańcuchach….. cisza! Najpierw zróbmy porządek na swoim podwórku, a potem oceniajmy podwórka innych.
Ze zwierzętami pracuję już blisko trzydzieści lat, pomagam im, ich właścicielom i wiem na temat cierpienia troszkę więcej niż ogół społeczeństwa, zatem wydaje mi się, że mój głos w tej dyskusji jest odpowiedni. Każdy ma prawo do swojej oceny, na tym polega m.in. wolność jednostki, ale nie róbmy problemu tam gdzie być może go nie ma, a jeśli jest to może na tyle mały, że nie potrzeba nikogo wieszać, wystarczy tylko patrzeć na ręce. Pozdrawiam.
Darek.